Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Niemcy nie kryją niepokoju

Treść

Niemieccy politycy i tamtejsi komentatorzy nie kryją zaniepokojenia wynikami wyborów parlamentarnych w Polsce. Tamtejsze media w pierwszych reakcjach na wyniki wyborów określiły je mianem "trzęsienia ziemi". Powszechnie przeważa opinia, że wybory wygrały partie, które zajmują "antyeuropejskie i antyniemieckie stanowisko".
Deputowany niemieckiej SPD Markus Meckel wyraził wczoraj zaniepokojenie z powodu niskiej frekwencji wyborczej w Polsce oraz dobrych wyników uzyskanych przez partie, które - jak określił - zajmują antyeuropejskie i antyniemieckie stanowisko. Meckel, który dotychczas kierował polsko-niemiecką grupą międzyparlamentarną, uważa, że rządy w Warszawie i Berlinie powinny ustalić pola przyszłej współpracy.
Zdaniem posła SPD, niemiecko-polskie stosunki staną się po wyborach trudniejsze. Nowy rząd w Warszawie będzie musiał wyjaśnić, jak zamierza prowadzić politykę wobec Europy, ponieważ pomiędzy koalicjantami PiS i PO występują w tej kwestii duże różnice. Meckel podkreślił, że sukcesy Polski w dziedzinie politycznej i gospodarczej opierają się na fundamencie europejskim i przynależności do UE. "Dlatego mam nadzieję, że nowy rząd zrozumie, iż popieranie niemiecko-polskiej współpracy oraz aktywna i konstruktywna rola w UE są zgodne z polskimi interesami" - napisał w specjalnym oświadczeniu Meckel.
Tymczasem największe niemieckie dzienniki ograniczyły się wczoraj do krótkich informacji na temat wyborów parlamentarnych w naszym kraju. "Prawica wygrywa wybory w Polsce" - napisał lapidarnie "Frankfurter Allgemeine Zeitung", dodając, że obie zwycięskie partie: "narodowo-konserwatywna partia Prawo i Sprawiedliwość" oraz "konserwatywno-liberalna Platforma Obywatelska", zamierzają utworzyć koalicję. W podobnym tonie piszą inne gazety. Na większy komentarz zdobył się jedynie dziennik "Berliner Zeitung", uznając skalę powyborczego osłabienia polskiej lewicy za zjawisko "zadziwiające i niebezpieczne". Autor komentarza obawia się zakłóceń w stosunkach Polski z Unią Europejską, w tym także z Niemcami. "Po tych wyborach Polska stanie się krajem z bezprecedensowo słabą jak na warunki europejskie lewicą, co jest zadziwiające i niebezpieczne. (...) W nowym parlamencie najuboższe grupy społeczne nie będą reprezentowane, gdyż lewica zdobędzie nie więcej niż pięćdziesiąt mandatów" - ubolewa komentator, dodając, że zmiana rządu w Polsce oznacza - z punktu widzenia Niemiec i innych krajów UE - odejście "wypróbowanych partnerów z obozu mieszczańskiego i lewicowego".
Także dziennikarze telewizji ARD obawiają się, że współpraca między Polską i Niemcami może stać się po wyborach trudniejsza. Warszawski korespondent ARD Robin Lautenbach wyjaśnił, że PO i PiS są bardzo krytycznie nastawione do projektu Centrum Przeciwko Wypędzeniom, forsowanego przez niemieckie ziomkostwa. Obie partie ostro reagują też na roszczenia majątkowe wysuwane przez niemieckich wypędzonych. Telewizja ARD przypomniała, że Lech Kaczyński grozi Niemcom reparacjami wojennymi. - Nastroje mogą bardzo szybko ulec pogorszeniu - straszył Lautenbach.
Jedynie dziennik "Financial Times Deutschland" pozytywnie ocenił wynik polskich wyborów. Gazeta uważa, że nowy polski rząd może stać się motorem reform w Unii Europejskiej. - Inaczej niż wyborcy niemieccy Polacy opowiedzieli się jednoznacznie za zmianą władzy - czytamy w opublikowanym wczoraj komentarzu dziennika. Jednak w osobnej korespondencji z Warszawy gazeta zwraca uwagę na to, że w polityce zagranicznej kierowane przez braci Lecha i Jarosława Kaczyńskich PiS stawia na "politykę konfrontacji" wobec Rosji i Niemiec.
KWM, PAP

Nasz Dziennik - 27 września 2005, Nr 225 (2330)

Autor: mj