Niemcy zawiadamiają prokuraturę
Treść
Mieszkańcy niemieckiego Goerlitz nie mają wątpliwości, że za wyjątkowo wielkie szkody wyrządzone przez powódź odpowiada nie tylko natura, ale także urzędnicy, którzy nie potrafili na czas ostrzec ludzi przed wielką wodą. Niemieccy urzędnicy odrzucają wszelkie pretensje, obarczając całą winą stronę polską.
Media przytaczają liczne relacje mieszkańców Goerlitz, z których wynika, że polityka informacyjna podczas tej powodzi nie zadziałała prawidłowo. W tym samym czasie, gdy już w jednej dzielnicy przeprowadzano ewakuację ludzi, w drugiej jego części jeszcze nikt nie wiedział o zbliżającej się ogromnej powodzi - stwierdził jeden z mieszkańców tego nadgranicznego niemieckiego miasta. Burmistrz Goerlitz Joachim Paulick odrzuca zarzuty o to, że urzędnicy niemieccy zbyt wolno informowali obywateli o zbliżającym się wielkim zagrożeniu. Broni się, twierdząc, iż jego pracownicy zrobili wszystko, co w ich mocy, a przyczyną tak wielkich zniszczeń była natura i ewentualnie zaniedbania strony polskiej, która nie przekazała Niemcom na czas informacji o przerwaniu tamy na rzece Witka. Administracja niemiecka polską winę potraktowała bardzo poważnie, bowiem urząd miasta Goerlitz zgłosił do prokuratury w tym mieście zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez polskiego operatora tamy na rzece Witka. W zawiadomieniu Niemcy żądają sprawdzenia, czy polska firma nie dopuściła się zaniedbań doprowadzających do tak dużej powodzi i wyjątkowo dużych strat. Niemcy będą próbowali tym sposobem dochodzić od Polski odszkodowania za zalane tereny, których wysokość może nawet sięgnąć 200 milionów euro, ale - jak przyznaje urząd miasta - straty wyrządzone przez wodę mogą być znacznie wyższe. Jak do tej pory ani władze powiatu, ani landu jeszcze nie ustosunkowały się do złożonego w prokuraturze zawiadomienia. Chociaż sądząc po wcześniejszych wypowiedziach federalnego ministra spraw wewnętrznych Thomasa de MaiziÝre'a, on także widzi polskie zaniedbania. - Polska strona zbyt późno poinformowała Niemców o skali zagrożenia powodziowego, jaki powstał po przerwaniu tamy na rzece Witka - powiedział szef niemieckiego MSW, dodając, że Niemcy muszą doprowadzić do tego, aby informacje z Polski docierały dużo szybciej niż dotychczas. Niemieckie media także ostro krytykują wymianę informacji pomiędzy władzami Zgorzelca i Goerlitz. "Jak w ogóle można mówić o skutecznej wymianie informacji, gdy nawet tuż przed kulminacyjną wodą obydwaj burmistrzowie Goerlitz i Zgorzelca nie wysłali do siebie ani jednego SMS-a... Widocznie takie są ich personalne kontakty"- ironizuje niemiecka gazeta "Saechsische Zeitung".
Także premier rządu w Saksonii Stanisław Tillich ma pretensje do strony polskiej, oskarżając nas o zbyt późne przekazanie informacji o przerwaniu tamy na rzece Witka. Jego zdaniem, niemieckie urzędy były przez zbyt długi czas informowane jedynie o dużych masach wody, które mogą spowodować zagrożenie, ale nikt nie wspominał o przerwanej tamie.
Waldemar Maszewski, Hamburg
Nasz Dziennik 2010-08-16
Autor: jc