Nie tylko za swoją wolność
Treść
Zdjęcia dokumentujące ruch wolnościowy i krwawą sowiecką interwencję na Węgrzech w 1956 roku można oglądać na otwartej wczoraj w Krakowie wystawie "Budapeszt '56". Jak podkreślają historycy, gdyby nie tamta ofiara Budapesztu, sowieckie czołgi zapewne wkroczyłyby do Polski.
50 lat temu węgierscy studenci, poruszeni polskim październikiem, zorganizowali wiec pod pomnikiem gen. Józefa Bema w Budapeszcie. Przyszli na niego z transparentami "Polska dała nam przykład". Nie spodziewali się wówczas, że na ulice wyjdzie kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Jeszcze tej samej nocy padły pierwsze strzały i byli pierwsi zabici. Rano były już walki z sowieckimi siłami. Interwencja trwała kilka dni. Przez cały ten czas węgierscy powstańcy bohatersko stawiali odpór siłom wroga. Kiedy się wydawało, że uda się opanować całą sytuację, kiedy rząd przeszedł na stronę powstańców, Rosjanie rozpoczęli pozorowane negocjacje, dające złudę, że sowieckie wojsko uda się wycofać. Wówczas, korzystając z międzynarodowego zamieszania, Węgrzy ogłosili wyjście z Paktu Warszawskiego i niepodległość. Sowieci po raz drugi zainterweniowali.
- Sowiecka armia miała wówczas więcej czołgów niż siły rzucone przez Adolfa Hitlera na Francję. W ciągu kilku dni bohaterskie powstanie zostało stłumione - mówił Ryszard Terlecki, dyrektor krakowskiego IPN. Podkreślił, że Polacy mają dwa powody do wdzięczności dla Węgrów. Po pierwsze, interwencja na Węgrzech pokazała, że system komunistyczny mimo śmierci Józefa Stalina pozostaje systemem zbrodni. Po drugie, gdyby nie powstanie na Węgrzech i zbrodnicza interwencja sowiecka, to prawdopodobne, że do takiego wybuchu doszłoby w Polsce jesienią 1956 roku lub zimą roku 1957.
W wyniku sowieckiej agresji zginęło 32 tys. osób, około 2 tys. zostało wywiezionych w głąb Związku Sowieckiego. To także 150 tys. aresztowanych i ponad 200 tys. zmuszonych do ucieczki z kraju. To dlatego 50 lat temu Polacy starali się pomóc narodowi węgierskiemu, m.in. poprzez wsparcie moralne oraz materialne. Ekspozycję można oglądać do 10 listopada przez całą dobę na placu przed kościołem św. Idziego w Krakowie.
Marcin Austyn, Kraków
"Nasz Dziennik" 2006-10-24
Autor: wa