,,Niech Bóg nas zachowa od ludzi narzucających nam gotowe systemy i idee..."
Treść
Modlitwa to życie, a życie ma mnóstwo form i przejawów, i nie można go zamykać raz na zawsze w jakimś systemie.
Ćwierćwiecze szykan i prześladowań, które upłynęło we Francji między początkiem antykościelnej legislatury rządu rewolucyjnego (1789) a przywróceniem wolności Kościoła po upadku Napoleona, usunęło z jej terytorium wszystkie domy zakonne. Wiele zakonów, zwłaszcza męskich, przestało tam w ogóle istnieć, w tym benedyktyni. Odnowa przyszła nie z tradycji, przekazanej nowemu pokoleniu przez niedobitki poprzedniego (jak u dominikanów czy cystersów), ale dzięki temu, że pojawili się ludzie, na ogół księża diecezjalni, którzy w starej regule monastycznej znaleźli swoje aktualne powołanie. Zauroczyli się tekstem, zauroczyli się możliwością takiej właśnie drogi szukania Boga.
A tekst Reguły jest bogaty w różne możliwości. Streszcza ona doświadczenia pierwszych wieków Ojców Monastycznych, mówiące głównie o drogach modlitwy i ascezy osobistej; ale nie poprzestając na tym, otwiera także całkiem nowe horyzonty, na przykład przez swój nacisk na życie we wspólnocie (gdzie ważniejsza jest pokora i miłość braterska niż asceza) i przez wielką wagę przywiązaną do wspólnej modlitwy uwielbienia, czyli modlitwy chórowej. Przez kilkanaście wieków kolejne epoki odkrywały w Regule św. Benedykta coraz to nowsze bogactwa i szukały w niej odpowiedzi na właściwe sobie problemy. I tak na przykład kongregacja klasztorów mająca od X wieku centrum w Cluny opierała swoje życie i duchowość na liturgicznym (bardzo rozbudowanym) kulcie Chrystusa i na studium. Nieco później (wiek XII) analogiczna kongregacja mająca centrum w Cîteaux, czyli dzisiejsi cystersi, postawiła przede wszystkim na radykalne ubóstwo, życie z fizycznej pracy, uproszczone pacierze i ścisłe oddalenie od świata. Jest zupełnie w tej chwili dla nas nieistotne, jak skutecznie te i wszystkie następne interpretacje Reguły mogły faktycznie działać, każda w swojej epoce i każda wpleciona z konieczności w problemy tej epoki i jej społeczeństwa; ani co powodowało konieczność coraz to nowszych interpretacji. Ważne jest, że ten proces odnajdywania w Regule i w tradycji monastycznej wspólnego (a zarazem jakże zróżnicowanego) programu dla siebie trwał przez wieki i trwa do dzisiaj.
Otóż jest rzeczą doświadczoną, że każda kolejna epoka sięga najchętniej przede wszystkim do korzeni myśli monastycznej, i te rozumie stosunkowo najlepiej, chociaż oczywiście po swojemu; a najsłabiej rozumie epokę sobie bezpośrednio poprzednią, mając wrażenie, że się z jej pojęć, duchowości i języka właśnie wyzwoliła. Tak cystersi w czasie swojego wielkiego rozwoju zużyli sporo czasu i energii na krytykę (nieraz satyryczną) kluniatów; tak i dzisiaj niejeden autor usilnie odrzuca i krytykuje wszystko, co stworzyła epoka sięgająca od Soboru Trydenckiego do Vaticanum II.
A przecież to jest właśnie poprzedni etap żywej tradycji; nie mówiąc już o tym, że i w tej epoce istniało równolegle kilka nurtów duchowości tak, że niektóre idee szczególnie drogie naszym czasom (i ostatniemu Soborowi) tam wzięły początek. Najważniejszym z nich jest teologiczne pogłębienie pojęcia liturgii i oparcie na niej modlitwy i duchowości, zgodnie zresztą z najstarszą tradycją chrześcijańską. Ten zwrot ku liturgii (przechowanej w monasterach jako skarb nawet w epoce, która liturgii nie umiała docenić) był bowiem niejako w powietrzu – przynajmniej monastycznym – od pierwszej połowy XIX wieku, ale rolę wiodącą odegrał tu ks. Prosper Guéranger. Urodzony w roku 1805, kapłan diecezjalny od 1827, od początku zainteresował się Ojcami Pustyni, ale także teologią ksiąg liturgicznych. W roku 1831 kupił zdewastowany i pusty gmach dawnego klasztoru w Solesmes i postanowił wskrzesić tam życie benedyktyńskie. Zgromadziło się wtedy przy nim kilku podobnie usposobionych księży; już w 1837 uradowany tym papież Grzegorz XVI (sam niegdyś kameduła) przyjął od niego śluby zakonne i mianował go nie tylko opatem, ale – całkiem jeszcze na wyrost – przełożonym generalnym francuskiej kongregacji benedyktynów, która dopiero miała powstać. A tak sprawdziło się raz jeszcze stare godło klasztoru na Monte Cassino: Succisa virescit, drzewo ścięte odrasta.
