Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nie wstrzymają inwestycji

Treść

Przedstawiciele rosyjsko-niemieckiej spółki Nord Stream nie obawiają się światowego kryzysu finansowego i zapowiadają, że nie wstrzymają inwestowania w Gazociąg Północny. Pomimo że aż 70 procent inwestycji będzie musiało być sfinansowane z kredytów, twierdzą, iż ich projekt jest na tyle atrakcyjny, że banki same będą zabiegały o możliwość jego kredytowania.

Rzecznik prasowy koncernu Nord Stream Jens Mueller w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" stwierdził, że spółka nie obawia się negatywnych konsekwencji ze względu na obecny kryzys, ponieważ pierwsze inwestycje rozpoczynają się dopiero w przyszłym roku, a ponadto cały projekt jest tak atrakcyjny, że banki same będą chciały udzielić potrzebnych kredytów. Według Muellera, na ostatnim posiedzeniu akcjonariuszy zapadła decyzja o kontynuacji budowy Gazociągu Północnego. - Owszem, aż siedemdziesiąt procent inwestycji będziemy musieli pokryć z pożyczonych pieniędzy, ale obecny kryzys nie zakłóci tempa obecnie prowadzonych prac - powiedział Mueller. Dodał, że jeszcze w tym roku, a najdalej na początku przyszłego Nord Stream rozpocznie rozmowy z państwami bałtyckimi, aby rozwiać wszelkie wątpliwości odnośnie do zagrożeń ekologicznych, jakie miałby nieść gazociąg.

Nord Stream szuka politycznego wsparcia
Po byłym kanclerzu Niemiec Gerhardzie Schroederze kolejnym byłym szefem rządu zatrudnianym w koncernie jest Paavo Lipponen, były premier i były przewodniczący parlamentu Finlandii. Mueller potwierdził, że firma szuka w Europie większego politycznego wsparcia dla swoich projektów. - Zatrudniliśmy Paavo Lipponena na stanowisku doradcy, gdyż jest znakomitym fachowcem, który nam znacznie ułatwi kontakt z władzami fińskimi - przyznał i dodał, iż wśród polskich polityków Nord Stream jeszcze nie szuka pracowników, ale szuka porozumienia z naszym rządem.
Ekolodzy i liczni eksperci są zdania, że jednym z większych zagrożeń dla ekosystemu Morza Bałtyckiego związanych z budową gazociągu jest naruszenie złóż broni chemicznej. Także Parlament Europejski zdecydowaną większością głosów przyjął krytyczny raport o wpływie Gazociągu Północnego na środowisko Bałtyku. Wszyscy ekolodzy z całej Europy, z wyjątkiem niemieckich, obawiają się skutków tej inwestycji dla środowiska. "Nasz Dziennik" próbował wielokrotnie dowiedzieć się, dlaczego żadna niemiecka organizacja ekologiczna nigdy głośno nie protestowała przeciwko budowie gazociągu po dnie Bałtyku. A przecież także niemieccy ekolodzy przykuwali się do drzew w dolinie Rospudy czy w innych miejscach, protestując przeciwko - ich zdaniem - degradacji środowiska. Zawsze albo nie mieli dla nas czasu, albo kierowali nas do innej osoby, bardziej kompetentnej w tej materii. W konsekwencji pomimo wielokrotnych prób nie udało nam się z nikim na ten temat porozmawiać. Czyżby w tym przypadku, jako że jest to także niemiecka inwestycja, udawali, że nie ma żadnego zagrożenia?
Gazociąg Północny od początku wzbudza wiele głosów sprzeciwu w całej Europie i powoduje coraz ostrzejsze protesty w Polsce, Finlandii, Szwecji i krajach bałtyckich. Rząd Angeli Merkel, pomimo że określa się jako wielki obrońca środowiska (uporczywa i kosztowna także dla Polski walka o redukcję CO2), nie zauważa obaw Polski i innych krajów bałtyckich i cały czas udziela wsparcia tej inwestycji.


Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2008-10-23

Autor: wa