Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Niech się martwi Europa

Treść

Według informacji podanych przez agencję Associated Press, Pentagon wydał rozkaz wstrzymania operacji militarnych w Libii amerykańskiemu lotnictwu i marynarce wojennej. USA oczekują, że pełną odpowiedzialność za wspieranie libijskich rebeliantów wezmą teraz na siebie europejscy członkowie NATO.
Associated Press powoływała się na anonimowe źródła w Pentagonie. Samoloty US Force pozostaną w natowskich bazach w Europie, podobnie jak okręty US Navy, w tym lotniskowce, które nie opuszczą zajmowanych pozycji i w pewnych okolicznościach będą mogły brać udział w akcjach bojowych w Libii. Będzie to jednak możliwe tylko pod dwoma warunkami: taką prośbę wystosuje dowództwo Paktu Północnoatlantyckiego, a rozkaz o podjęciu działań militarnych wyda prezydent Barack Obama. Tym samym Amerykanie wymuszają na Europejczykach wzięcie pełnej odpowiedzialności za losy operacji skierowanej przeciwko Muammarowi Kaddafiemu; to zadanie spadnie głównie na Paryż i Londyn. Zdaniem ekspertów, Waszyngton boi się, że operacja w Libii może potrwać jeszcze długo, a Biały Dom chce uniknąć konieczności wysyłania kolejnych jednostek na Morze Śródziemne. Do tej pory akcja w Libii kosztowała Pentagon około 550 milionów dolarów.
Najbardziej zażarte walki pomiędzy zwolennikami dyktatora Libii Muammara Kaddafiego a jego przeciwnikami trwają w Misracie, a także w mieście Brega, ważnym porcie naftowym położonym na wschodzie kraju. Według najnowszych doniesień rebelianci zajęli miejscowy uniwersytet znajdujący się na przedmieściach i przesuwają się w głąb miasta. Co najmniej 13 osób zginęło w wyniku omyłkowego nalotu sił koalicyjnych na ich konwój zmierzający z Addżabiji do Bregi. Przedstawiciele sił rebelianckich stwierdzili, że do tego incydentu doprowadziły najprawdopodobniej salwy oddane w powietrze, które mogły sprowokować myśliwce NATO do odpowiedzi. Zdaniem tymczasowego rządu libijskiego, za sytuację tę odpowiedzialny jest brak dyscypliny panujący w szeregach rebelii. Opozycyjni przywódcy zaznaczają jednak, że zamierzają wprowadzić pełen profesjonalizm we wszelkich działaniach militarnych swoich wojsk. Już obecnie do zadań na froncie wysyłani są wyłącznie ci żołnierze, którzy mają za sobą choćby minimalne przeszkolenie.
Obie strony wydają się być zdeterminowane do walki i nie zamierzają oddawać pola. - Tego kraju nie stać, aby znosić obie strony. Zrobimy wszystko, co trzeba, żeby wyzwolić naszą ojczyznę - mówił rzecznik rebeliantów Iman Bugaighis. - Zreorganizowaliśmy wszystkie nasze siły. Nasza armia walczy obecnie na froncie, ale tuż za nią działają oddziały ochotnicze - dodał. Pomimo informacji podawanych przez przeciwników Kaddafiego o zajęciu w sobotę przez ich oddziały Bregi, wciąż w licznych częściach miasta ludzie padają ofiarami snajperów Kaddafiego. Zajęty właśnie przez opozycję uniwersytet miał być jedną z siedzib żołnierzy pułkownika. Inne miasta, w których doszło do konfrontacji między oboma stronami, to Jafran i Zitan. Dzielnice mieszkalne w Jafranie zostały ostrzelane rakietami Grad, zginęły tam co najmniej dwie osoby. Z kolei po silnym ostrzale miejscowości Zitan do miasta wjechały czołgi Kaddafiego. Jak informują świadkowie, zwolennicy dyktatora strzelali na oślep. Korespondenci podają, że pomimo już ponad sześciu tygodni walk szala zwycięstwa nie przechyla się na żadną stronę. Bo też ani Kaddafi, ani jego przeciwnicy nie posiadają wystarczających sił, aby skłonić przeciwnika do podjęcia rozmów pokojowych.
Sytuacja w Libii niepokoi także Watykan. Zdaniem Andrei Tornielliego z dziennika "La Stampa", Stolica Apostolska zdawała się na początku popierać interwencję autoryzowaną przez ONZ. Jednakże późniejszy apel o zawieszenie broni świadczy o zmianie stanowiska Kurii Rzymskiej. Jak zauważył, watykańska dyplomacja działa w przypadku tego konfliktu zdecydowanie bardziej powściągliwie i ogranicza publiczne zajmowanie stanowiska, zdecydowanie bardziej niż podczas zajść w Kosowie, Afganistanie czy Iraku.
Łukasz Sianożęcki
Nasz Dziennik 2011-04-04

Autor: jc