Opat Prosper stał się szybko jednym ze znaczących autorytetów w kościelnej Francji i to go nieco rozpraszało, gdyż prowadziło do zajmowania się wielu problemami spoza jego właściwej dziedziny działania. Niemniej już w latach pięćdziesiątych powstały dwie pierwsze męskie fundacje wyrojone z Solesmes, a w roku 1866 pierwsze opactwo żeńskie. Dalszy rozwój kongregacji, zwanej dziś solesmeńską, która obecnie obejmuje 23 klasztory męskie i 8 żeńskich we wszystkich częściach świata (ale we Francji nie jest jedyna), możemy tu pominąć. Ważne jest, że dzięki twórczości swego pierwszego opata Solesmes stało się ośrodkiem teologii liturgii i praktyki liturgii, choćby przez pielęgnowanie śpiewu gregoriańskiego; nieco później przyłączą się do tej akcji belgijskie fundacje kongregacji Beuron. Działano przez pisma, ale także przez rekolekcje dla zakonników, księży i świeckich; w ten sposób klasztory benedyktyńskie stały się ośrodkami rekolekcyjnymi.
Główne dzieło Dom Guérangera, piętnastotomowy Rok Liturgiczny, jest jednocześnie wykładem teologii, nauką życia modlitwy i drogą włączenia się jak najpełniej w życie Kościoła; wszystko rozłożone w porządku kolejnych okresów liturgicznych i wzbogacone mnóstwem świadectw liturgii i duchowości Kościoła tak zachodniego, jak i wschodniego. Pierwszy tom tego monumentalnego dzieła wyszedł już w roku 1841; przez kolejne 34 lata wychodziły tomy następne, ale autor zmarł w roku 1875, nie doszedłszy do końca tej pracy. Niemniej metoda, treść i cel dzieła są i bez wyraźnego zakończenia doskonale czytelne. Ta książka niewątpliwie ukształtowała pobożność Kościoła na dalsze wieki; swoistym jej zwycięstwem było, że Sobór Watykański II jako swój pierwszy dokument wydał właśnie konstytucję o liturgii, ponieważ zajęcie się tą sprawą na samym początku obrad uznano za właściwy sposób zadeklarowania wiary Kościoła. (Widać, jak daleko już było Ojcom Soboru od bezpośrednio wcześniejszych ujęć, uznających modlitwę liturgiczną, jako „ustną”, za coś niższego od modlitwy myślnej i skupiających się w kwestiach liturgii głównie na przepisach rubrycystycznych).
Niemniej właśnie ogrom tego podstawowego dzieła Dom Guérangera utrudnia pełne zapoznanie się z nim; nie mówiąc już o tym, że jest ono oparte na ówczesnym rozkładzie czytań mszalnych w ciągu roku, odmiennym od używanego w liturgii posoborowej. I tu wchodzi do akcji ksieni Cecylia. Córka znajomej opatowi rodziny i jego uczennica od dziecka, Jeanne-Henriette Bruyère (1845–1909) została pierwszą profeską i pierwszą przełożoną wspólnoty mniszek, założonej przez niego jako pierwszy żeński dom w nowej kongregacji, to jest opactwa św. Cecylii w Solesmes. To ona zredagowała konstytucje tego klasztoru – wzorcowy dokument prawa monastycznego w jej czasach – i ona ustawiła duchowość swojej wspólnoty (a przez to także i następnych fundacji) na przeżywanych od nowa prastarych prawdach. Sformułowała je, po latach przemyśleń i doświadczeń, w książce napisanej w pierwszym rzędzie dla mniszek i zatytułowanej: La vie spirituelle et l›oraison, d’après la Sainte Ecriture et la tradition monastique (Życie duchowe i modlitwa według Pisma Świętego i tradycji monastycznej). Czasem jeden tom potrafi zdziałać więcej niż piętnaście; książka zaraz po pierwszym wydaniu okazała się świetnym przewodnikiem duchowym nie tylko dla mniszek, miała liczne wydania następne i kilka przekładów. Głos Matki Cecylii współbrzmi z głosem innego autora benedyktyńskiego, nieco tylko od niej młodszego, bł. Kolumby Marmiona; i okazuje się, że myśl solesmeńska i myśl beurońska, a więc dwa ośrodki monastyczne powstałe w XIX wieku na nowym korzeniu, dziedziczą dokładnie to samo po wszystkich swoich poprzednikach.
Jest to więc przede wszystkim świadomość, że celem ludzkiego istnienia jest chwała Boża i zjednoczenie z Bogiem. I to dotyczy wszystkich ludzi bez wyjątku. Znajomość Boga, a więc objawienia Bożego, jest zatem podstawą, na której dopiero można oprzeć naukę moralną, nie odwrotnie. Żeby jednak ta wiedza teologiczna spełniła swoją rolę, musi być uprawiana nie jako teoria, ale jako modlitwa. Modlitwa i życie muszą stanowić jedno i wzajemnie siebie kształtować.
