Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Niemcy mówią "nein"

Treść

Do polskiej ambasady w Berlinie wpłynęły protesty przeciwko budowie w naszym kraju elektrowni jądrowej, a minister do spraw ochrony środowiska landu Brandenburgia Anita Tack w oficjalnym piśmie do Ministerstwa Gospodarki radzi Polsce odstąpienie od realizacji tego projektu. Niemieccy politycy zaskarżyli polskie plany także w Komisji Europejskiej.
Konsultacje graniczne dały Niemcom prawo do zgłaszania uwag i zastrzeżeń do naszego programu jądrowego, jeśli chodzi o strategiczną ocenę oddziaływania tych inwestycji na środowisko. I Niemcy z tego prawa korzystają, próbując zablokować budowę elektrowni atomowej nad Wisłą. Ministerstwo Gospodarki unika odpowiedzi na pytanie o treść niemieckiego stanowiska, zaś rzecznik prasowy polskiej ambasady Jacek Biegała zaprzeczył w rozmowie z "Naszym Dziennikiem", jakoby wpłynęły do ambasady jakiekolwiek oficjalne niemieckie dokumenty w tej sprawie.
Jednak ministerstwo środowiska landu Brandenburgia potwierdza, że przedstawiło polskiej stronie oficjalne stanowisko w postaci pisma minister Anity Tack. Sugeruje ona, by Polska odstąpiła od planów budowy elektrowni jądrowych i jednocześnie proponuje ewentualną pomoc przy przekierunkowywaniu polskiej energetyki na odnawialne źródła energii. Brandenburgia wskazuje na zagrożenie ewentualną awarią atomową, tym bardziej że - jak pisze niemiecka minister - nawet po 25 latach po Czarnobylu w niektórych regionach Niemiec w środowisku dokumentowane są izotopy promieniotwórcze. Ponadto Anita Tack przypomina, że Niemcy całkowicie odchodzą od jądrowej energii na rzecz odnawialnej i dlatego takie rozwiązania proponują też nam. Poza tym niemiecka minister już teraz martwi się o nasze kieszenie, twierdząc, że coraz bardziej rosną koszty magazynowania odpadów radioaktywnych. Minister Brandenburgii ma nadzieję, że jej wnioski i sugestie "nie będą przez Polaków odebrane jako mieszanie się w wewnętrzne sprawy Polski, lecz jako prawdziwy wyraz olbrzymiej troski w związku z zagrożeniami stosowania takiej technologii wysokiego ryzyka również dla graniczącego z Polską kraju Brandenburgia". Tack twierdzi, że Polacy nie docenili tych zagrożeń.
Także władze landu Meklemburgia-Pomorze Przednie od początku ostro krytykują polski program jądrowy. We wszystkich powiatach graniczących z Polską masowo zbierane są podpisy pod protestami przeciwko ewentualnej budowie u nas siłowni jądrowej. Land Saksonia również protestuje przeciwko polskiej elektrowni atomowej. Co prawda tamtejszy minister środowiska Frank Kupfer przyznał, że decyzja o ewentualnej budowie elektrowni jądrowej jest suwerenną polską decyzją, "ale jednak - wziąwszy pod uwagę niedawną katastrofę w Japonii - Niemcy są bardziej ostrożni i muszą mieć prawo do sprawdzenia wszelkich wątpliwości związanych z polskim programem jądrowym".
Politycy z frakcji Zielonych z Brandenburgii, Meklemburgii-Pomorza Przedniego oraz Berlina zaskarżyli polskie plany budowy elektrowni atomowej do Komisji Europejskiej, o czym został kilka dni temu poinformowany polski rząd. Niemieccy politycy mają zastrzeżenia do dokumentu na temat oceny oddziaływania na środowisko planowanej elektrowni jądrowej. Według nich jest on sporządzony błędnie i niefachowo, poza tym jest sprzeczny z unijnym prawem, które zapewnia i gwarantuje konsultacje z władzami przygranicznych terenów innych państw, czego polska strona miała nie dochować.
Również społeczeństwo niemieckie, odpowiednio nastawione przez media, jest w dużej części przeciwne ewentualnej budowie po polskiej stronie elektrowni atomowej. W ostatnich dniach w niemieckiej prasie i internecie rozpętała się wręcz antypolska kampania, a przeciwnicy budowy zapowiadają, że zrobią wszystko, aby uniemożliwić nasze plany energetyczne. Niemcy oczywiście odrzucają oskarżenia, iż chcą decydować o tym, jak ma wyglądać polski przemysł energetyczny, ale nie da się ukryć, że rząd przy pomocy ekologów dba o własne interesy, choć ci sami ekolodzy nie byli tak pryncypialni w sprawach ochrony środowiska naturalnego przy okazji budowy Gazociągu Północnego. W dodatku Niemcy prowadzą kampanię, aby nakłonić Polaków zwłaszcza do inwestowania w energetykę wiatrową, oferując nam oczywiście sprzedaż swoich technologii, bo niemieckie firmy przodują w tej dziedzinie i szukają dla siebie także nowych rynków zbytu.

Waldemar Maszewski, Hamburg

Nasz Dziennik Poniedziałek, 9 stycznia 2012, Nr 6 (4241)

Autor: au