Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nie rzucajmy pereł przed wieprze

Treść

Ci bowiem, którzy żyją według ciała, dążą do tego, czego chce ciało; ci zaś, którzy żyją według Ducha, do tego, czego chce Duch. Dążność bowiem ciała prowadzi do śmierci, dążność zaś Ducha do życia i pokoju. (Rz 8, 5) Światowe spotkanie młodzieży z Ojcem Świętym Benedyktem XVI w Sydney to niewątpliwie najważniejsze wydarzenie społeczne ostatnich dni. Próżno by jednak dopatrzyć się odzwierciedlenia tego faktu w popularnych mediach, nawet publicznych, nie mówiąc o prywatnych. Jak ognia unika się wartościowych przekazów na szerszą skalę, gdyż jest prawdopodobne, że mogłyby one wpłynąć pozytywnie wychowawczo na niejedno ludzkie istnienie. Do Sydney pojechali licznie, mimo ogromnych kosztów i odległości, młodzi Polacy, chcąc dać wyraz swojemu przywiązaniu do Kościoła i być świadectwem dla osób poszukujących prawdy. Jechać za Piotrem, słuchać go, gdy mówi specjalnie do młodych - nie liczy się wtedy czasu, dystansu i nakładów. Ale ten wysiłek ani entuzjazm nie został doceniony przez środki masowego przekazu, poza rozgłośniami katolickimi; chociaż nasze społeczeństwo w większości należy do Kościoła Chrystusowego. Próbowano za to położyć nacisk na tzw. trudne tematy związane z wewnętrznymi patologiami wspólnoty, które zawsze, gdzie spotykają się ludzie, będą obecne. Strata to wielka, gdy nie wykorzystuje się szansy na podniesienie drugiego człowieka, dodanie mu otuchy, wskazanie rozwiązania, ugruntowanie wiedzy. Otrzymaliśmy za to informację o największej paradzie "miłości" w Dortmundzie. Zestawienie obu imprez dla młodzieży w jednym czasie nie jest przypadkowe. W ojczyźnie obecnego Papieża od 1989 r. odbywają się parady "wolnej miłości", z prezentacją wszystkiego, co kryje się pod tą nazwą, czyli generalnie obsceny. Nie jest dla popularnych mediów żadną przeszkodą ukazywanie obrazu poniżonego człowieka poprzez uczestnictwo w tego typu imprezie. Wręcz przeciwnie, parada "miłości" ma kojarzyć się jako atrakcyjna, ciekawa forma wyrażenia własnej osobowości, a uczestnictwo w różnorakich pielgrzymkach, nawet tak wyjątkowej z udziałem Ojca Świętego, jako przejaw zacofania i nieprzystosowania do reguł rządzących światem. Nie sposób nie uczynić refleksji nad sposobem spędzania czasu, który mamy do dyspozycji. Jakie mogą być owoce spotkania w Sydney, a jakie tego z Dortmundu? Czy autentycznie stać kogokolwiek na marnotrawienie najkosztowniejszego dobra? Poza tym nacisk na przeżycia i siłę bodźca powodują, że młodzi potrzebują coraz silniejszych doświadczeń. Płycizna i okrojony zakres imprezy typu parada "miłości" powodują, że trudno potem skupić uwagę na zagadnieniu wymagającym użycia rozumu. Ogólnie wiadomo, iż jeśli nie ćwiczy się jakiejś umiejętności, to niestety po pewnym czasie, jeśli nie zanika, to karłowacieje. Młodzi może nie mają porównania, ale trochę starsi powinni zauważyć, o jaką stawkę chodzi. Obserwując życie społeczne, nie sposób nie nabrać pewności, że wszystko jest przeciwko młodemu człowiekowi. Dając mu prawo wyboru, jednocześnie ogranicza się go tylko do wyboru "poprawnego", oszukuje się go, odsuwając od niego odpowiedzialność za życie, usuwając sprzed oczu chorobę, niepełnosprawność i śmierć. Zostawia się go samego, gdy ulegnie nieszczęściu, uzależni od alkoholu czy narkotyków, to jego sprawą będzie AIDS, podczas gdy wcześniej był zachęcany do udziału w paradach "miłości". Głos ostrzeżenia i troski jest natomiast sprytnie wyciszany i umniejszany, nawet wówczas, gdy wychodzi z ust największych autorytetów, tak jak próbuje się zminimalizować nauczanie Ojca Świętego Benedykta XVI. Tu jest pole dla rodziców, wychowawców, przyjaciół młodych i wspólnot - aby zachęcić, podpowiedzieć, gdzie warto ulokować swój potencjał życiowy, jak dobrze wykorzystać czas i środki dane każdemu człowiekowi bez wyjątku. Hanna Wujkowska "Nasz Dziennik" 2008-07-21

Autor: wa