Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Niemcy nie chcą euroobligacji

Treść

rzywódcy 27 krajów Unii Europejskiej omawiali wczoraj podczas wspólnej kolacji w Brukseli sposoby wyprowadzenia europejskiej gospodarki z recesji. Szanse na radykalne posunięcia są znikome, ponieważ Niemcy, korzystając na kryzysie, grają na zwłokę. Decyzje odnośnie do forsowanego przez Francję "paktu wzrostu" zapadną dopiero pod koniec czerwca.

Przywódcy 27 państw Unii Europejskiej spotkali się wczoraj w Brukseli, by zastanowić się podczas wspólnej kolacji, jak pobudzić do wzrostu gospodarkę europejską, która stopniowo pogrąża się w recesji na skutek prowadzonej paneuropejskiej operacji cięcia deficytów w poszczególnych krajach. Politycy, jak na razie, mają bardzo niewiele do zaproponowania. Najbardziej konkretny kształt przybrała propozycja emisji obligacji infrastrukturalnych o nader skromnej wartości 230 mln euro, które zostaną przeznaczone na sfinansowanie projektów inwestycyjnych w energetyce, nowych technologiach i badaniach naukowych. Środki na ten cel z niewykorzystanych unijnych funduszy już się znalazły w bieżącym budżecie, ale ich uruchomienie nastąpi nieprędko, albowiem wymaga to jeszcze akceptacji Parlamentu Europejskiego oraz Rady Europejskiej. Sama propozycja, notabene, już od października ubiegłego roku przewraca się bezowocnie w szufladach Komisji Europejskiej. - To niewiele - przyznał sprawozdawca PE, szwedzki deputowany Goran Faerm. - Ale wdrożenie tego programu pilotażowego da nam wiedzę o rynkach w Europie - dodał.
Znacznie poważniej brzmi kolejna propozycja na rzecz wzrostu, która zmierza do wzmocnienia 10 miliardami euro kapitału Europejskiego Banku Inwestycyjnego. To pozwoliłoby zwiększyć jego zdolność pożyczkową na rzecz nowych inwestycji w krajach Unii. Chociaż nie wiadomo na razie, kto, z jakich środków i kiedy wzmocni EBI. Już dziś urzędnicy unijni obliczają, jak wielkie wygeneruje on inwestycje. - Gwarancje finansowania na 230 mln euro w powiązaniu z pożyczkami z EBI i sektorem prywatnym mogłyby zaowocować inwestycjami na kwotę 4,6 mld euro - wyliczyła Komisja Europejska.

Co z euroobligacjami?
Bardziej radykalne posunięcia na rzecz wzrostu forsuje prezydent Fran÷ois Hollande, wspierany przez premierów Włoch i Hiszpanii. Chodzi o emisję wspólnych euroobligacji przez strefę euro. Ten mechanizm pozwoliłby przesunąć część odpowiedzialności za eurodługi na państwa beneficjentów wspólnej waluty, które najwięcej na niej skorzystały, a krajom zagrożonym niewypłacalnością zredukować koszty pozyskania finansowania z rynków, odciążając ich finanse publiczne. Oczywiście dla głównego beneficjenta unii walutowej, tj. Niemiec, wspomniane rozwiązanie byłoby niekorzystne finansowo, toteż tutejsi politycy niemal codziennie podkreślają, że z ich strony zgody na euroobligacje nie należy oczekiwać. Berlin nie godzi się także na zwiększenie kompetencji Europejskiego Banku Centralnego, aby mógł on skupować na szerszą skalę obligacje zagrożonych członków strefy w celu ograniczenia ich rentowności, ani też na rekapitalizację europejskiego sektora bankowego ze środków Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego, który ma ruszyć od lipca. Na brak zrozumienia beneficjentów natrafia też propozycja KE zwiększenia do 972 mld euro nowego siedmioletniego budżetu UE na lata 2014-2020. Napotkała ona opór ze strony tzw. płatników netto, którzy w wystosowanym przed kilkoma miesiącami liście domagają się obniżenia budżetu UE o całe 100 mld euro.

Świat boi się o euro
Niekończącym się szczytom Unii, które nie przynoszą żadnych rozwiązań, z coraz większym niepokojem przyglądają się państwa z pozostałych części świata. Nasila się obawa, że ów europejski danse macabre strąci w kryzys całą globalną gospodarkę. - Konsolidacja fiskalna sama z siebie, bez elementów wsparcia wzrostu, zaszkodzi długofalowej perspektywie unii gospodarczej - ostrzegł zastępca sekretarza generalnego OECD Pier Carlo Padoan. Na ten sam aspekt sprawy wskazała Christine Lagarde, szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego. - Państwa członkowskie eurostrefy nie mają możliwości posłużenia się bodźcem fiskalnym dla pobudzenia wzrostu - zwróciła uwagę Lagarde.
Wczorajsza wspólna kolacja polityków UE miała charakter nieformalnego spotkania w celu skonfrontowania i przedyskutowania rozmaitych propozycji. - Nie powinno być żadnych tematów tabu - zachęcał szef Rady Europejskiej Herman Van Rompuy w liście skierowanym do uczestników kolacji. Podjęcie konkretnych decyzji odłożono do czasu kolejnego szczytu UE, który odbędzie się w Brukseli 28-29 czerwca, a zatem gdy znane już będą wyniki ponownych wyborów w Grecji.

Małgorzata Goss

Nasz Dziennik Czwartek, 24 maja 2012, Nr 120 (4355)

Autor: au