Nie używam argumentów ad personam

Treść
Ze Zbigniewem Romaszewskim, wicemarszałkiem Senatu, rozmawia Izabela Borańska
Jeszcze trzy tygodnie temu Platforma nie zgadzała się na Pańską kandydaturę na wicemarszałka Senatu, w głosowaniu zabrakło Panu ośmiu głosów. Teraz nagła zmiana zdania... Jak Pan to ocenia?
- Myślę, że to są skutki emocjonalne, które narosły jeszcze w czasie tej bardzo burzliwej kampanii wyborczej i które ciągle nie zostały rozwiązane, jeszcze tu i ówdzie się czasami odzywają w niektórych sytuacjach. Po prostu emocje wzięły górę nad racjonalnym funkcjonowaniem i rozważeniem sytuacji.
To mała "zemsta" za sytuację sprzed dwóch lat, kiedy PiS nie zgodziło się, aby funkcję wicemarszałka Senatu sprawował Stefan Niesiołowski z PO?
- Nie, nie wydaje mi się, że to jest odwet. Parlament musi się zajmować rozwiązywaniem problemów, a problemy personalne i emocjonalne powinny im ustępować. Kontrowersje w kwestiach merytorycznych są w zupełności wystarczające.
Część senatorów podważała Pana kompetencje do sprawowania tej funkcji, mówiąc, że ma Pan radykalne poglądy, a premier Tusk nazwał Pana bardzo konfliktowym człowiekiem.
- To, że mam poglądy i one niektórym się wydają niepoprawne, to wiadomo od 1976 roku, tu się nic w tej sprawie nie zmieniło. Każdy ma jakieś poglądy. Ale nigdy nie używałem argumentów ad personam, nigdy. Z nikim się nie kłóciłem - zresztą można przejrzeć stenogramy z posiedzeń.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2007-11-29
Autor: wa