Niech interweniuje minister
Treść
Ignorowanie zaleceń rady nadzorczej (RN), pogarszająca się sytuacja finansowa holdingu i spółek zależnych, niegospodarność - to główne zarzuty członków rady PKE wobec prezesa Jana Kurpa. Szwankuje także konsolidacja koncernu z Energetyką Południe. Prezes będzie się musiał dzisiaj wytłumaczyć z zarzutów przed ministrem skarbu. Niewykluczone, że zostanie odwołany.
Konflikt między radą a prezesem rozpoczął się w 2006 roku. Jej członkowie twierdzą, że Jan Kurp zignorował wiele uchwał i zaleceń RN. Nierespektowane są np. zapisy o zmianie w regulaminie zarządu, który określałby jasny i czytelny podział zadań między prezesem i jego zastępcami. Nie zostało także wprowadzone w życie inne zalecenie RN o przekazaniu jednemu z członków zarządu kompetencji do nadzoru właścicielskiego nad spółkami zależnymi od PKE. W efekcie wobec braku rozdzielenia zadań między osobami zasiadającymi w zarządzie współpracownicy prezesa Kurpa podali się do dymisji. Skarżyli się oni np. na to, że prezes Kurp wydaje im polecenia w formie zarządzeń choć zarząd jest kolegialny i powinien wspólnie podejmować decyzje. Rada nadzorcza nie przyjęła dymisji, aby nie sparaliżować działalności PKE. Ponadto bez zgody RN są delegowani przez prezesa przedstawiciele PKE do zarządów i rad spółek zależnych.
O wiele poważniejsze zarzuty dotyczą zarządzania koncernem i jego finansów. Niepokojący jest zwłaszcza spory spadek zysków. W 2005 roku PKE zarobił 300 mln zł, w 2006 r. zyski spadły do 260 mln złotych. Plan na ten rok przewidywał 180 mln zł zysku, ale bardziej realny jest jego spadek nawet do 100 mln złotych. - To efekt głównie tego, że rosną koszty funkcjonowania Południowego Koncernu Energetycznego - usłyszeliśmy od jednego z członków rady nadzorczej. W dodatku większość spółek zależnych albo ma straty, albo bardzo słabe zyski, co rzutuje na kondycję całego PKE.
Być może za uzasadnione wydatki można by uznać wzrost funduszu płac i wydatków na odprawy emerytalne (łącznie to w tym roku dodatkowo 36 mln zł), ale wątpliwości budzą inne koszty. W ostatnich latach 5 mln zł co roku PKE traci na utrzymywaniu ośrodków wczasowych. Nie mniej zastrzeżeń RN budzi także sprawa dotacji dla różnych fundacji i stowarzyszeń. W latach 2004-2005 na ten cel wydawano po prawie 5 mln złotych. Gdy w następnych latach RN zaczęła baczniej przyglądać się tym wydatkom, spadły one najpierw do niespełna 3 mln zł (2006 r.), by w tym roku wynieść około 300 tys. złotych. Duża dotacja z PKE, za pośrednictwem Fundacji Mediów i Kultury im. Zdzisława Krudzielskiego zasiliła w 2006 r. Festiwal Gwiazd w Gdańsku. Być może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że dobry interes zrobiła na tym fundacja "Dla 8,5", którą założyła żona byłego ministra kultury Waldemara Dąbrowskiego oraz Instytut Sztuki Agnieszki Odorowicz - byłej wiceminister kultury za czasów... Dąbrowskiego. PKE jako faktyczny sponsor nie miał z tego marketingowych korzyści.
- Mamy prawo podejrzewać, że wokół PKE utworzył się pewien układ oligarchiczny, co widać m.in. na przykładzie owych dotacji - mówi Michał Karpiński, wiceminister skarbu. - Te sprawy trzeba wyjaśnić, bo zachodzi podejrzenie wyprowadzania majątku koncernu - dodał.
Nie ma strategii
Duży niepokój ministerstwa wywołała też sprawa inwestycji prowadzonych przez PKE. Podczas wrześniowego posiedzenia rady nadzorczej okazało się, że koncern nie ma strategii inwestycyjnej. Jedne z ważniejszych inwestycji PKE prowadzi w elektrowni Halemba, Blachownia i Łagisza. Niestety, zdaniem ekspertów są one całkowicie nieopłacalne, bo w Halembie powstaje blok o mocy 200 MW, a w Blachowni 400 MW. Tymczasem granice opłacalności stanowi blok o mocy 600 MW. Radę niepokoi także finansowanie prowadzonych remontów, modernizacji i nowych inwestycji w PKE (ma to kosztować 690 mln zł). Dopiero bowiem po ich rozpoczęciu zaczęto szukać banku, który wykupiłby obligacje koncernu. To może zaś oznaczać większe koszty, bo bank pożyczy pieniądze, ale na swoich warunkach, czyli na wyższy procent.
- Najgorsze jest to, że pogarszająca się kondycja finansowa PKE powoduje, iż koncern za mało inwestuje, co grozi ograniczeniem w przyszłości jego możliwości produkcyjnych energii - przyznaje wiceminister Krupiński. - Na to zaś nie możemy sobie pozwolić, bo zapotrzebowanie na energię jest w Polsce coraz wyższe - podkreśla.
Tymczasem szwankuje także proces konsolidacji PKE z Energetyką Południe S.A. EP ma docelowo przejąć kontrolę nad największymi producentami prądu, ciepła i nad dystrybutorami prądu na terenie południowej Polski. To jeden z elementów rządowego programu konsolidacji strategicznej branży energetycznej, więc ewentualne problemy z wejściem PKE do EP można by traktować jako nierealizowanie decyzji rządu. Czy wobec tych zastrzeżeń do prezesa Jana Kurpa dojdzie do jego odwołania? Wiceminister Krupiński zastrzega, że żadnej decyzji w tej sprawie nie podjęto, a nie chce czynić żadnych spekulacji przed poznaniem stanowiska drugiej strony. Być może wiele wyjaśni spotkanie ministra skarbu z prezesem PKE, do którego ma dojść jeszcze dzisiaj. Jan Kurp będzie miał okazję wyjaśnić wszystkie zastrzeżenia, jakie wobec niego ma Rada Nadzorcza PKE. Jeśli nie przekona ministra, najpewniej zostanie odwołany.
Krzysztof Losz
Autor: wa