Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Niemcy znów reformują służbę zdrowia

Treść

Po długich sporach niemiecki parlament przegłosował nową reformę zdrowia. Poprzednią przeprowadził pod koniec swoich rządów socjalistyczny gabinet Gerharda Schroedera. Projekt przewiduje wydatny wzrost dopłat z budżetu centralnego do służby zdrowia. Jednak eksperci go krytykują, wytykając mu, że nie odpowiada na zasadniczy problem powstrzymania deficytu kas chorych.

Przyjęcie reformy do końca wisiało na włosku, gdyż koalicja nie mogła dojść do porozumienia w podstawowej kwestii, jaką było finansowanie z funduszu federalnego publicznych kas chorych. W tajnym głosowaniu 378 posłów poparło reformę, 206 było przeciw (w tym aż 43 z rządzącej koalicji), a 8 wstrzymało się od głosu. Minister finansów Peer Steinbrueck (SPD) zamierzał podnieść od 2010 roku podatki, z których miał sfinansować dopłaty. Jednak CDU i CSU były temu przeciwne, uważając, że nie trzeba wprowadzać dodatkowych obciążeń, choć środki te powinny pochodzić z federalnego budżetu. Wygrała opcja chadecka. Rzecznik rządu Thomas Steg zapewnił, że na razie podatki nie zostaną podniesione w związku z dopłatami do kas chorych.
Nie wiadomo, jak długo ten stan się utrzyma, bo już teraz przewiduje się, że dopłaty do kas chorych będą gigantyczne. Niemiecka służba zdrowia jest od wielu lat niedofinansowana. Według izb lekarskich, a także związków zawodowych, tylko w roku ubiegłym kasom chorych brakowało ponad 10 miliardów euro. Jednak w tym roku budżet państwa dopłaci "tylko" 2,5 miliarda euro. W roku 2009 środki te wzrosną do 4 mld euro, a w 2016 mają wynieść ok. 14 miliardów.
Docelowo władze widzą rozwiązanie problemu w utworzeniu po 2009 roku centralnego funduszu zdrowia, zasilanego zarówno ze składek ubezpieczonych, jak i ze środków budżetowych. Jak zapewniają twórcy reformy, państwo w razie konieczności ma zapewnić finansowe wsparcie tym osobom, które nie są w stanie samodzielnie opłacić składek. Nie obędzie się zapewne bez ich podwyżek. Według koalicyjnych założeń, od roku 2009 wszystkie kasy chorych powinny pokrywać 100 proc. swoich wydatków, czyli znaleźć się w tak zwanym punkcie "zero". Dobrze prosperujące kasy, jeżeli osiągną nadwyżki, będą mogły zwracać pacjentom część składki. Jeżeli im zabraknie pieniędzy, będą mogły podnieść składki, ale tylko o 8 euro, lub inaczej rzecz ujmując - jedynie o 1 proc. pensji osobom zarabiającym powyżej 800 euro.
Nowa reforma wprowadza system specjalnych premii dla pacjentów, ale tylko dla tych solidnych, czyli takich, którzy regularnie chodzą na badania, leczą się profilaktycznie i słuchają zaleceń lekarzy. Ten natomiast, kto będzie lekceważył i zaniedbywał badania, musi się liczyć z większymi kosztami.
Niestety, dla części chronicznie chorych pacjentów, którzy z jakichś względów nie uczestniczyli w specjalnych programach dla tego typu chorych (np. program wczesnego profilaktycznego badania osób pomiędzy 45. a 55. rokiem życia), nowe zasady mogą oznaczać większe wydatki na składkę ubezpieczeniową, nawet o 1 proc. rocznych dochodów brutto.
Reforma zezwoli kasom chorych na pokrycie kosztów dużej liczby szczepień, za które do tej pory w większości przypadków pacjent musiał płacić sam, a także na pokrycie kosztów rehabilitacji w przypadku mieszkańców domów opieki oraz innych osób starszych
i niepełnosprawnych.
Przyjęty projekt musi jeszcze zatwierdzić izba wyższa parlamentu - Bundesrat, co ma nastąpić 16 lutego.
Oprócz opozycji reformę krytykują izby lekarskie. Wśród pacjentów występuje duża niepewność, gdyż władza w ciągu ostatnich kilku lat stale manipuluje przy ustawie o służbie zdrowia. Jedno jest pewne - ponownie trzeba będzie się przestawić na nowe zasady. Ponadto na pewno wzrosną znacznie składki na ubezpieczenie zdrowotne.
Specjaliści niemieccy do spraw służby zdrowia, a także wybitni ekonomiści również krytykują nową reformę, gdyż ich zdaniem ustawa zmienia drobne, nieistotne problemy, zupełnie ignorując najważniejsze, czyli próbę likwidacji olbrzymiego deficytu finansów służby zdrowia i problem dalszego finansowania kas chorych. Profesor Guenther Neubauer z Instytutu Ekonomi i Zdrowia w Monachium w jednym z wywiadów stwierdził, że prawdziwe problemy pozostały nietknięte. "Teraz musimy poczekać na następną wielką reformę służby zdrowia" - stwierdził z przekąsem profesor.
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2007-02-05

Autor: wa