Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Niekompetencja i pycha

Treść

Niemal z każdym dniem spada poparcie dla nowych władz Ukrainy. Opublikowane niedawno badania sondażowe pokazują, że szybko powiększa się liczba Ukraińców negatywnie oceniających pracę prezydenta Wiktora Juszczenki oraz premier Julii Tymoszenko. Zarzuca się im nie tylko niekompetencję, ale także powiązania z ludźmi starego reżimu i obnoszenie się z bogactwem w sytuacji, gdy znaczna część ukraińskiego społeczeństwa żyje w przerażającej biedzie.
Według danych opublikowanych niedawno przez Centrum Badań Politycznych i Społecznych "Socis", w porównaniu z majem liczba osób negatywnie oceniających pracę prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki wzrosła w sierpniu z 15 do 31 proc. Jeszcze gorsze notowania ma premier Julia Tymoszenko. O ile w maju negatywnie oceniało jej pracę 18 proc. Ukraińców, o tyle w sierpniu ich liczba wzrosła do 33 proc. Najmniej negatywnego elektoratu zyskał przewodniczący Rady Najwyższej Wołodymyr Łytwyn. W sierpniu źle jego pracę oceniało 16 proc. Ukraińców, czyli o 4 proc. więcej niż w maju (12 proc.).
W maju 2005 r. pozytywnie działalność prezydenta Juszczenki oceniało 60 proc. respondentów, premier Julii Tymoszenko 61 proc., zaś Łytwyna 51 proc. W tym miesiącu notowania te spadły odpowiednio do poziomu 42, 43 i 40 proc.
Potencjalnym wyborcom nie podoba się, że ludzie, którzy doszli do władzy na fali zrywu narodowego na Ukrainie, nie realizują swoich obietnic w zakresie poprawy poziomu życia ludności. Obecne władze, podobnie jak działo się to za reżimu Leonida Kuczmy, zawyżają dane statystyczne dotyczące swoich "sukcesów". Tymczasem realna inflacja jest o wiele większa, niż deklaruje rząd. Ukraińcy nie mogą się także doczekać realizacji obietnic w sprawie rozliczenia afer korupcyjnych poprzedniej ekipy rządzącej.
Na spadek popularności rządzących Ukrainą polityków ma wpływ nie tylko brak sukcesów na arenie gospodarczej, ale także (a może przede wszystkim) nieskromny styl ich życia. Niezależny politolog ukraiński Oleksandr Majstrenko uważa, że politycy, którzy doszli do władzy w wyniku pomarańczowej rewolucji, nie wykazali się odpornością na demoralizujący wpływ sprawowania władzy. Na potwierdzenie swojej tezy przytoczył on przypadek zatrzymania 19-letniego syna prezydenta - Andrija Juszczenki, który jeździ samochodem za ponad 200 tys. dolarów. - Żaden odpowiedzialny polityk, nawet z zamożnego kraju, nie pozwoliłby na coś takiego swoim dzieciom. Tymczasem dzieje się to na Ukrainie, która zajmuje jedno z ostatnich miejsc na świecie, jeżeli chodzi o stopę życiową - twierdzi politolog.
Często brak realizacji zapowiadanych reform tłumaczy się bliskimi powiązaniami prezydenta z ludźmi dawnego reżimu. "Ukraińska Prawda" poinformowała niedawno, że przebywający obecnie w USA były major służb specjalnych Mykoła Melnyczenko zarzucił Juszczence, iż wszedł w sojusz z przewodniczącym parlamentu Łytwynem, który w 2000 r. był szefem administracji ówczesnego prezydenta Leonida Kuczmy i inspiratorem fizycznego zniszczenia opozycyjnego dziennikarza Gieorgija Gongadzego. Melnyczenko, który wywiózł na Zachód nagrania mające świadczyć, że zabójstwo dziennikarza zlecił sam Kuczma, wytknął także obecnemu prezydentowi, iż w sierpniu serdecznie pozdrowił Kuczmę z okazji urodzin i zaprosił na uroczystości z okazji Dnia Niepodległości 24 sierpnia.
Jeszcze gorszą opinię od prezydenta ma premier Julia Tymoszenko. Zarzuca się jej nie tylko niekompetencję, ale także brak elementarnej skromności i osobistej uczciwości. Chociaż należy ona do najbogatszych osób na Ukrainie, zadeklarowała swój roczny dochód w wysokości 65 tys. hrywien (ok. 13 tys. USD). Tymczasem, jak zauważa Oleksandr Majstrenko, sama jej torebka kosztuje 2140 USD, "nie mówiąc już o kosztownych sukienkach, które zmienia codziennie". Cena jednej takiej kreacji sięga przeciętnie 2 tys. USD. Politolog powołuje się tu na publikację "Ukraińskiej Prawdy", w której obliczono, że tylko na ubrania premier Tymoszenko wydaje rocznie ponad 31 tys. 120 USD, co prawie trzykrotnie przewyższa zadeklarowane roczne zarobki liderki pomarańczowej rewolucji. - Jak więc można wierzyć premier Ukrainy, która nawet w deklaracji swoich dochodów podaje nieprawdę - konkluduje Majstrenko.
Z kolei korespondent amerykańskiego dziennika "Wall Street Journal" Mathew Brzeziński uważa, że w swoim dobrze pojętym interesie premier Tymoszenko powinna zadeklarować swoje prawdziwe dochody. W opublikowanej niedawno książce "Casino Moskwa", w której poświęcił on Julii Tymoszenko cały rozdział ("Kobieta warta 11 miliardów"), napisał on, że powinna ona zrozumieć, iż wyborcy są o wiele mądrzejsi, niż jej się wydaje. - To bardzo śmieszne z jej strony robić z siebie biedną babcię, gdy życie pokazuje coś zupełnie przeciwnego - oświadczył amerykański dziennikarz w wywiadzie dla ukraińskiej sekcji "Radia Swoboda". A jednak Julia Tymoszenko niepomna na ostrzeżenia zadeklarowała swego czasu, że ma na rachunku tylko 200 dolarów. Chociaż Brzeziński skomentował to żartobliwie, że ubierając się w najdroższych sklepach świata, nie sztuka doprowadzić swój rachunek do takiego stanu, przeciętnym Ukraińcom nie jest do śmiechu i podobne bezczelne, świadczące o braku szacunku deklaracje zrażają potencjalnych wyborców.
Julia Tymoszenko nie jest także wolna od oskarżeń o korupcję. Przewodnicząca organizacji społecznej "Wicze Ukrainy" Inna Bogosłowśka oskarżyła niedawno premier o korupcyjne powiązania z Prywatbankiem. Jej oświadczenie było reakcją na ustalenia, jakie podjęto w czasie zeszłotygodniowego zebrania akcjonariuszy kombinatu metalurgicznego Nikopolskie Przedsiębiorstwo "Ferrostop" w mieście Ordżonikidze. Według Bogosłowśkiej, Prywatbank z pomocą Julii Tymoszenko chce w związku z prywatyzacją kombinatu "Ferrostop" bezprawnie obsadzić stanowiska kierownicze tego kombinatu swoimi ludźmi. Liderka "Wicze Ukrainy" zapewnia, że ma dowody na korupcyjne powiązania premier Ukrainy z kierownictwem Prywatbanku.
Eugeniusz Tuzow-Lubański, Kijów

"Nasz Dziennik" 2005-09-06

Autor: ab