Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Niech NATO nie czeka z założonymi rękami

Treść

Narodowa Rada Libijska oskarża NATO, iż sojusz zachowuje się zupełnie bezczynnie, podczas gdy armia dyktatora kraju Muammara Kaddafiego zabija cywili w Misracie i innych miastach, gdzie toczą się walki. Rzecznik Paktu Północnoatlantyckiego Carmen Romero odpowiedziała niezwłocznie, że NATO ma bardzo jasny mandat ONZ i zamierza zrobić wszystko, by chronić ludzi. Zdaniem rebeliantów, jeśli Zachód dalej będzie zwlekał ze zdecydowaną interwencją, wówczas mieszkańcom Bengazi, stolicy rebelii, grozi eksterminacja.
Jeden z szefów rady, generał Abdul Fattah Junis, stwierdził, że już za niespełna tydzień wojska pułkownika mogą stanąć na granicach Bengazi i jeśli uda im się zająć to miasto, wówczas jego mieszkańców spotka okrutny los. Zdaniem Junisa, NATO nie wykonuje mandatu ONZ i czeka zupełnie bezczynnie, kiedy do ataków na ludność cywilną dochodzi właśnie w Misracie i okolicznych miejscowościach. Stwierdził także, że wojska koalicji charakteryzuje pewna opieszałość skutkująca tym, iż często potrzeba godzin, aby zareagowały na wydarzenia, do jakich dochodzi na libijskiej ziemi. W jego opinii, za taki stan rzeczy odpowiada zbyt rozbudowana biurokracja panosząca się w strukturach NATO.
Po raz kolejny padł z ust libijskich rebeliantów zarzut o wykorzystywanie ludności cywilnej przez bojówki pułkownika jako tzw. żywych tarcz. Ich zdaniem, to właśnie szczególnie powinno niepokoić władze sojuszu. Generał Junis z gorzką ironią podkreślał, że jeśli NATO tak bardzo chce bronić cywilów, musi się pospieszyć, gdyż jeśli dalej będzie dochodziło do takich sytuacji, wówczas nie będzie miało kogo bronić. - Jeśli NATO poczeka jeszcze tydzień, to już nie będzie Misraty. Po prostu nie znajdziecie tam nikogo - dodał.
Sojusz odpowiada, że robi wszystko, aby uchronić ludność cywilną w ramach mandatu ONZ. Przeprowadzone naloty, według danych koalicji, miały w znacznym stopniu zmniejszyć zdolności militarne oddziałów Kaddafiego. Lecz jak podkreśla dowództwo paktu, dyktator stale przemieszcza swoje jednostki w gęsto zaludnione tereny, aby uniemożliwić skuteczne przeprowadzanie ataków z powietrza. - Kiedy wiemy, że dochodzi do użycia żywych tarcz, wówczas nie podejmujemy działań bojowych - wyjaśniał generał Mark van Uhm z brukselskiego biura NATO. - Siły prorządowe przemieszczają się, coraz częściej wykorzystując ciężarówki i pojazdy lekkie. Jednocześnie pozostawiają w ukryciu ciężki sprzęt i pojazdy opancerzone. Tak więc nawet nie niszcząc tych maszyn, osiągnęliśmy już pewien efekt w takiej postaci, że nie są oni w stanie ich używać - dodawał. Sojusz zaznaczył, że wobec takich sygnałów ze strony ludności libijskiej miasto Misrata staje się priorytetowym punktem na mapie działań. Postanowiono m.in. o zwiększeniu liczby lotów rekonesansowych, aby lepiej reagować na zmieniającą się sytuację. Ponadto francuski minister obrony Gerard Longuet oświadczył, że mieszkańcy oblężonego miasta mogą być zaopatrywani od strony morza.
Wczoraj Pentagon oficjalnie potwierdził zakończenie udziału Stanów Zjednoczonych w militarnych operacjach w Libii i wycofaniu amerykańskich myśliwców z tej części świata. Jednocześnie Waszyngton zaznacza, że będzie kontynuował dostarczanie wsparcia dla NATO, takiego jak choćby udostępnienie samolotów cystern czy dzielenie się informacjami wywiadu. W związku z tymi wydarzeniami Kaddafi przesłał prezydentowi USA Barackowi Obamie wiadomość. Jak poinformowali zwolennicy dyktatora, list ten został przesłany do Białego Domu ze względu na "wycofanie się Ameryki z kolonialnego sojuszu krzyżowców przeciwko Libii". Nie podano jednak, co było jego treścią.
Łukasz Sianożęcki
Nasz Dziennik 2011-04-07

Autor: jc