Niebezpieczne związki wicekomendanta
Treść
Nazwisko zastępcy komendanta głównego policji Waldemara Jarczewskiego pojawia się nie tylko w kontekście zagadkowych związków z Henrykiem Stokłosą podejrzewanym o udział w aferze korupcyjnej w Ministerstwie Finansów, ale również w kuluarach sprawy tzw. mafii paliwowej. Zdaniem osób zaangażowanych w śledztwo, to właśnie Jarczewski miał być osobą, która odebrała ochronę policyjną Danucie Gaszewskiej, głównemu świadkowi w sprawie mafii paliwowej. Jak ustaliliśmy, Bogusław Weimann, wysoko ulokowany w strukturach tej grupy przestępczej człowiek, którego obciążyły zeznania Gaszewskiej, wcześniej miał się chwalić swoimi dobrymi kontaktami z obecnym zastępcą komendanta głównego policji.
- W ubiegłym roku koordynator z Wrocławia - policjant Zbigniew B., który kontaktował się ze mną w sprawie śledztwa dotyczącego mafii paliwowej i bezpośrednio odpowiadał za moje bezpieczeństwo, poinformował mnie o tym, że właśnie została mi odebrana ochrona policyjna - powiedziała nam w sobotę Danuta Gaszewska, właścicielka firmy "Dansztof", pierwsza osoba, która zdecydowała się ujawnić sprawę działania mafii paliwowej. Gaszewska zeznawała przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen, jest również dzisiaj jednym z głównych świadków w sprawie mafii paliwowej.
Danuta Gaszewska to była właścicielka spółki "Dansztof" z Bogatyni, przejętej przez firmę "BGM" - przedsiębiorstwo odgrywające niezwykle istotną rolę w funkcjonowaniu tzw. mafii paliwowej. Zeznając przed orlenowską komisją śledczą oraz przed prokuraturą, Daszewska ujawniła kulisy zaciągnięcia przez "Dansztof" wielomilionowej pożyczki z Kredyt Banku oraz przestępczego procederu tzw. rolki. Wskazała nazwiska osób, które w strukturach organizacji przestępczej odgrywają istotną rolę - wśród nich nazwiska wielu wysoko postawionych osób związanych z dawną nomenklaturą komunistyczną, a także firmy biorące udział na zlecenie mafii w procederze prania brudnych pieniędzy. Od tego czasu Gaszewska żyje w ciągłym strachu: sześciokrotnie włamywano się do jej domu i zabudowań firmowych, przeżyła zamach na swoje życie, próbowano porwać jej dzieci, pod samochodem zaś umieszczono atrapę ładunku wybuchowego. Do dziś kobieta, która zdecydowała się przełamać zmowę milczenia i złożyć zeznania obciążające mafiosów, otrzymuje anonimowe telefony z pogróżkami. Jako główny świadek w sprawie mafii paliwowej korzystała z policyjnej ochrony - do połowy ubiegłego roku.
- Decyzję o pozbawieniu mnie ochrony policyjnej podjął nadinspektor Waldemar Jarczewski - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Danuta Gaszewska.
Do dziś kobiecie, świadkowi w sprawie mafii paliwowej, bez której zeznań sprawa nie ruszyłaby z miejsca, nie udało się poznać podstaw do wydania decyzji pozbawiającej jej ochrony policyjnej, ochrony, która przysługuje tak ważnemu świadkowi w priorytetowym - jak zapewniają policyjni decydenci - śledztwie.
- W sierpniu ubiegłego roku pani Gaszewska otrzymała pismo sygnowane przez Zdzisława Janukowicza, w którym podtrzymywał on odmowną decyzję Jarczewskiego o nieprzyznaniu jej ochrony policyjnej. Tylko że pani Gaszewska nie występowała o ochronę, ale domagała się wyjaśnienia powodów odebrania jej takowej - tłumaczy eksprokurator Andrzej Czyżewski, zeznający wcześniej przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen.
Nieoficjalnie mówi się jednak, że taka decyzja wywołana była naciskami Bogusława Weimanna, przedsiębiorcy, odgrywającego - zdaniem świadków - istotną rolę w strukturach mafii paliwowej. To twórca spółek "krzaków": "Wrocpol" i "Urban", zarejestrowanych na podstawione osoby i biorących udział w oszukańczych procederach związanych z zakupem paliw.
"Swój" człowiek
- Weimann otwarcie chwalił się podczas jednego ze spotkań swoimi dobrymi kontaktami z prominentami Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. W tym kontekście pojawiło się nazwisko Waldemara Jarczewskiego jako "swojego" człowieka - mówi były prokurator Czyżewski.
Waldemar Jarczewski uważany jest w środowisku policyjnym za protegowanego byłego komendanta głównego policji Antoniego Kowalczyka, którego Sąd Rejonowy w Kielcach uwolnił od stawianych mu zarzutów składania fałszywych zeznań w "procesie starachowickim", jednocześnie jednak uznał za osobę odpowiedzialną za tzw. pierwszy przeciek w sprawie "afery starachowickiej".
W czerwcu 2000 r. Czyżewski i Gaszewska złożyli zawiadomienia o przestępstwach paliwowych i finansowych popełnianych przez spółkę "Dansztof" oraz jej partnerów - firmy związane z mafią paliwową. Czyżewski był jednym z głównych świadków sejmowej komisji ds. PKN Orlen, to właśnie on wskazał śledczym bazy i siedziby gangu.
Czy pozbawienie Gaszewskiej policyjnej ochrony było przysługą dla Wei-manna? Tego bez gruntownego śledztwa i weryfikacji pracy komendanta Jarczewskiego nie można stwierdzić. Nie ulega jednak wątpliwości, że Gaszewska jako świadek naraziła się Weimannowi, wskazując, że to właśnie w jej mieszkaniu Weimann fałszował dokumenty księgowe firm "Wrocpol" i "Urban", podpisując się za prezesów tych firm.
W sobotę "Rzeczpospolita" ujawniła, że Centralne Biuro Śledcze zaczęło sprawdzać powiązania Waldemara Jarczewskiego, obecnego zastępcy komendanta głównego policji, wcześniej zastępcy komendanta wojewódzkiego policji w Poznaniu, z Henrykiem Stokłosą, byłym senatorem i przedsiębiorcą ściganym obecnie listem gończym za udział w tzw. aferze korupcyjnej w Ministerstwie Finansów. Zdaniem "Rzeczpospolitej", nadinspektor Jarczewski nadzorujący CBŚ próbował zablokować wyjaśnienie całej sprawy i doprowadzić do odwołania szefa CBŚ w Warszawie Jarosława Marca. W obronie Marca stanęła Prokuratura Krajowa, kierowana wówczas przez Janusza Kaczmarka. Dziś Janusz Kaczmarek, pełniąc funkcję ministra spraw wewnętrznych i administracji, zapowiada, że dokładnie przyjrzy się całej sprawie.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2007-02-12
Autor: wa