Nie znamy wciąż warunków porozumienia
Treść
Z Przemysławem Wiplerem, dyrektorem Instytutu Jagiellońskiego, rozmawia Paweł Tunia
Rosja i Ukraina zawarły długo oczekiwane porozumienie dotyczące dostaw gazu dla Ukrainy i jego tranzytu do Europy. Ma to zakończyć konflikt gazowy. Czy gaz wreszcie popłynie?
- Trudno powiedzieć, czy gaz popłynie. Oceniać to porozumienie mogę na podstawie materiałów prasowych, a nikt nie widział dokumentów, które zostały podpisane. One pozostaną materiałami poufnymi, tak jak były poufne dokumenty podpisane trzy lata temu. Wówczas dopiero po paru tygodniach jeden z najpopularniejszych tygodników na Ukrainie opublikował fragmenty tego, co naprawdę podpisano, i okazało się, że rozwiązania są krótkoterminowe i bardzo szkodliwe dla Ukrainy. Natomiast do chwili obecnej nie wiemy, na jakich warunkach ma być podpisana ta umowa, a prawda jest taka, że na tym, co się już wydarzyło, bardzo dużo straciła Rosja i bardzo dużo straciła Ukraina. Jeśli obecnie przyjęte rozliczenia, czyli stawka za tranzyt przez Ukrainę i cena za gaz dla tego kraju, nie będą na poziomie satysfakcjonującym dla obu stron, to możemy się spodziewać za rok powtórki tego, co się teraz działo.
W Polsce magazyny gazu są wypełnione w blisko 70 procentach, a nie w 100, jednak nie wynika to bezpośrednio ze wstrzymania przez Rosję dostaw gazu, lecz z faktu, że w okresie zimowym poziom napełnienia magazynów gazem zawsze się obniża...
- Tak, to jest normalna sytuacja o tej porze roku, że magazyny nie są pełne. Od czasu, kiedy zaczyna być ciepło i ludzie przestają używać gazu do celów grzewczych, a przemysł także potrzebuje mniej gazu na podtrzymanie temperatur, magazyny są uzupełniane. W Polsce paliwo gazowe jest wykorzystywane m.in. do ogrzewania hal produkcyjnych. Na razie nic dramatycznego u nas się nie wydarzyło i miejmy nadzieję, że się nic nie wydarzy. Dziękujmy Bogu za dobrą pogodę, bo rok zaczął się od niskich temperatur, było około minus piętnastu stopni, a po trzech dniach nastąpiło ocieplenie i temperatury wzrosły do blisko zera, co oznacza dużą różnicę.
To oznacza także, że nie grozi nam poważniejszy kryzys i odcięcie gazu dla indywidualnych odbiorców, jak się tego spodziewano...
- Rzeczywiście, w tej chwili nie ma takiego zagrożenia. Jest to spowodowane przede wszystkim sytuacją pogodową. I w tej chwili nawet nie ma obniżek w dostawach gazu dla przedsiębiorstw, wynikających z rządowego rozporządzenia, tylko są obniżane dostawy na bazie tzw. klauzul kontraktowych, ponieważ PGNiG z największymi firmami ma takie klauzule, według których może okresowo zmieniać dostawy. Ale obecnie dostawy dla klientów nie wychodzą poza ramy umowne.
Gaz jednak przez Ukrainę nie płynie. Jak długo w tej sytuacji moglibyśmy czuć się bezpiecznie?
- Bardzo dużo zależy od warunków pogodowych i temperatury. Od tego, czy pogoda się utrzyma i czy nic niedobrego nie zacznie się dziać na odcinku białoruskim. A Białoruś w tym czasie kilka rzeczy sobie załatwiła, m.in. wynegocjowała stawki za tranzyt ropy przez swoje terytorium. Dzięki temu, że tam się nic nie wydarzyło, myśmy nie odczuli dramatycznie skutków tego, co się działo w czasie konfliktu z Ukrainą. Gdyby jednak sytuacja się przedłużała, to wówczas powstanie problem, bo nie będzie czym napełnić magazynów. Jeśli gaz nie będzie płynął, to w obecnych warunkach pogodowych możemy czuć się bezpiecznie przez blisko 2-3 miesiące.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-01-20
Autor: wa