Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Niemcy umywają ręce

Treść

Nie przewidujemy żadnych dodatkowych wypłat odszkodowań - poinformowało "Nasz Dziennik" federalne ministerstwo finansów w Berlinie w odpowiedzi na nasze pytanie, jak rząd niemiecki zamierza postąpić z wnioskami o przyznanie polskim ofiarom nazizmu dopłat do ich rent i emerytur.

Pod koniec listopada tego roku berlińska kancelaria mecenasa Stefana Hambury w imieniu Związku Byłych Więźniów Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych przesłała do federalnego ministerstwa finansów wnioski o przyznanie dawnym więźniom jako osobom pokrzywdzonym przez III Rzeszę dopłat do rent i emerytur. Adwokaci w imieniu około 16 tys. żyjących jeszcze w Polsce ofiar nazizmu, przetrzymywanych w niemieckich obozach i więzieniach, zażądali od rządu niemieckiego miesięcznej dopłaty do ich rent i emerytur, zwanych w Niemczech Pflegegeld - czyli pieniędzy pielęgnacyjnych w wysokości 410 euro.

Niemcy nie zamierzają płacić
"Nasz Dziennik" uzyskał z federalnego ministerstwa finansów informację, że rząd niemiecki nie przewiduje żadnych specjalnych wypłat odszkodowań dla polskich ofiar nazizmu. Rzecznik prasowy ministerstwa Stefan Olbermann poinformował nas, że przecież dla prześladowanych przez nazizm polskich obywateli została powołana fundacja "Polsko-Niemieckie Pojednanie" (sic!). Olbermann stwierdza, że fundacja ta otrzymała 255 mln euro, aby wspomagać polskie ofiary holokaustu. Rzecznik ministerstwa finansów przypomina także, że polskie ofiary obozów koncentracyjnych i przymusowi pracownicy dostali odszkodowania z fundacji "Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość" - w sumie 974 mln euro. Ponadto ministerstwo finansów oświadczyło, że żydowska organizacja Jevish Claims Conference (JCC) powołała jeszcze jedną fundację o nazwie "Osteuropa-Fonds", z której wypłaca odszkodowania żydowskim ofiarom nazizmu, w tym również z terytorium Polski.
- Innych form wypłaty odszkodowań dla polskich obywateli niemiecki rząd nie przewiduje - poinformował "Nasz Dziennik" Stefan Olbermann.

Mętne tłumaczenia
Odpowiedzi niemieckiego ministerstwa finansów są nierzeczowe i częściowo nie na temat. Po pierwsze, fundacja "Polsko-Niemieckie Pojednanie" wypłacała jednorazowe odszkodowania, a we wniosku polscy poszkodowani przez III Rzeszę domagają się comiesięcznych dopłat. Po drugie - JCC jeżeli wypłaca jakiekolwiek odszkodowania, to tylko żydowskim ofiarom. No i po trzecie argument, że można się zgłosić z żądaniami o dopłaty do fundacji "Polsko-Niemieckie Pojednanie" jest poniżej wszelkiej krytyki, ponieważ ofiary niemieckiego nazizmu żądają zadośćuczynienia od niemieckiej strony.

To Niemcy zgotowali nam ten los
W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" przewodniczący fundacji "Polsko-Niemieckie Pojednanie" prof. Mariusz Muszyński, specjalista w dziedzinie stosunków polsko-niemieckich z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, stwierdził, że mówienie o fundacji Jevish Claims Conference w kontekście odszkodowań dla Polaków jest jakimś nieporozumieniem, a propozycja, aby polska fundacja przejęła na siebie odpowiedzialność za wypłacanie comiesięcznych dopłat do rent i emerytur jest nie do przyjęcia, gdyż to nie fundacja odpowiada za działania państwa niemieckiego.
- Fundacja "Polsko-Niemieckie Pojednanie" nie ma możliwości wypłacania takich dopłat, bowiem nie posiada tak dużych funduszy - powiedział nam prof. Muszyński, dodając, że Ministerstwo Finansów powinno wiedzieć, że za wyrządzone przez Niemców krzywdy odpowiedzialność ponosi właśnie ich państwo. Zdaniem Mariusza Muszyńskiego, należy znacznie bardziej naciskać na niemieckie władze, aby pozostałe na kontach niemieckiej fundacji "Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość" środki wykorzystywać jedynie na cele związane z bezpośrednią pomocą najbardziej poszkodowanych, na przykład - jak w tym przypadku - na dopłaty do rent i emerytur.
- Ale aby to osiągnąć, musi być wola polityczna i wyraźny nacisk na niemieckie władze ze strony polskiego rządu - powiedział nam Muszyński.

Rozczarowane ofiary nazistowskich zbrodni
Swojego rozczarowania po odpowiedzi Ministerstwa Finansów nie krył jeden z poszkodowanych Leonard Jan Cywiński, natomiast adwokat Związku Byłych Więźniów Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych Stefan Hambura w rozmowie z nami zapowiedział, że jest to dopiero "początek długiej i być może żmudnej drogi dochodzenia sprawiedliwości".
Jan Cywiński w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" zapewnił w imieniu wszystkich poszkodowanych przez III Rzeszę Polaków, że mimo pierwszych niepowodzeń nie zaprzestaną oni wszelkiej możliwej walki, aby uzyskać od strony niemieckiej pomoc finansową, która im się - jak twierdzi Cywiński - po prostu należy. Poinformował nas także, że w imieniu Związku Byłych Więźniów Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych wysłano list do kanclerz Angeli Merkel z prośbą o wsparcie ich inicjatywy.
W liście tym byli polscy więźniowie niemieckich obozów napisali m.in.: "Liczymy na sumienie współczesnego narodu niemieckiego i mamy nadzieję, że kanclerz zrozumie nasze prośby i pozytywnie załatwi nasz apel. Z 25 tysięcy kilka lat temu, obecnie zostało nas tylko 16 tysięcy - napisali do niemieckiej kanclerz poszkodowani Polacy - więc widać, że śmiertelność naszej grupy jest bardzo duża. Jesteśmy ludźmi schorowanymi i starszymi (średnia wieku 83 lata), którzy potrzebują znacznie więcej pomocy niż otrzymują obecnie. (...) Chcielibyśmy godnie umrzeć i dlatego prosimy o poparcie naszego wniosku o dopłaty do rent i emerytur".
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2007-12-20

Autor: wa