Niemcy usprawiedliwili mordy na cywilach
Treść
Niemiecka Centrala w Ludwigsburgu potwierdziła, że otrzymywała oryginały, a nie kopie dokumentów archiwalnych z Polski oraz że działo się to bez podstawy prawnej w postaci umowy polsko-niemieckiej. Prokuratorzy IPN alarmują, że strona niemiecka na podstawie uzyskanych tą drogą akt śledczych masowo uniewinniała sprawców zbrodni wojennych na ludności cywilnej w Polsce, uznając je za "represje usprawiedliwione w warunkach wojny, wymierzone przeciwko partyzantom".
Niemiecka Centrala w Ludwigsburgu potwierdziła w liście do IPN, że przez lata otrzymywała z Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu oryginały dokumentów ze śledztw w sprawie zbrodni niemieckich w Polsce, a nie ich kopie. Co więcej - z pisma wynika, że strona polska nie wspominała nigdy o tym, iż oczekuje zwrotu przesłanych akt po zakończeniu postępowania karnego w Niemczech. - Dlatego przekazywaliśmy dokumenty do niemieckich archiwów - wyjaśnia kierownictwo Centrali w Ludwigsburgu.
Niemcy poinformowali też, że nie posiadają w archiwach żadnego porozumienia polsko-niemieckiego, które stanowiłoby podstawę przekazywania przez GKBZpNP materiałów śledczych do Niemiec. Na istnienie takiego porozumienia powoływał się publicznie szef pionu śledczego IPN prof. Witold Kulesza.
Strona niemiecka zaoferowała IPN pomoc w dotarciu do dokumentów rozsianych po różnych archiwach w Niemczech oraz w uzyskaniu... uwierzytelnionych kserokopii dokumentów.
List z Ludwigsburga przesłany został na ręce prof. Witolda Kuleszy, szefa pionu śledczego IPN. Instytut wykonał jego uwierzytelnione tłumaczenie i przesłał jako dowód w sprawie do warszawskiej prokuratury rejonowej, która prowadzi postępowanie w sprawie "eksportu akt" do Niemiec.
- List z Ludwigsburga nie dotarł jeszcze do prokuratury, ale trafi zapewne niebawem. Utrzymujemy ścisły kontakt z IPN - powiedział nam prokurator Maciej Kujawski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Prokuratura przesłuchała byłego dyrektora GKBZpNP - dr. Ryszarda Walczaka, wicedyrektora Departamentu Postępowania Sądowego w Prokuraturze Krajowej. To za jego szefowania Głównej Komisji do Niemiec wyjechała znaczna liczba akt, a także wystawa archiwalnych zdjęć "Powstanie Warszawskie 1944".
- Przesłuchanie wykazało konieczność podjęcia dodatkowych czynności procesowych - poinformował prokurator Kujawski. - Zachodzi konieczność wezwania dodatkowych świadków z grona podwładnych dr. Walczaka w okresie, gdy kierował GKBZpNP oraz gdy był wiceministrem sprawiedliwości - dodał. Wezwanie z prokuratury w charakterze świadka otrzymała m.in. dyrektor departamentu odpowiedzialna za przygotowanie akt do wysyłki w Ministerstwie Sprawiedliwości. Planowane jest także przesłuchanie dyrektora Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów IPN - dr. Zbigniewa Nawrockiego. Doktor Nawrocki jest autorem pisma do prezesa IPN, prof. Janusza Kurtyki, w którym wskazał na braki w archiwach.
- Na razie prokuratura nie podjęła żadnych czynności wobec strony niemieckiej - zaznaczył prokurator Kujawski.
Ekskulpowali zbrodniarzy
Tymczasem prokuratorzy pionu śledczego IPN za chwilę będą musieli zmierzyć się z nowym problemem. Z naszych informacji wynika, że spuścizna po aktach "wyeksportowanych" do Ludwigsburga wraca w postaci postanowień niemieckiej prokuratury umarzających postępowania z powodu... niestwierdzenia przestępstwa!
- Niemcy ekskulpowali [uniewinnili] sprawców, których im wskazaliśmy w przesłanych aktach śledztw. To, co dla nas miało charakter pacyfikacji czy mordu na ludności cywilnej, oceniali jako "usprawiedliwione wojną represje skierowane przeciw partyzantom" - twierdzi jeden z prokuratorów.
Polscy poszkodowani, ich rodziny i sukcesorzy nie otrzymali nigdy postanowień niemieckiej prokuratury i wyroków sądowych, toteż pozbawieni zostali możliwości zaskarżenia tych skandalicznych decyzji. Do dzisiaj często nie wiedzą, przez kogo zostali zamordowani i w jakich okolicznościach zginęli ich najbliżsi.
Większość tych kuriozalnych postanowień zapadła w byłym NRF w latach 70., po szumnie ogłoszonej normalizacji stosunków polsko-niemieckich. W tym czasie znowelizowano w Niemczech Zachodnich kodeks karny, wyłączając zbrodnie hitlerowskie - jako przedawnione - z dalszego ścigania.
Za parę miesięcy, gdy IPN policzy straty w archiwach, będzie musiał zdecydować, jak postępować w sprawach o zbrodnie wojenne, które w Niemczech umorzono na podstawie wadliwej kwalifikacji prawnej czynu. Jeśli te postępowania nie zostaną wszczęte na nowo, polscy poszkodowani i ich rodziny pozostaną z niczym. Jeśli zaś prokuratorzy mają podjąć śledztwa, należy sprowadzić akta zawierające oryginały dowodów z powrotem do Polski.
Według naszych informacji chodzi o tysiące spraw, w których powinna zapaść decyzja procesowa i zostać doręczona stronom. Sprawy trafią do sądu. Konsekwencje tej sytuacji będą ogromne.
Małgorzata Goss
"Nasz Dziennik" 2006-09-25
Autor: wa