Niemcy nie mogą stawiać na Rosję
Treść
Z prof. Christianem Hackiem z Instytutu Nauk Politycznych i Socjologii Uniwersytetu w Bonn, autorem licznych publikacji dotyczących niemieckiej polityki zagranicznej, rozmawia Waldemar Maszewski
Jakie są obecnie główne cele niemieckiej polityki zagranicznej? Czy Niemcy skierują swoje sympatie w stronę Moskwy, czy Waszyngtonu?
- Głównym celem niemieckiej polityki zagranicznej jest wzmacnianie Unii Europejskiej i transatlantyckiego sojuszu, który wielka niemiecka filozof żydowskiego pochodzenia Hannah Arend nazwała "Atlantycką Cywilizacją". W tym sensie podstawowe wartości, jakie wykorzystuje Rosja w swojej polityce zagranicznej i wewnętrznej, nawet trochę nie przypominają zachodnich standardów, a być może nawet stale się od nich oddalają. I dlatego działania Putinowskiej Moskwy powinny być pilnie obserwowane nie tylko przez Niemców, ale także przez wszystkich Europejczyków. W szczególności ma to znaczenie w kwestii polityki zapewniającej bezpieczeństwo energetyczne.
Czy Polska powinna obawiać się wspólnych działań Berlina i Moskwy?
- Polska musi - i to nie tylko z powodów historycznych, ale przede wszystkim ze względu na własne interesy polityczne i ekonomiczne - uważać, aby nie doszło do jakiegoś cichego porozumienia pomiędzy Niemcami a Rosją, które pogorszyłoby niezależność Warszawy. Ale nie wydaje mi się, aby strona niemiecka reprezentowała taką strategię, aby razem z Rosją działać na niekorzyść Warszawy. Byłaby to krótkowzroczna polityka. Niemcy powinny w swoich relacjach z Moskwą nie tylko zważać na interesy Polski, ale także innych krajów Europy Środkowej i Wschodniej.
Czy można powiedzieć, że jednym z celów obecnej polityki Putina jest skłócenie państw Unii Europejskiej?
- Celem ZSRS zawsze było skłócenie państw Europy Zachodniej - z Europą Środkowowschodnią i z USA. To była główna zasada ZSRS w czasie zimnej wojny. Dzisiaj widzimy - szczególnie w energetyce - powrót podobnej polityki. Moskwa stara się bardzo niezręcznie wykorzystywać uzależnienia wszystkich krajów europejskich od rosyjskich surowców energetycznych. Putin próbuje każdy kraj powiązać z Moskwą oddzielnie, a tym samym osłabić wspólną europejską politykę energetyczną, której zadaniem jest zdecydowane przeciwstawienie się Rosji i zmuszenie jej do postępowania zgodnego z normalnymi zasadami wolnego rynku.
Czy stosunki Berlin - Waszyngton powinny zostać polepszone i czy dokona tego kanclerz Angela Merkel?
- Stosunki pomiędzy Waszyngtonem a Berlinem mają dla Niemiec centralne znaczenie i muszą być stale poprawiane. Pani kanclerz do tej pory postępowała w tej materii bardzo przezornie i dyplomatycznie, z jednej strony wskazując swoje krytyczne stanowisko - jak w sprawie wojny w Iraku, a z drugiej naciskając na prezydenta Busha w kilku ważnych globalnych kwestach - jak chociażby sprawa ocieplania klimatu.
Czy Niemcy powinny uzyskać stałe miejsce w Radzie Bezpieczeństwa ONZ - do czego tak usilnie dążą od wielu lat?
- Niemcy powinny dążyć do zdobycia stałego miejsca w Radzie Bezpieczeństwa ONZ zaraz po zjednoczeniu, na początku lat 90. Być może wtedy należało wykorzystać sytuację, kiedy Niemcy miały możliwość stawiania warunków w sytuacji kryzysu związanego z Irakiem, kiedy chodziło o wsparcie dla wojny irackiej ze strony Luftwaffe lub niemieckiej armii. Może wtedy miałoby to jakiś sens, natomiast teraz ten pociąg już daleko odjechał. Jednak kanclerz Schroeder w 1998 r. za wszelką cenę zaczął dążyć do uzyskania miejsca dla Niemiec w Radzie Bezpieczeństwa. Było to postępowanie ośmieszające, zupełnie niedyplomatyczne i spowodowało izolację Berlina. W tamtym okresie koalicja Zieloni/SPD ze swoją ONZ-owską polityką wyrządziła krajowi wiele szkody. Na tym tle jest dość niezrozumiałe, dlaczego Angela Merkel nadal popiera ten pomysł.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2007-11-13
Autor: wa