Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Niemcy nie odpuszczają

Treść

Sąd Rejonowy w Nidzicy rozpatruje dwie sprawy o zwrot nieruchomości pozostawionych w Polsce przez obywateli Niemiec. Prawnicy zwracają uwagę, że tego typu sprawy będą się odbywały, bo państwo polskie zaniedbało kwestię rozwiązania tego problemu ustawowo. W dodatku, jak się okazuje, żaden z organów władzy nie prowadzi monitoringu na temat skali tego typu spraw.

Pierwsze postępowanie w Nidzicy dotyczy Kazimierza Smolińskiego, od którego Heinrich Lukaschewski domaga się zwrotu gospodarstwa lub rekompensaty finansowej. Drugi proces wytoczyła Anna Wendrof Sylwestrowi Milewskiemu i Dorocie Kobus o ustalenie prawa własności nieruchomości położonej we wsi Natać Wielka.
Lukaschewski, występując z pozwem, twierdzi, że nigdy nie zrzekł się obywatelstwa polskiego, co w jego opinii, otwiera mu drogę do odzyskania nieruchomości lub ewentualnego ekwiwalentu pieniężnego. Zdaniem senator PiS Doroty Arciszewskiej-Mielewczyk, sprawa obywatelstwa osób, które opuściły swoje majątki, nie jest taka jednoznaczna. - Twierdzę, że jest to duże zagrożenie, zwłaszcza wobec wyroku Najwyższego Sądu Administracyjnego, który stwierdził, że nigdy nikomu nie zabieraliśmy obywatelstwa - podkreśla Arciszewska-Mielewczyk. Jednak, jak dodaje, gdyby nawet tak było, "to państwo polskie powinno brać pod uwagę postępowanie tych osób w momencie, kiedy przyjmowali obywatelstwo niemieckie, gdzie warunkiem było zrzekanie się obywatelstwa polskiego. - Czyli wyrzeczenie się przynależności do bycia obywatelem RP - i dla mnie jest to taki punkt wyjścia. Przyjmowali różnego rodzaju profity, identyfikowali się z drugą stroną w sensie bycia Niemcem, udowadniali swoje pochodzenie i niech tak pozostanie - mówi senator.
Senator PiS Piotr Łukasz Andrzejewski zwraca uwagę, że następujące po sobie od 1989 r. ekipy rządowe w Polsce nie uregulowały i nie zamknęły ostatecznie spraw własności nieruchomości opuszczonych przez obywateli niemieckich. Ta sytuacja, zdaniem prawników, sprzyja składaniu pozwów do polskich sądów o zwrot mienia. Niestety, jak się okazuje, polskie władze nie są w stanie oszacować, jak duża jest to skala. Wioletta Paprocka, rzecznik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, oznajmia, że kwestią ewentualnego monitoringu liczby pozwów obywateli niemieckich w stosunku do Polski i jej obywateli zajmuje się Ministerstwo Skarbu Państwa. - Nie leży to w naszych kompetencjach. W tej części stroną zainteresowaną są starostowie lub Prokuratoria Generalna - oznajmia z kolei Maciej Wewiór, rzecznik MSP. Według niego, jeżeli sprawa dotyczy majątku o wartości powyżej jednego miliona złotych, wtedy leży ona w kompetencjach jednego z organów państwowych, który powołany jest przez Prokuratorię Generalną, natomiast w przypadku kwoty niższej - stroną bezpośrednio zainteresowaną są organy lokalne, np. starostowie.
Andrzejewski uważa, że problem rozstrzygania własności nieruchomości opuszczonych po wojnie przez obywateli niemieckich został niesłusznie pozostawiony do rozstrzygnięcia przez polskie sądownictwo, podczas gdy te sprawy powinny być rozwiązane ustawowo z mocy prawa. Potwierdza to Arciszewska-Mielewczyk. - My, jako państwo polskie, nie powinniśmy zapominać o skomplikowanych historycznych meandrach Polski i działać przede wszystkim na pożytek tych obywateli, którzy tu dziś mieszkają. Nie z własnej woli bowiem wpadli oni w tę pułapkę administracyjną, gdzie spycha się na nich wszelką odpowiedzialność za niedoróbki prawne czy funkcjonowanie wadliwego prawa jeszcze od czasów komunistycznych - konstatuje senator.
Po wczorajszych rozprawach Sąd Rejonowy w Nidzicy zdecydował się do 7 kwietnia odroczyć proces Smoliński - Lukaschewski o tzw. zasiedzenie w gospodarstwie w Kanigowie w woj. warmińsko-mazurskim, którego zwrotu żąda spadkobierca dawnych właścicieli. Z kolei w procesie Wendrof - Milewski strona powodowa nie wykazała żadnych dowodów, które by potwierdzały jej własność spornej nieruchomości. Sąd dał pani Wendrof miesiąc na ich przedstawienie.
Jacek Dytkowski
"Nasz Dziennik" 2009-02-25

Autor: wa