Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nie usuniecie Cenckiewicza, to usuniemy Kurtykę

Treść

Rezygnacja dr. Sławomira Cenckiewicza ze stanowiska szefa Biura Edukacji Publicznej gdańskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej była efektem nacisku na kierownictwo tej instytucji przez polityków związanych z Platformą Obywatelską. Kolejnymi do "odstrzału" przez partię rządzącą mogli być: Kolegium Instytutu oraz prezes IPN Janusz Kurtyka. Takie wiadomości udało się zdobyć "Naszemu Dziennikowi" z dobrze poinformowanych źródeł w gdańskim IPN.

Mateusz Szpytma, zastępca dyrektora sekretariatu prezesa IPN, potwierdził wczoraj, że dr Sławomir Cenckiewicz odchodzi z Instytutu. Sam bohater zdarzenia przyznał, że proponowano mu inne stanowisko w Instytucie, ale on się nie zgodził, gdyż "naciski na IPN były zbyt wyraźne i silne" i dla dobra Instytutu zdecydował się na odejście. Swoją dymisję uzasadnił, jak napisał w wystosowanym oświadczeniu, "nieuzasadnionymi i brutalnymi atakami" ekipy rządzącej oraz mediów na IPN, na niego, a także wobec planów cięć budżetowych.
Przypomnijmy, że owe ataki były wywołane m.in. książką napisaną przez Cenckiewicza przy współpracy z Piotrem Gontarczykiem, opublikowaną w wydawnictwie IPN, pt. "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii", z której wynikało, że były prezydent na początku lat siedemdziesiątych podjął współpracę z SB jako tajny współpracownik o pseudonimie "Bolek". - Z tego co wiem, to pan Cenckiewicz zrezygnował w ogóle z pracy w IPN, więc jest to nie tylko rezygnacja ze stanowiska, ale w ogóle odejście z Instytutu. Jest to jego decyzja, chociaż zakładam, że kryją się za nią jakieś racjonalne przyczyny związane także z jakimiś wyobrażeniami co do własnej działalności badawczej i naukowej - komentuje sprawę prof. Andrzej Chojnowski, przewodniczący Kolegium IPN. Odnosząc się do motywacji odejścia Cenkiewicza "związanego z atakami na IPN i jego osobę", Chojnowski przyznaje, że ataki na IPN trwają od dawna. - One w dużej mierze związane są z książką panów Gontarczyka i Cenckiewicza, ale mają też o wiele szersze podłoże. Oczywiście nie mogę wnikać w intencje pana Cenckiewicza - te ataki trwają i myślę, że jego odejście z IPN nie spowoduje, iż Instytut nagle będzie jakimś ulubieńcem tej części mediów, która go krytykuje - zauważa Chojnowski.
Więcej do powiedzenia na temat podłoża ataków na IPN ma natomiast osoba pragnąca pozostać anonimowa, a posiadająca interesujące informacje na temat tego, co się faktycznie dzieje wewnątrz IPN. - Chodzi oczywiście o groźby czy szantaż ze strony Platformy Obywatelskiej, wspieranej przez marszałka Senatu Bogdana Borusewicza, którzy zażądali "głowy" Cenckiewicza. Zadecydowano o usunięciu go z Instytutu, jako winnego książki o Wałęsie oraz za wciągnięcie IPN - jak to określano - "w rozgrywki polityczne". Intencją nacisków była więc obrona Wałęsy. Wobec niespełnienia żądań usunięcia Cenckiewicza zagrożono Instytutowi "obcięciem" 30 mln zł z budżetu IPN oraz podjęciem kroków w celu zmiany ustawy o Instytucie tak, żeby można było zmienić kolegium i oczywiście usunąć prezesa - wyznaje bez ogródek dobrze poinformowana osoba w IPN.
Do zarzutów wywierania nacisków nie przyznają się natomiast politycy PO.
- To oczywiście bzdura. Jest to wewnętrzna decyzja, nie znam jej kulis, myślę, że trzeba by zapytać samego pana Cenckiewicza - powiedział Andrzej Halicki, poseł PO. Wiceszef Platformy Waldy Dzikowski zapewnił, "że PO już rok temu zapowiadała, że będzie oszczędnie przygotowywała budżet". - Cięcia dotkną wszystkich instytucji, w tym także IPN. A przecież rok temu nic nie wiedzieliśmy, że Cenckiewicz pisze książkę o Lechu Wałęsie i że zrobi się z tego tak wielka burza - zaznaczył Dzikowski.
Wątpliwości co do kulis odejścia Cenckiewicza nie ma opozycja. - To jest atak na działalność IPN, instytucji, która chce być niezależna w tym zakresie, w jakim ustawa przewiduje jej kompetencje, i to się spotyka z oporem rządzących. Jest to dla nich czasami niewygodne - oznajmił dziennikarzom poseł PiS Zbigniew Wassermann.
Cenckiewicz wymienia także w swoim oświadczeniu opisywaną ostatnio w mediach sytuację, kiedy to marszałek Senatu Bogdan Borusewicz krytykował zaproszenie przez gdański IPN na szkolne zajęcia edukacyjne i otwarcie wystawy o Wolnych Związkach Zawodowych Wybrzeża Joanny i Andrzeja Gwiazdów. Zgodnie z pismem Cenckiewicza, Borusewicz osobiście wywierał naciski i protestował przeciwko zaproszeniu przez IPN Gwiazdów. "Tego typu praktyki są groźne dla prowadzenia rzetelnych działań edukacyjnych i wolności badań naukowych" - napisał w oświadczeniu historyk. Tymczasem Borusewicz temu zaprzeczył.
Jacek Dytkowski

Dr Mieczysław Ryba, członek Kolegium IPN:
Oczywiście nie znam w pełni okoliczności tej decyzji, ale przypuszczam, że została ona podjęta w związku z natężonymi atakami na IPN - szczególnie medialnymi, które się pojawiły w kontekście tej książki i ciągle narastały. W tym kontekście można odnieść się do sposobu debatowania na temat książki o Wałęsie czy na temat treści, jakie zostały w niej zawarte. Moim zdaniem, po prostu tej debaty nie było. Natomiast mieliśmy do czynienia z potęgującą się wrzawą medialną, co jest oczywiście pewnym zjawiskiem cywilizacyjnie i kulturowo bardzo niebezpiecznym, gdyż redukuje się przestrzeń wolności i swobody badań naukowych czy w ogóle swobody dyskusji naukowej w tej materii. Problem jest o wiele poważniejszy, bo on jak gdyby mówi nam, jakie miejsce zajmuje swoboda dyskusji, a zarazem jakie miejsce zajmuje prawda w polskiej przestrzeni publicznej, szczególnie w polskiej przestrzeni medialnej.
not. JAC


"Nasz Dziennik" 2008-09-17

Autor: wa