Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Niemcy znów kreują się na ofiary wojny

Treść

W Niemczech ponownie rozgorzała dyskusja nad powojennymi przesiedleniami. Wszystko za sprawą wyemitowanych w niedzielę późnym wieczorem w publicznej telewizji ARD dwóch filmów na ten temat. Po emisji pierwszego odcinka "Die Flucht" ("Ucieczka") - obrazu przedstawiającego ucieczkę na Zachód ludności Prus Wschodnich przed sowieckim frontem, odbyła się dyskusja na ten temat z udziałem polityków i publicystów, w tym doradcy polskiego prezydenta.

Po emisji filmu "Ucieczka" wyemitowano kolejny obraz, tym razem o ucieczkach biednych niemieckich kobiet z terenów zajmowanych podczas II wojny światowej przez Niemcy.
W obu obrazach uparcie nazywano - tak jak to już się utarło w RFN - wszystkich przesiedleńców wypędzonymi - Vertriebene. Jednak nawet niemieccy historycy zwracają uwagę, że w rzeczywistości byli to w większości uciekinierzy (Flüchtlinge).
Podczas dyskusji w studiu telewizyjnym ARD oprócz niemieckich polityków, publicysty i historyka obecny był także doradca prezydenta Lecha Kaczyńskiego Marek Cichocki, który co prawda uznał film za dość interesujący, ale wytknął jednocześnie, że koncentruje się on jedynie na pojedynczych losach ludzkich, gubiąc tło historyczne wydarzeń.
W dalszym ciągu dyskusja zamieniła się w omawianie wzajemnych stosunków polsko-niemieckich. Na pierwszy plan ponownie powrócił temat Centrum przeciwko Wypędzeniom, którego pomysł od wielu lat forsuje szefowa Związku Wypędzonych Erika Steinbach. Ponownie usłyszeliśmy w studiu niemieckiej telewizji, że centrum powinno powstać, i to właśnie w Berlinie. Jedynie były członek rządu Willy’ego Brandta, Egon Bahr (SPD), opowiedział się za tym, aby takie centrum zbudować we Wrocławiu.
Uczestnicy dyskusji - z wyjątkiem Cichockiego - całkowicie i bezwarunkowo poparli projekt Eriki Steinbach. Minister spraw wewnętrznych Bawarii Guenther Beckstein stwierdził, że Centrum przeciwko Wypędzeniom zdecydowanie powinno powstać w centrum Niemiec (w Berlinie). - Ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby jakieś miejsce pamięci zbudowano także we Wrocławiu - tłumaczył polityk CSU.
Czytając wpisy licznych internautów, które pojawiły się po dyskusji w studiu, można się zorientować, że postawa prorewizjonistyczna jest ciągle obecna w Niemczech i to zarówno u młodszego, jak i starszego pokolenia.
Bogdan Musiał w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" podkreślił, że problem niemieckich "wypędzeń" powraca w tym kraju jak fala. Tego typu tematy są, zdaniem Musiała, najlepszym dowodem na to, że Niemcy ciągle próbują przewartościowywać swoją historię.
Waldemar Maszewski, Hamburg

Bogdan Musiał, historyk od lat pracujący w RFN:
Podam konkretny przykład, jak Niemcy postrzegają własną historię. Już od wielu lat 8 maja jest obchodzony w tym kraju jako dzień wyzwolenia, co jest swoistym paradoksem, bo jeszcze do lat 80. dzień ten był uznawany za wielką katastrofę narodu. Jest paradoks, ale to się układa w pewną całość, bo jeśli według coraz większej rzeszy tutejszych historyków, wówczas wyzwolono Niemców, to oni byli właśnie ofiarami nazizmu, Hitlera czy też narodowych socjalistów. W Niemczech rzadko można przeczytać o zbrodniach niemieckich, raczej zobaczymy publikacje o zbrodniach nazistowskich, hitlerowskich itd... Dochodzimy do tego, że mówiąc o ofiarach, myślimy jedynie o Niemcach, no i, oczywiście, o Żydach. Dlatego za ofiary uznaje się także niemieckich wysiedlonych...
not. WaM

Prof. Piotr Małoszewski, przewodniczący Chrześcijańskiego Centrum Krzewienia Kultury, Tradycji i Języka Polskiego w Niemczech:
Po okresie względnego spokoju i wyciszenia we wzajemnych relacjach polsko-niemieckich, gdzie wydawało się, że można mówić o ich ociepleniu, zarówno Erika Steinbach, jak i sprawa Centrum Przeciwko Wypędzeniom ponownie wzmacnia swoją aktywność. Jest dla wszystkich jasne, że stałe drążenie tematu budowy Centrum ma na celu nie pojednanie z Polską, a jedynie zaognienie sytuacji z naszym krajem, wygrywanie przeszłości i granie na sentymentach. Niepokoi fakt, że Związek Przeciwko Wypędzeniom ma coraz większe polityczne wsparcie, i to zarówno z prawicy, jak i lewicy, do tego, aby pokazywać w krzywym zwierciadle historię drugiej wojny światowej.
not. WaM
"Nasz Dziennik" 2007-03-06

Autor: wa