Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Niemcy straszą Czechami

Treść

Niemieccy posłowie do Parlamentu Europejskiego wraz z tamtejszymi mediami odwracają kota ogonem w sprawie skandalicznego zachowania deputowanych podczas wizyty u prezydenta Czech Vaclava Klausa. Niemcy są zdania, że tego typu rozmowy powinny pozostawać poufne i nie powinny trafić do publicznej widomości.

Tygodnik "Der Spiegel" pisze, że czeska prezydentura rozpoczyna się skandalem, lecz nie jest nim niedopuszczalne zachowanie niemieckich eurodeputowanych Hansa Gerta Poetteringa (CDU), Martina Schulza (SPD) i Daniela Cohn Bendita (partia Zielonych), którzy goszcząc u czeskiego prezydenta, wielokrotnie go obrażali - ale nagranie i upublicznienie tej rozmowy. Zdaniem niemieckich posłów, tego typu rozmowy powinny pozostawać w tajemnicy i nie powinny być podawane do publicznej widomości. - Byłem przekonany, że tamta rozmowa jest rozmową pozostającą między nami - cytuje szczere wyznanie Martina Schulza hamburski tygodnik "Der Spiegel". Natomiast Hans Gert Poettering również zirytowany dodaje: - W mojej 30-letniej praktyce europosła czegoś podobnego nie przeżyłem. W demokratycznym kraju jest rzeczą niemożliwą i niedopuszczalną, aby zaufane rozmowy nagrywać i upubliczniać.

Należy myśleć, co się mówi
W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" poseł do Parlamentu Europejskiego Konrad Szymański wyraził zdziwienie, że minęło aż siedem dni, zanim Niemcy zareagowali. - Widocznie tyle czasu wymyślali, w jaki sposób postąpić w tej sprawie. W przypadku, gdyby to tylko fakt samego nagrania był tak oburzający, usłyszelibyśmy te same argumenty już tydzień temu - stwierdza Szymański. - Politycy powinni mówić w ten sposób, aby zawsze brać odpowiedzialność za swoje słowa, a w szczególności, gdy rozmawiają na tak bardzo wysokim poziomie - dodaje. Zdaniem Szymańskiego, upominanie się niemieckich polityków o to, aby ich rozmowy były tajne, a społeczeństwo nie było informowane, co oni naprawdę myślą np. na temat traktatu i prezydenta czeskiego, jest absurdem.
- Poprzez upublicznienie nagrania rozmowy przez czeskiego prezydenta opinia publiczna tylko na tym zyskała, bowiem może się dowiedzieć, jak europejscy politycy myślą, jak reagują i jak traktują prezydenta jednego z państw członkowskich - zauważył Szymański.

Niemcy boją się czeskiej prezydentury
Niemieckie media, pisząc o Klausie, przypinają mu łatkę "antyeuropejskiego" i ganią za jego spotkanie z Irlandczykiem Declanem Ganleyem. Wielu niemieckich politologów i publicystów straszy przed czeską prezydencją, twierdząc, że nie będzie działała w "interesie unijnym".

Czy w Unii można myśleć inaczej
Poseł Szymański nazwał takie opinie kompletnie niepoważnymi, które służą jedynie do pogłębiania wokół czeskiej prezydentury nieprzyjemnej atmosfery. Według niego, straszy się czeską prezydencją tylko z uwagi na to, że w tym kraju istnieją politycy mający inne zdanie niż politycy niemieccy. - Równie dobrze moglibyśmy także powiedzieć, iż mamy poważne obawy wobec polityki niemieckiej w Unii Europejskiej, ale przecież to niczego nie dowodzi - powiedział Szymański, dodając, że wygłaszanie takich opinii o Czechach jest podyktowane lękiem przed otwartą dyskusją. Podkreślił, że w Parlamencie Europejskim jest wielu posłów, którzy mają poczucie, że są właścicielami projektu europejskiego, nie znoszą otwartej dyskusji i nie znoszą ludzi o odmiennych poglądach.


Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2008-12-18

Autor: wa