Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Niemcy przyjęli rosyjską wersję

Treść

Większość niemieckich mediów bezkrytycznie przyjęła do wiadomości informacje, które podano w Moskwie podczas konferencji dotyczącej wstępnych wyników dochodzenia w sprawie katastrofy polskiego TU-154 pod Smoleńskiem. Niemieckie media wprost sugerują, że tuż przed zamierzonym lądowaniem w kabinie pilotów był osobiście prezydent Lech Kaczyński, który "najprawdopodobniej wywierał naciski na pilotów, aby koniecznie wylądowali".
Niemieckie, ale także austriackie media, nie mając żadnych konkretnych dowodów i nie zważając nawet na rosyjskie zapewnienia, że "głos w kabinie nie należał do prezydenta", bezczelnie utrzymują, iż to najprawdopodobniej Lech Kaczyński osobiście naciskał na pilotów, aby lądowali w Smoleńsku. Dzienniki już w tytułach swoich komentarzy sugerują winę naszego prezydenta. "Pilot był najprawdopodobniej zmuszony do lądowania" - napisał "Die Welt", z kolei "Die Zeit" twierdzi, że ujawnione zostały w Moskwie jeszcze poważniejsze zarzuty, a mianowicie, że piloci tupolewa byli zmuszani do lądowania. Podobnie uznał dziennik "Morgenpost".
Także austriacka "Krone" pisze o spekulacjach, w myśl których prezydent Lech Kaczyński wydał rozkaz o lądowaniu, a telewizja ORF daje nawet do zrozumienia, że prezydent był przed lądowaniem obecny w kabinie pilotów. Podobnie hamburski "Bild Zeitung" w tytule zadaje bardzo wymowne pytanie: "Czy przed katastrofą Kaczyński był jednak w kokpicie?". Ten niemiecki dziennik, nie podając źródeł informacji, pisze o spekulacjach, że polski prezydent tuż przed katastrofą był w kokpicie, popędzając pilotów i ostrzegając o opóźnieniu. "Bild Zeitung" bezkrytycznie przyjął słowa przewodniczącej Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego Tatiany Anodinej i powtarza za nią, że oficjalne badania wykluczają zamach terrorystyczny, jak również techniczny defekt, a wina leży po stronie pogody i pilotów, których przecież Rosjanie wielokrotnie ostrzegali o złych warunkach atmosferycznych. Widać wyraźnie, że właśnie ta wersja wydarzeń najbardziej niemieckiej prasie odpowiada.
Waldemar Maszewski, Hamburg
Nasz Dziennik 2010-05-21

Autor: jc