Niemcy cieszą się z kontaktów z Rosją
Treść
Niemieckie media chwaliły wczoraj kanclerz Angelę Merkel za wyniki jej wizyty w Rosji, gdzie opowiedziała się za budową Gazociągu Północnego, omijającego Polskę, Ukrainę, Białoruś i kraje nadbałtyckie. Szczególne pochwały szefowa niemieckiego rządu zebrała za to, że "odważyła się" rozmawiać z prezydentem Władimirem Putinem na temat rosyjskiej polityki wobec Czeczenii.
Kanclerz Niemiec Angela Merkel zapowiedziała w poniedziałek w Moskwie, że będzie wspierać realizację programów pomocowych Unii Europejskiej dla Czeczenii. Media w Niemczech kładą wyjątkowy nacisk na tę część wizyty Merkel, jako sygnał niemieckiego zainteresowania sprawami praw człowieka w Rosji. Faktem jest, iż jest to zupełnie nowa jakość w stosunkach obydwu krajów, gdyż Schroeder - pomimo wielu słów krytyki - nigdy tego nie zrobił. Wątpliwe jest jednak, by wywarło to poważniejszy wpływ na zachowanie władz rosyjskich.
Mimo to niemieckie media nie szczędziły nowej kanclerz pochwał. "Merkel swoim uśmiechem zawładnęła Kremlem" - napisał hamburski "Bild Zeitung", komentator telewizji ARD, w dowód uznania dla pani kanclerz, zamierza zdejmować przed nią kapelusz, a "Hamburger Abendblatt" pisze o początku nowej, zupełnie innej przyjaźni niemiecko-rosyjskiej. Merkel chwalili także niemieccy politycy, którzy uznali dwie ostatnie wizyty nowej kanclerz (do Waszyngtonu i Moskwy) za duży sukces.
W konsekwencji poniedziałkowego spotkania w Moskwie kanclerz Niemiec i prezydent Rosji Władimir Putin zapowiedzieli dalsze poszerzenie i pogłębienie stosunków między obydwoma krajami. Angela Merkel zrobiła w Moskwie bardzo pozytywne wrażenie - piszą niemieckie media. Podobnego zdania są niemieccy politycy. Pozytywnie waszyngtońską i moskiewską wizytę ocenia zarówno CDU, jak i SPD. Specjalista SPD do spraw zagranicznych Markus Meckel chwalił Merkel zarówno za rozmowy na tematy polityczne i gospodarcze, jak i za jej wypowiedzi o sytuacji w Czeczenii i spotkania z opozycyjnymi organizacjami w Moskwie.
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2006-01-18
Autor: ab