Niemcy nie ratyfikują w tym roku traktatu lizbońskiego
Treść
Prezydent Niemiec, Horst Kohler, zapowiedział, że podpisze traktat lizboński. Jednocześnie jego biuro prasowe przyznało, iż końcowy podpis pod dokumentem zostanie złożony dopiero po rozstrzygnięciu przez Trybunał Konstytucyjny, czy Bundestag mógł przyjąć ten dokument i czy jest on zgodny z niemiecką konstytucją.
Horst Kohler podjął decyzję, informując, że zaaprobował treść traktatu i zapowiedział jego ratyfikację - powiedział w Berlinie rzecznik prasowy urzędu prezydenckiego Martin Kothe. Jednak ostateczny podpis zostanie złożony dopiero po tym, jak sędziowie Trybunału Konstytucyjnego rozstrzygną skargę posła CSU Petera Gauweilera i posłów lewicy.
Jak poinformował Martin Kothe, prezydent po zleceniu wielu ekspertyz prawnych uznał, że w zasadzie nie ma żadnych istotnych zastrzeżeń do treści traktatu, które uniemożliwiałyby jego ratyfikację.
Media niemieckie, komentując oświadczenie prezydenta, przyznają jednak, że jest to w dalszym ciągu jedynie wola polityczna, ponieważ w praktyce ciągle brakuje podpisu prezydenta pod dokumentem.
Na drodze ratyfikacji stanął polityk CSU Peter Gauweiler i politycy niemieckiej lewicy, którzy zaskarżyli w Trybunale Konstytucyjnym w Karlsruhe ratyfikację traktatu przez niemiecki parlament i prezydenta. Trybunał Konstytucyjny już teraz zapowiedział, że nie zdąży zająć się sprawą skargi w tym roku, co oznacza, że Niemcy w dalszym ciągu, pomimo szczerych chęci i licznych nacisków, na razie nie ratyfikują tego dokumentu.
Peter Gauweiler z partii CSU skierował skargę do Niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego i zażądał wstrzymania ratyfikacji tego dokumentu. Jego zdaniem, decydując się na ratyfikację nowej europejskiej konstytucji, niemiecki Bundestag przekroczył swoje kompetencje, ponieważ o tak doniosłym i ważnym wydarzeniu powinno decydować jedynie społeczeństwo w referendum. Na dowód tej tezy polityk CSU przytacza odpowiedni paragraf, gdzie w 146. punkcie obecnie obowiązującej niemieckiej konstytucji jest wyraźnie napisane, iż o jakiejkolwiek zmianie ustawy zasadniczej musi decydować społeczeństwo w referendum. Ponadto, jego zdaniem, nowa europejska ustawa zasadnicza stawia się ponad niemiecką konstytucją i jest zdecydowanie z nią sprzeczna.
W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" szefowa monachijskiego biura Petera Gauweilera, Gunda Merkel, stwierdziła, że w praktyce komunikat Horsta Kohlera nic nie zmienia, bo jego podpisu pod traktatem ciągle nie ma. - Nie wierzę, by Horst Kohler złamał obowiązujące zasady i podpisał traktat lizboński bez rozstrzygnięcia tej kwestii przez Trybunał Konstytucyjny - powiedziała nam Gunda Merkel.
Zdaniem Petera Gauweilera, słowa prezydenta, że aprobuje treść traktatu, mają pokazać rządowi i opinii publicznej, że jest on za ratyfikacją. Gauweiler wątpi, aby Trybunał Konstytucyjny zdążył w tym roku rozstrzygnąć tę kwestię.
Czy będą przestrzegane zasady polityczne?
W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" berliński adwokat Stefan Hambura przypomniał, że dobrym zwyczajem politycznym w Niemczech jest przestrzeganie zasady, iż w tego typu przypadkach prezydent składa swój podpis dopiero po uzyskaniu rozstrzygnięcia przez Trybunał Konstytucyjny. Tak było także w podobnej sytuacji w 2005 r., kiedy to Peter Gauweiler także zaskarżył proces ratyfikacji w Trybunale Konstytucyjnym i wstrzymał go. Wtedy Niemcy nie dokończyły ratyfikacji europejskiej konstytucji.
Zdaniem Hambury, Trybunał nie ośmieli się wydać takiego oświadczenia, które pozbawiłoby go w stosunku do unijnych instytucji prawnego i legislacyjnego znaczenia i umiejscowiło na poziomie jakiegoś niewiele znaczącego wojewódzkiego sądu.
- Przypomnę - powiedział nam berliński adwokat - że nawet były prezydent Niemiec Roman Herzog wielokrotnie przestrzegał, że traktat lizboński wchodzi i zabiera kompetencje narodowych instytucji. Dlatego zdaniem mecenasa, sędziowie Trybunału albo nie wydadzą żadnej konkretnej decyzji, stwierdzając, że na przykład odraczają postępowanie, lub wydadzą orzeczenie, w którym nie pozbawią się wpływu na niemieckie prawo na rzecz Unii Europejskiej.
Traktat lizboński jest ukochanym dzieckiem kanclerz Angeli Merkel, która od początku nie kryła, że porozumienie w sprawie ostatecznego kształtu nowego traktatu reformującego UE to wielki sukces, w którym Niemcy odegrały ważną rolę, gdyż to za ich prezydentury został skrystalizowany proces traktatu. Marzenie kanclerz to doprowadzenie do tego, aby nowy traktat wszedł w życie od 1 stycznia 2009 roku. Jak na razie plany te pokrzyżowała Irlandia, a także politycy niemieccy, o czym kanclerz udaje, że nic nie wie.
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2008-10-10
Autor: wa