Nie spieszmy się do eurolandu
Treść
Polska polityka pieniężna powinna mieć za priorytet tworzenie miejsc pracy w kraju. Przyjęcie wspólnej waluty europejskiej po niewłaściwym kursie może spowodować, że zabraknie tego mechanizmu regulacji, co może doprowadzić do kolejnych fal emigracji. Istnieje też niebezpieczeństwo "upraszczania" przez sprzedawców przelicznika, prowadzące do wzrostu cen. - Nasze ceny i płace będą zbliżały się do tych w krajach rozwiniętych UE. W sytuacji kiedy ceny w Polsce są na poziomie 60 proc. krajów Unii, nawet przy 20-letnim dochodzeniu do cen i wynagrodzeń rozwiniętych krajów UE, inflacja musi być wyższa o ok. 2,5 punktu procentowego - uważa dr Cezary Mech, ekonomista, wiceminister finansów w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza. Wczoraj, występując w radiowej Jedynce, Mech podkreślał, iż kluczową sprawą jest dbanie o to, by zbyt pochopnie wchodząc do strefy euro, zbyt wcześnie nie powodować nadmiernych kosztów społecznych. Jego zdaniem, należy też pamiętać, by wspólna waluta nie spowodowała wypchnięcia inwestycji tworzących miejsca pracy w Polsce poza granice naszego kraju. Obecnie inwestorzy mogą korzystnie pożyczać za granicą i inwestować w Polsce, uzyskując w ten sposób podwójny zysk. Jeśli zabraknie niezależnej polityki pieniężnej, prowadzącej do tego, by w Polsce opłacało się produkować i eksportować, to po przyjęciu euro po złym kursie "dostosowanie" może oznaczać znalezienie miejsca pracy za granicą. - Kluczowe jest to, by powstawały miejsca pracy w Polsce, a one powinny powstawać dzięki racjonalnie prowadzonej polityce pieniężnej, którą my sami byśmy ustalali i dostosowywali do rozwoju gospodarczego naszego kraju - zauważa Mech. Jego zadaniem, obecnie Polska prowadzi jedną z najbardziej restrykcyjnych polityk budżetowych. W przeprowadzonych symulacjach, przy założeniu utrzymania dotychczasowych rygorów, w 2050 roku Niemcy osiągnęłyby dług narodowy sięgający od 100 do 200 proc. PKB. W tym samym czasie Polska wypracowałaby nadwyżkę rzędu 30-60 proc. PKB. - Jesteśmy bardzo restrykcyjni poprzez to, że wprowadziliśmy reformę emerytalną, zmniejszyliśmy przyszłe zobowiązania przyszłych pokoleń - podkreśla Cezary Mech. Według statystyk, przystąpienie kolejnych krajów europejskich do strefy euro było odczuwalne przez ich obywateli. Na przykład w Słowenii w 2006 roku odnotowana została inflacja na poziomie 3 proc., po przyjęciu euro rok 2007 został zamknięty wynikiem 5,7 proc. - mimo podejmowania działań mających na celu zmniejszenie inflacji. Włochy od 2002 roku, kiedy weszły do strefy euro, notują niekontrolowany wzrost cen. Choć oficjalnie inflacja sięga tam 2,9 proc., to biorąc pod uwagę towary podstawowe, jest to już 4,8 procent. Marcin Austyn "Nasz Dziennik" 2008-02-28
Autor: wa