Wszystko to jest oczywiście nauką idącą przez całą historię monastyczną: od Ojców Pustyni, poprzez Naśladowanie Chrystusa (dzieło włoskiego opata z XIII wieku, wcześniejsze o półtora stulecia niż czasy Tomasza à Kempis), aż po przechowywanie jej potem w ośrodkach klasztornych wbrew kolejnym prądom duchowości triumfującym w Kościele, takim jak scholastyka od wieku XIII, devotio moderna od wieku XIV czy renesansowa duchowość Soboru Trydenckiego od wieku XVI. Epoka mogła szukać Boga poprzez intelekt czy poprzez uczucie, na zmianę, ale niezależnie od tego trwała tradycja szukania Go poprzez lectio divina – i poprzez liturgię.
I tu ksieni Cecylia daje nam genialnie prosty wykład, stanowiący zakończenie jej książki: rozdział zatytułowany Liturgia jest tylko jedna. To jest wewnętrzna „liturgia” w Trójcy Świętej, uwielbienie składane Ojcu przez Syna – a człowiekowi dana jest łaska udziału w tym uwielbieniu. Program na całe życie modlitwy i na całe życie wynikającego z niej działania; i przyczyna konieczności tego, żeby modlitwa i działanie były zgodne.
Nie będziemy tu oczywiście streszczać całej książki. Oprócz teologicznej podstawy są w niej zawarte świetne uwagi praktyczne, płynące nie tylko z tradycji, ale także najwyraźniej z długiego doświadczenia dróg modlitwy tak we własnej duszy, jak i we wspólnocie. Widać w tych radach troskę o unikanie wszelkiego subiektywizmu i wszelkiej przesady; słynny umiar benedyktyński wyraża się w szukaniu drogi najprostszej, ale także najbardziej zgodnej z prowadzeniem Bożym, choćby to było przez ciemną dolinę. Eucharystia nie ma być źródłem wzruszeń, ale źródłem łaski; sakrament pokuty nie jest po to, żeby się zajmować jak najstaranniej własnym ja, ale po to, żeby otrzymać przebaczenie. Modlitwa to życie, a życie ma mnóstwo form i przejawów, i nie można go zamykać raz na zawsze w jakimś systemie. Ksieni Cecylia cytuje tu okrzyk Dom Guérangera: „Niech Bóg nas zachowa od ludzi narzucających nam gotowe systemy i idee…”. Wszelkie systemy mogą być pomocne, ale wcale nie dla wszystkich i wcale nie na każdym odcinku duchowej drogi. A już zwłaszcza oddzielanie modlitwy myślnej od modlitwy ustnej i narzucanie wyboru między nimi jest niezgodne z prastarą tradycją, która nie widzi między nimi sprzeczności, ale przeciwnie – zaleca współbrzmienie…
Ksieni Cecylia pisze o normalnych fazach drogi duchowej, ale także i tego schematu nie absolutyzuje. Pisze o wiodącej roli Łaski Bożej, ale i o konieczności współpracy z nią. Bardzo pięknie, choć nie ona pierwsza, pisze o Modlitwie Pańskiej, nazywając ją Chrystusowym traktatem o modlitwie. W sumie daje wykład duchowości spójny, chociaż nie zamknięty; zarazem tradycyjny – i płynący z żywego doświadczenia. Dzisiejszy smak stylistyczny może nie pochwalić jej typowo dziewiętnastowiecznej frazeologii, jak na przykład mówienia o orlim wzroku św. Jana czy o św. Benedykcie przez nasz święty Patriarcha. Ale to są szczegóły, które rozsądny czytelnik albo zignoruje, albo uzna za jeden dowód więcej, że w takiej czy innej epoce, w takiej czy innej stylistyce – zawsze succisa virescit.
Przedmowa do książki Życie duchowe i modlitwa według Pisma Świętego i tradycji monastycznej (seria Biblioteka Christianitas)
Małgorzata (Anna) Borkowska OSB, ur. w 1939 r., benedyktynka, historyk życia zakonnego, tłumaczka. Studiowała filologię polską i filozofię na Uniwersytecie im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, oraz teologię na KUL-u, gdzie w roku 2011 otrzymała tytuł doktora honoris causa. Autorka wielu prac teologicznych i historycznych, felietonistka. Napisała m.in. nagrodzoną (KLIO) w 1997 roku monografię „Życie codzienne polskich klasztorów żeńskich w XVII do końca XVIII wieku”. Wielką popularność zyskała wydając „Oślicę Balaama. Apel do duchownych panów” (2018). Obecnie wygłasza konferencje w ramach Weekendowych Rekolekcji Benedyktyńskich w Opactwie w Żarnowcu na Pomorzu, w którym pełni funkcję przeoryszy.
Żródło: cspb.pl,
Autor: mj