Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Niemcy się wyludniają

Treść

Wschodnie, graniczące z Polską tereny Niemiec coraz bardziej się wyludniają, ponieważ ich mieszkańcy, głównie młodzi ludzie, uciekają do zachodniej części kraju w poszukiwaniu pracy. Jej brak jest główną przyczyną masowego exodusu z byłego NRD. Sytuacja niepokoi nie tylko władze regionalne wschodnich landów, ale także rząd centralny, dla którego jest to kolejny problem demograficzny. W skali kraju bowiem rodzi się coraz mniej dzieci, co jest zapowiedzią przyszłych kłopotów gospodarczych całego RFN.
Według danych opublikowanych przez Agencję Reutera, w ciągu ostatnich 15 lat ze wschodnich terenów Niemiec wyjechało na zachód kraju ponad 1,5 mln obywateli. Demografowie oceniają, że do 2020 r. będzie ich już 9,5 mln, co stanowi ponad połowę stanu ludności byłego NRD w 1989 r.
Sytuacja ta tym bardziej niepokoi władze lokalne, że na zachód uciekają głównie ludzie młodzi i całe rodziny, a pozostają przede wszystkim emeryci, stanowiący poważne obciążenie m.in. dla lokalnych budżetów służby zdrowia. Opuszczanie tych terenów przez młodzież dodatkowo też pogłębia kłopoty gospodarki, obniżając jeszcze bardziej koniunkturę.
W ten sposób pustoszeją kolejne miasta i wioski, a w nich - m.in. wiele bloków. Demografowie ze wschodnich Niemiec oceniają, że powodem takiego stanu jest brak przemysłu i pracy. Podkreślają, że mimo wielu funduszy wpompowanych przez władze centralne na tereny wschodnie większość firm z epoki komunizmu upadło, a nie powstało w ich miejsce wystarczająco dużo nowych. Bezrobocie w landach wschodnich przekracza w efekcie 20 proc.
Względne dochody mają zaś od pewnego czasu m.in. firmy zajmujące się wyburzaniem pustych domów, których na ziemiach byłego NRD jest coraz więcej. Zdaniem Reutersa znajduje się tam obecnie 1,3 mln pustych mieszkań, z których jedna trzecia zostanie wyburzona do 2009 r.
Z powodu braku dzieci pustoszeją także szkoły. Wiele placówek zostało już zamkniętych, a nauczyciele również wyemigrowali lub powiększyli kręgi bezrobotnych.
Jednak z oficjalnych badań wynika, że w całym RFN generalnie rodzi się coraz mniej dzieci, i to od kilku lat, a krajowi grozi powolne wymieranie. Według federalnego Urzędu Statystycznego w Wiesbaden, w ubiegłym roku zanotowano w Niemczech o ponad 110 tys. więcej zgonów niż urodzeń. W roku 2003 proporcja ta wynosiła "jeszcze" 33 tys.
Demografowie biją na alarm - przy tak małym przyroście naturalnym, już od roku 2050 w Niemczech będzie umierać rocznie 600 tys. ludzi więcej, niż się rodzić. Według statystyków tutejsze społeczeństwo starzeje się w coraz większym tempie i już za kilka lat nie będzie w stanie bez niezbędnych reform sfinansować całości systemu socjalnego. Już teraz rząd boryka się z kłopotami w systemie rent i emerytur, a to dopiero początek prawdziwych kłopotów - ostrzegają fachowcy. W roku 2030 połowa niemieckich obywateli osiągnie wiek 55 lat i będzie miała przed sobą jeszcze co najmniej 25-30 lat życia, a zapracować na ich renty i emerytury będzie musiała - w obecnym systemie - młoda generacja, która staje się coraz mniej liczna.
Młodzi tymczasem, nawet na bogatym zachodzie kraju, odkładają założenie rodziny, goniąc za karierą. W ostatnich latach nałożył się na to jeszcze strach przed posiadaniem dzieci. Młodzi ludzie boją się odpowiedzialności finansowej, której nie mogą sprostać ze względu na złą sytuację ekonomiczną kraju (duże bezrobocie, brak perspektyw rozwoju, drożyzna). Według statystyków, aż jedna trzecia kobiet z roczników 1965-1970 pozostaje bezdzietna.
Problem zrozumieli też politycy, zapowiadając na razie zmiany w panujących w RFN trendach. Nawet minister do spraw rodziny w socjalistycznym rządzie Gerharda Schroedera Renate Schmidt uznała, że należy dać rodzinom sygnał, iż dzieci w tutejszym społeczeństwie są mile widziane. Zmianę swojego programu w kwestii pojęcia modelu rodziny, zapowiada też niemiecka opozycja.
Waldemar Maszewski, BM

"Nasz Dziennik" 2005-03-30

Autor: ab