Niemcy nie wywiązali się ze wszystkich zobowiązań wobec przymusowych robotników III Rzeszy
Treść
O ile wyegzekwowanie świadczeń należnych byłym przymusowym robotnikom zatrudnianym na terenie obecnej Austrii odbyło się dość sprawnie, o tyle nadal niezamknięta pozostaje sprawa egzekucji należności od Niemiec. Z udostępnionych przez RFN funduszy skorzystało ok. 99 proc. członków Stowarzyszenia Polaków Poszkodowanych przez III Rzeszę. Średnia wielkość świadczenia waha się od 500 do 5 tys. zł.
W Rzeszowie podczas V wojewódzkiego Zjazdu Delegatów SPP jego członkowie dyskutowali wczoraj na temat problemów Stowarzyszenia. Jak się okazało, największy niepokój władz rzeszowskiego SPP budzi brak funduszy na prowadzenie dalszej działalności. Głównym tego powodem jest gwałtowne zmniejszenie się liczebności członków. W ostatnich pięciu latach z ponad 3600 ich liczba zmalała do około 1200. Większość z nich zmarła, jednak pokaźna część została skreślona z listy z powodu długotrwałego nieopłacania składek członkowskich. Dziś Stowarzyszeniu brakuje funduszy nawet na opłacenie lokum. Wieloletnie starania o pomoc lokalnych władz samorządowych i administracyjnych nie przyniosły efektu. Zaprzestanie działalności dla wielu osób oznacza znaczne utrudnienie w dochodzeniu swoich praw. - Jeśli chcemy pomóc osobom, którym przysługuje pomoc humanitarno-socjalna, Stowarzyszenie musi istnieć. Bez niego wiele osób jeszcze oczekujących pomocy nie będzie w stanie jej załatwić. To są naprawdę duże pieniądze, które musimy wyegzekwować od Fundacji "Polsko-Niemieckie Pojednanie" - mówi Eugeniusz Misicki, prezes rzeszowskiego SPP.
Niemcy nie wywiązali się z zobowiązań
O ile wyegzekwowanie odszkodowań należnych byłym przymusowym robotnikom zatrudnianym na terenie obecnej Austrii odbyło się dość sprawnie, o tyle nadal pozostaje sprawa egzekucji należności od strony niemieckiej. - Austriacy wywiązali się ze wszystkich swoich zobowiązań wobec Polaków poszkodowanych przez III Rzeszę na terenie Austrii. Te sprawy zostały załatwione szybko i sprawnie - dodał Misicki. Nieco inaczej ta sprawa wygląda w Niemczech.
- Członkowie naszej organizacji tak naprawdę nigdy nie otrzymali odszkodowań, otrzymali świadczenia. Były one wypłacane niejako w trzech grupach: za pracę w przemyśle, na wsi i za roboty - powiedział nam Andrzej Machnowski, członek zarządu głównego SPP. Z udostępnionych przez stronę niemiecką funduszy skorzystało około 99 proc. członków SPP. Dysponentem środków jest Fundacja "Polsko-Niemieckie Pojednanie", która w tym roku zamierza zakończyć swoje działanie, przekształcając się w Instytut Historii. Fundacja jednak dysponuje jeszcze kwotą ok. 150 mln zł, które - jak chciałoby SPP - powinny trafić w ręce żyjących byłych przymusowych robotników.
Jednak nie wszystkie sprawy można załatwić z pomocą SPP. To m.in. kwestia dodatków do rent i emerytur dla byłych robotników, ubezpieczanych przez niemieckich pracodawców. Takie roszczenia należy składać indywidualnie, a Stowarzyszenie pomaga w załatwieniu formalności.
Dużego wysiłku wymaga także doprowadzenie do nowelizacji ustawy kombatanckiej, w której byli przymusowi robotnicy chcą być ujęci. Nadal brakuje też regulacji sprawy świadczeń dla małoletnich ofiar II wojny światowej.
Stowarzyszenie działa od 1988 roku. Jego zadaniem jest świadczenie pomocy ofiarom prześladowań niemieckich. Stowarzyszenie występuje w imieniu byłych przymusowych i niewolniczych robotników zatrudnionych na terenie III Rzeszy, tj. do władz Austrii i Niemiec. Kiedy SPP powstawało, liczyło 750 tysięcy członków, dziś jest ich już około 200 tysięcy.
Marcin Austyn, Rzeszów
"Nasz Dziennik" 2006-08-29
Autor: wa