Niemcom ciąży odpowiedzialność
Treść
Niemieckie media, aby odwrócić uwagę od kłopotów własnego państwa w związku z ratyfikacją traktatu lizbońskiego, zarzuciły torpedowanie reform w Unii Europejskiej... polskiemu prezydentowi.
Prezydent Horst Koehler poinformował, że w związku z tym, iż deputowany CSU Peter Gauweiler oraz lewica złożyli do Trybunału skargę przeciwko traktatowi lizbońskiemu, wstrzymuje się od złożenia swojego podpisu pod dokumentem aż do momentu rozstrzygnięcia problemu przez sędziów. Oznacza to, że Niemcy nie dokończyły i na razie nie dokończą ratyfikacji traktatu lizbońskiego.
Jednak niemieckie media, być może z inspiracji niektórych polityków, wolą pominąć rolę Niemiec w widocznym, stopniowym upadku traktatu, usiłując obarczyć odpowiedzialnością Polskę i Czechy. Dla większości niemieckich mediów brak podpisu prezydentów Polski i Czech stanowi torpedowanie reform UE, natomiast brak niemieckiego podpisu to jedynie "wstrzymanie procesu". Hamburski "Der Spiegel" stwierdza, iż Lech Kaczyński, zapowiadając, że bierze pod uwagę niezłożenie podpisu pod traktatem, torpeduje przygotowane reformy unijne. W podobnym tonie wyraża się dziennik "Die Welt", który przypomina także, iż PiS od początku sprzeciwiało się Karcie Praw Podstawowych. Kaczyński to, zdaniem "Die Welt", nie jedyny problem, bowiem niechętny dokumentowi jest także prezydent Czech Vaclav Klaus. Zdaniem niemieckiego dziennika, przez takie eurosceptyczne postawy nowego przewodniczącego Unii Europejskiej Nicolasa Sarkozy'ego czekają trudne negocjacje.
Monachijski tygodnik "Focus" również krytykuje Lecha Kaczyńskiego. Pisze, iż polski prezydent, odmawiając podpisu, wstrzymuje reformy. Twierdzi, że stanowisko Kaczyńskiego jest ciosem dla obejmującego przewodnictwo w UE Nicolasa Sarkozy'ego.
Postawa niemieckich komentatorów nie dziwi, jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że zawsze mieli oni problem ze spoglądaniem na rzeczywistość wyłącznie z niemieckiego punktu widzenia.
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2008-07-02
Autor: ab