Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Niemcy rzecznikiem Rosji w NATO

Treść

Do kuriozalnej sytuacji doszło na konferencji ds. bezpieczeństwa z udziałem państw NATO w Monachium. Okazało się, że Niemcy są bardziej lojalne wobec Moskwy niż członków Sojuszu Północnoatlantyckiego, gwaranta bezpieczeństwa w Europie. Berlin jest szczególnie niezadowolony z rozmieszczenia na terytorium Polski amerykańskich rakiet typu Patriot.
Falę krytyki ze strony szefa NATO, Duńczyka Andersa Fogha Rasmussena wywołała zaprezentowana przez Siergieja Ławrowa nowa doktryna wojenna Rosji zakładająca możliwość prewencyjnego uderzenia jądrowego. Minister spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej przedstawił też na monachijskiej konferencji ds. bezpieczeństwa rosyjską koncepcję układu o bezpieczeństwie europejskim. Z taką inicjatywą w czerwcu 2008 roku wystąpił Dmitrij Miedwiediew. Zdaniem Ławrowa, tego rodzaju układ to dla Europy "konieczność" pozwalająca przełamać mentalny podział Europy z czasów zimnej wojny. Ławrow przypomniał w Monachium, że Rosja oczekiwała, iż po zakończeniu zimnej wojny to Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie stanie się zwornikiem bezpieczeństwa na kontynencie. Jednak postawiono na rozszerzenie NATO. A to, w opinii Moskwy, oznacza nie tylko zachowanie dawnych granic podziału Europy na strefy o różnym poziomie bezpieczeństwa, ale i przesunięcie ich na wschód. Dlatego Moskwa przedstawia tzw. nową jakość i nową doktrynę wojenną.
Rosyjskie propozycje skrytykował już na wstępie szef NATO Anders Fogh Rasmussen, który stwierdził, że doktryna Kremla nie odzwierciedla rzeczywistości i jest w zasadzie sprzeczna z wysiłkami na rzecz poprawy relacji między Sojuszem a Rosją. - NATO nie jest wrogiem Rosji - powiedział Rasmussen, dodając, że rosyjska strategia jest absolutnie sprzeczna ze wszystkimi staraniami na rzecz poprawy stosunków NATO - Rosja.
Zdecydowanie bardziej powściągliwi w krytyce Kremla byli niemieccy politycy przychylnie patrzący na Moskwę i jej propozycje. Wszyscy bez wahania stwierdzili, że należy się nad nimi pochylić i je przeanalizować. Minister spraw zagranicznych Guido Westerwelle oznajmił w trakcie swojego wystąpienia w Monachium, że strategiczna współpraca z Rosją jest nie tylko niezbędna dla europejskiego bezpieczeństwa, lecz również jest potrzebna dla rozwiązania dużych globalnych problemów. Zdaniem szefa niemieckiej dyplomacji, należy rozmawiać o rosyjskiej propozycji. O konieczności podtrzymania dialogu z Rosją zapewniał także rzecznik rządu Ulrich Wilhelm. Minister obrony Karl-Theodor zu Guttenberg uznał rozmowy z Rosją za konieczne. Pozytywnie o nowej rosyjskiej doktrynie wyrażał się w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" także były minister spraw wewnętrznych Otto Schyli, jak również przewodniczący parlamentarnej Komisji Spraw Zagranicznych Ruprecht Polenz. Obaj politycy przekonywali nas, że rozmowy z Rosją są konieczne i niezbędne, aby zapewnić w Europie bezpieczeństwo.
Polska delegacja na konferencję w Monachium była wyjątkowo skromna. Powód? Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, który miał się tam udać, doznał urazu kolana podczas szusowania na szwajcarskich stokach. Do Niemiec przyjechali jedynie: Janusz Reiter, który był w latach 1990-1995 ambasadorem Polski w RFN, a obecnie jest ambasadorem ds. klimatu - specjalnym wysłannikiem polskiego rządu ds. negocjacji klimatycznych; Adam Rotfeld, były minister spraw zagranicznych RP i członek tzw. rady mędrców w NATO; oraz Krzysztof Miszczak, dyrektor biura pełnomocnika premiera ds. dialogu międzynarodowego.
Także obecny na konferencji szef komisji spraw zagranicznych Dumy Państwowej - Konstantin Kosaczow, stwierdził, że współczesnym problemem NATO jest to, że Sojusz wciąż myśli lokalnie, a próbuje działać globalnie. Zasugerował także, jakoby Sojusz stosował "protekcjonizm w zakresie bezpieczeństwa". - Rosja zaproponowała swoją koncepcję kolektywnego bezpieczeństwa europejskiego i mam nadzieję, że zostanie ona w jakiś sposób włączona w przyszłą strategię Sojuszu. W przeciwnym razie stare błędy zostaną powtórzone - powiedział.
Przyjazd do Monachium irańskiego ministra spraw zagranicznych i jego wystąpienie na konferencji zdecydowanie zdominowało pierwsze dwa dni obrad. Niespodziewane pojawienie się Manuszehra Mottakiego zelektryzowało wszystkich dziennikarzy. Mottaki dość niespodziewanie stwierdził, że istnieje polityczna wola jego kraju porozumienia w sporze o irański program nuklearny. - Takie zapewnienia to zbyt mało, a atomowe uzbrojenie Iranu jest dla nas nie do przyjęcia, ponieważ doprowadziłoby do destabilizacji całego regionu i osłabienia systemu nierozpowszechniania broni jądrowej - ocenił szef niemieckiej dyplomacji Guido Westerwelle. I jeszcze raz przypomniał, że Zachód wielokrotnie wyciągał rękę do Iranu. Na próżno. Jego zdaniem, jedynym dowodem chęci porozumienia może być natychmiastowe rozpoczęcie przez Iran rozmów z Międzynarodową Agencją Energii Atomowej (MAEA). Również niemiecki minister obrony Karl-Theodor zu Guttenberg uznał wyjaśnienia Iranu za niewystarczające i zarzucił władzom w Teheranie, iż grają na czas. - Iran po prostu kontynuuje swoje przedstawienie - wtórował Westerwellemu zu Guttenberg. Obaj ministrowie uznali, że w takiej sytuacji nie można wykluczyć sankcji wobec Iranu. Biorą je pod uwagę także Stany Zjednoczone i Rosja, ale Moskwa jest zdania, że ewentualne retorsje powinny oszczędzić irańską gospodarkę. - Jakiekolwiek nowe sankcje przeciwko Iranowi powinny być skupione raczej na powstrzymaniu rozprzestrzeniania broni atomowej niż wymierzone w jego gospodarkę - oświadczył wicepremier Rosji Siergiej Iwanow. Amerykanie idą jeszcze dalej i zapowiadają, że nie wykluczają ataku militarnego na Iran.
Krytycznie do podpisanego przez Miedwiediewa dokumentu odniósł się także były szef polskiej dyplomacji Adam Daniel Rotfeld. Podkreślił on, że rosyjskie propozycje dotyczące nowej architektury bezpieczeństwa europejskiego nawiązują do niefortunnej tezy o podziale na nową i starą Europę o różnych prawach. Rotfeld zauważył również, iż idee prezentowane przez prezydenta Miedwiediewa i szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa "zakładają, że należy podzielić Sojusz na państwa, które należały do niego przed 27 maja 1997 r. [powołanie Rady NATO - Rosja], i te, które wstąpiły do niego później".
Waldemar Maszewski, Monachium
Nasz Dziennik 2010-02-08

Autor: jc