Niebezpieczna praca na roli
Treść
Ponad 13 tys. wypadków w rolnictwie, w tym 40 śmiertelnych, odnotował KRUS w pierwszym półroczu 2010 roku. To niemal tyle samo, co w analogicznym okresie ubiegłego roku. Jednak podczas żniw ta statystka, niestety, znacznie się zwiększy.
Jak wynika z danych KRUS, najwięcej poszkodowanych doznało uszczerbku na zdrowiu na skutek upadku (prawie co drugi wypadek w rolnictwie), pochwycenia lub uderzenia przez ruchome części maszyn - (prawie 14 proc. wypadków) i uderzenia, pogryzienia czy przygniecenia przez zwierzęta (również blisko 14 proc.). Spośród 13,1 tys. nieszczęśliwych zdarzeń, 9 tysięcy kwalifikowało się do wypłaty odszkodowań, i choć dwa na trzy takie wpadki były niezbyt poważne (uszczerbek na zdrowiu wyniósł do 5 proc.), to niepokoi aż 40 przypadków śmierci podczas wykonywania prac rolniczych (ale tych było i tak o osiem mniej niż rok temu). Co istotne, wskaźnik wypadkowości w rolnictwie jest wciąż bardzo wysoki - wynosi 5,8 na każdy 1 tys. zatrudnionych przy pracach na roli. To współczynnik porównywalny z tymi z branż przemysłowych, które są uznawane za najbardziej niebezpieczne, jak np. górnictwo. Uprawa ziemi nie jest zatem ani zadaniem łatwym, ani spokojnym.
Uwaga na maszyny
Największą liczbę wypadków odnotowano w województwach: lubelskim (1697), mazowieckim (1667), wielkopolskim (1496), łódzkim (1149), podlaskim (1134) i małopolskim (1093). Najmniej zaś w województwie lubuskim (149) i ogólnie w pasie zachodnim i północnym, gdzie liczba gospodarstw oraz pracujących w nich osób jest mniejsza.
Najczęściej zgonem kończyły się wypadki, do których doszło w czasie transportu (np. przemieszczanie się ciągnikami, samochodami czy rowerami). Ogromnym problemem jest też niewłaściwa obsługa maszyn i urządzeń, zwłaszcza w czasie żniw. To, niestety, okres, który znacznie zawyża statystyki wypadków w rolnictwie. Przestrogą dla gospodarzy powinna być śmierć 21-letniego mężczyzny w Lipnikach na Podlasiu, który został wciągnięty przez prasę zwijającą. Prawdopodobnie próbował popchnąć nogą słomę, która zalegała na podbieraczu. Niejednokrotnie się zdarza, że rolnicy w pośpiechu próbują coś poprawić w maszynie, ale jej nie wyłączają, zatem dochodzi do tragedii. Innym problemem jest np. odkręcanie osłon, które rzekomo przeszkadzają w pracy. - Mamy przypadki, że rolnicy proszą o zdjęcie osłony od razu, gdy kupują maszyny. Tłumaczymy, że jest ona dla ich bezpieczeństwa, że chroni, by ręka lub noga nie dostały się w ruchome części urządzenia. Ale nie wszyscy dają się przekonać. Oczywiście niczego nie demontujemy, ale co zrobi rolnik u siebie w domu, tego już nie wiemy - mówi Michał Podsiadło, doradca klienta w przedsiębiorstwie handlującym sprzętem rolniczym. - Nasza firma organizuje szkolenia dla rolników w zakresie obsługi naszych urządzeń. Dużo mówimy o bezpieczeństwie podczas pracy, ale nie wszyscy nasze uwagi biorą sobie do serca - zaznacza. Dodaje, że na szczęście, coraz rzadziej rolnicy reperują pojazdy oraz maszyny rolnicze we własnym zakresie, a w razie awarii oddają je w ręce profesjonalnych mechaników. Bo takie domowe naprawy często skutkują ciężkimi uszkodzeniami ciała lub śmiercią.
Dzieci również są ofiarami wypadków
Innym problemem, zwłaszcza latem i jesienią, są wypadki z udziałem dzieci. Co prawda ograniczenie działalności w małych gospodarstwach i mechanizacja sprawiły, że najmłodsi nie muszą już tak często pomagać w pracach polowych, jednak część rolników jest zmuszona angażować dzieci. I niestety, powierza kilkunastoletnim pociechom zadania, których tak młode i niedoświadczone osoby nie powinny wykonywać. Dzieci niejednokrotnie prowadzą ciągniki, kombajny, obsługują kosiarki. Ze statystyk policyjnych wynika ponadto, że najmłodsi ulegają wpadkom, bo są źle pilnowani przez dorosłych. Mogą np. wbiec pod przyczepę rolniczą w momencie, gdy kierowca ciągnika wykonuje manewr cofania. - Dzieci absolutnie nie powinny przebywać w sąsiedztwie maszyn - podkreśla Eugeniusz Miedziński, specjalista ds. BHP.
- I nie chodzi nawet o to, że nie można im powierzać obsługi urządzeń. Jeśli nawet dziecko tylko stoi obok maszyny, to przecież też jest narażone na urazy, bo jakiś fragment może się oderwać - podkreśla.
Miedziński podaje przykład wypadku, którego był świadkiem dwa lata temu, podczas urlopu. Trwały akurat sianokosy i jeden z rolników zwoził siano do stodoły. Gdy przyczepa została załadowana, mężczyzna umieścił na niej dwoje swoich kilkunastoletnich dzieci, a sam wsiadł do ciągnika i ruszył w kierunku domu. Kilkaset metrów dalej, na nierównej drodze, jedno z dzieci spadło z przyczepy. - Szczęście w nieszczęściu, że nie dostało się pod koła i skończyło się "tylko" na złamaniu nogi. Ale nieraz się słyszy, że w podobnych okolicznościach dzieci, a nawet dorośli wpadają prosto pod koła przyczepy i giną. A wystarczyłoby trochę wyobraźni - relacjonuje Miedziński.
Inspektorzy BHP, pracownicy KRUS prawie przez cały rok prowadzą akcję prewencyjną, aby uświadomić rolnikom zagrożenia, jakie czyhają na nich w ich własnych gospodarstwach. Organizowane są także regionalne i ogólnopolskie konkursy na najbardziej bezpieczne gospodarstwo rolne. Akcja przynosi niezłe rezultaty, ale niestety, liczba wypadków podczas prac polowych czy przy wykonywaniu innych zajęć w gospodarstwie ciągle jest bardzo duża. Zdaniem ekspertów, część rolników lekceważy zagrożenia, nie dba o zasady BHP. Wiedzą, że i tak nic im z tego powodu nie grozi, bo np. inspektorzy pracy nie mogą kontrolować gospodarstw i nakładać mandatów na rolników w razie stwierdzenia jakichś nieprawidłowości. - Jednak widzę, że troska o warunki pracy stale się poprawia - dodaje Eugeniusz Miedziński. - Mieszkam na wsi, wokół jest sporo gospodarstw. Rolnicy nie są zamożni, ale i u nich jest coraz więcej nowszych, lepszych - i przez to bezpieczniejszych w użytkowaniu - maszyn. Rzadziej przy pracach polowych są zatrudniane dzieci. Oczywiście, wypadków w rolnictwie jest wciąż o wiele za dużo, ale jestem optymistą i myślę, że za kilka lat statystyki będą na pewno o wiele lepsze - mówi Miedziński.
Krzysztof Losz
Nasz Dziennik 2010-08-05
Autor: jc