Niemcy demontują traktat po kawałku
Treść
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego w Karlsruhe dał w Niemczech asumpt do poważnej dyskusji na temat skutków wejścia w życie traktatu lizbońskiego. Już dziś widać, że dyskusja ta będzie się toczyła w głównym nurcie polityki niemieckiej. Liderzy Unii Chrześcijańsko-Społecznej (CSU) nie zamierzają się spieszyć z uchwalaniem ustaw okołotraktatowych, których przygotowanie wymusiło orzeczenie trybunału. Twierdzą, że należy je opracować rzetelnie, raczej nie przed wrześniowymi wyborami do Bundestagu. W pierwszej fazie kwestionowania zasad konstrukcji unijnego superpaństwa CSU domaga się przede wszystkim zapisu, że wszelkie istotnie zmiany instytucjonalne i prawne w Unii Europejskiej powinny być odtąd przeprowadzane poprzez referenda. A władze poszczególnych landów chcą prace nad tymi ustawami wykorzystać dla zwiększenia swojej decyzyjności w procesach unijnych.
Już nikt nie ma wątpliwości, że obiecany przez kanclerz Angelę Merkel terminarz w kwestii nowelizacji ustaw okołotraktatowych wymaganych do ratyfikacji traktatu z Lizbony będzie bardzo trudno zrealizować. Politycy CSU argumentują, że zależy im na dobrym prawie i dlatego nie mają zamiaru ulegać jakimkolwiek naciskom co do terminów.
Zdaniem CSU, wszelkie istotne zmiany instytucjonalne i prawne w Unii Europejskiej, jak na przykład próby stworzenia państwa europejskiego, powinny być zatwierdzane bądź nie poprzez referenda.
- Byłoby dobrze, gdyby podczas przyszłych zmian traktatów Unii Europejskiej decyzje Bundestagu i Bundesratu uzupełniano także poprzez referendum - powiedział sekretarz generalny CSU Alexander Dobrindt. W kwestii nacisków politycznych, aby za wszelką cenę dotrzymać terminarza ratyfikacji nakreślonego przez kanclerz Niemiec, Alexander Dobrindt wspólnie z szefem partii Horstem Seehoferem oświadczyli, że być może zmiany ustawowe w zakresie ustaw kompetencyjnych zostaną dokonane jeszcze we wrześniu, ale raczej nastąpi to już po wyborach parlamentarnych.
Thomas Silberhorn, poseł CSU odpowiedzialny za kwestie unijne, zapowiedział wprost, że w zamian za zgodę na ustawę kompetencyjną bawarscy chadecy oczekują wyjścia naprzeciw ich postulatom. Politycy CSU swoje żądania co do zmian w ustawach okołotraktatowych sprecyzują podczas najbliższego posiedzenia władz partii. Odbędzie się ono 14 i 15 lipca w Górnej Frankonii, w klasztorze Banz.
Stanowisko Unii Chrześcijańsko-Społecznej w sprawie traktatu lizbońskiego poparli także przedstawiciele niemieckich landów. Ku zaskoczeniu obserwatorów, Wolfgang Reinhart (CDU), przewodniczący Konferencji Krajowych Ministrów do spraw Europy, zażądał dla władz lokalnych w obszarze traktatu reformującego UE zwiększenia zakresu współdecydowania. - Czasy, kiedy to rząd Niemiec wraz z innymi rządami za zamkniętymi brukselskimi drzwiami podejmował decyzje, zdecydowanie i nieodwracalnie minęły. Teraz wiele spraw można będzie załatwić pod warunkiem ewidentnej zgody Bundestagu i Bundesratu, dotąd w tym zakresie obowiązywały jedynie luźne ustalenia - stwierdził w jednym z wywiadów Reinhart. Polityk CDU poinformował ponadto, że już w lipcu konferencja ministrów do spraw Europy planuje wypracowanie przez wszystkie landy wspólnego stanowiska w tej sprawie. Zdaniem Reinharta, władze poszczególnych landów chcą zwiększyć swoją decyzyjność w procesach unijnych, szczególnie w sprawach związanych z lokalną administracją, prawem karnym i rodzinnym.
Dyskusje wśród niemieckich polityków pokazują, że raczej nie będzie można utrzymać terminarza nakreślonego przez kanclerz Angelę Merkel, aby jeszcze w tym roku dokończyć w Niemczech proces ratyfikacji traktatu z Lizbony. Zgodnie z tym terminarzem, deputowani postanowili jeszcze podczas tej kadencji Bundestagu, 26 sierpnia zebrać się na nadzwyczajnym posiedzeniu. Miało się podczas niego odbyć pierwsze czytanie stosownego projektu ustawy wymaganej przez Trybunał Konstytucyjny do ratyfikacji traktatu z Lizbony. Drugie i trzecie czytanie zaplanowano na 8 września. Bundesrat miał zająć się nowymi ustawami 18 września, co jest swoistym rekordem, gdyż normalnie izba wyższa parlamentu zbiera się zazwyczaj w trzy tygodnie po trzecim czytaniu. Zgłaszane w coraz większej ilości wątpliwości i zastrzeżenia do traktatu najprawdopodobniej spowodują, że terminy te przestaną być realistyczne.
Wiedzą o tym doskonale politycy innych partii (euroentuzjastycznych) - Zielonych, SPD i FDP. Ugrupowania te - jak informuje agencja DPA - ostro krytykując polityków CSU, zażądały od kanclerz Angeli Merkel, aby wykorzystała swoją silną pozycję i postawiła "antytraktatowym" kolegom jasne granice, których przejście będzie niemożliwe do spełnienia. A wszystko po to, by za wszelką cenę utrzymać zaplanowany termin ratyfikacji traktatu.
Jeszcze wczoraj rzecznik rządu Thomas Steg wyraził nadzieję na szybkie przyjęcie ustawy kompetencyjnej. - Jesteśmy optymistami, że uda się to jeszcze przed wyborami do Bundestagu - powiedział.
Polityk CDU Guenther Kirchbaum, zdając sobie sprawę z możliwości nawet całkowitego demontażu traktatu, przestrzega polityków CSU przed stawianiem nadmiernych żądań, które de facto opóźnią niemiecki proces ratyfikacji. Jego zdaniem, jeżeli w Wielkiej Brytanii w wyniku przyspieszonych wyborów wygrają konserwatyści i przeprowadzą w sprawie traktatu dodatkowe referendum, a w Niemczech wciąż nie będzie on ratyfikowany, to wtedy Bundestag "być może w ogóle już nie będzie miał się do czego spieszyć".
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2009-07-07
Autor: wa