Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nie przeszkadzam łódce płynąć

Treść

Rozmowa z Bartłomiejem Marszałkiem, jedynym Polakiem rywalizującym w mistrzostwach świata motorowodnej Formuły 2
Piąte miejsce w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata Formuły 2 ucieszyło Pana czy raczej pozostawiło lekki niedosyt?
- Ze względu na ambicje, spore, zostawiło może maleńki niedosyt, ale ogólnie rzecz ujmując, jestem bardzo zadowolony z całego sezonu. Zakładałem, że w najlepszym wypadku mogę powalczyć o czołową szóstkę, uplasowałem się na piątej pozycji, i to naprawdę dobry wynik. Muszę bowiem pamiętać, że ścigam się z rywalami, z których większość pływa dłużej, niż ja żyję. Jestem najmłodszy w stawce, a w tym sporcie doświadczenie i umiejętności zdobywa się wraz z wiekiem. Najbardziej oczywiście ucieszyło mnie drugie miejsce na włoskim torze Viverone, czyli pierwsze podium w mojej karierze.
Za Panem drugi pełny sezon w F2, jak zatem może Pan ocenić i opisać dotychczasową przygodę z tym cyklem?
- Zacznę może od tego, że pomysł startów w F2 był od początku do końca mój. Wiedziałem, że o realizację będzie szalenie trudno dlatego, że nikt wcześniej w Polsce na tym szczeblu nie rywalizował. Gdy zebrałem fundusze, kupiłem 13-letnią łódkę, rozbitą co najmniej sześć razy, bez jakiejkolwiek instalacji wewnątrz. Zapakowałem ją na przyczepę, podpiąłem do samochodu i zjeździłem pół Europy w poszukiwaniu informacji i wiedzy. Kontaktowałem się z zawodnikami z Łotwy, Niemiec czy Francji z prośbą, czy mogę przyjrzeć się ich pracy, czy mogę liczyć na ich pomoc w poszukiwaniu części. Uzbrojenie łódki stanowiło wielkie wyzwanie, ale byłem też totalnym samoukiem, jeśli chodzi o jazdę. Tata oczywiście starał się mi pomagać, ale on nigdy nie jeździł łódką, w której się siedzi. Swoje sukcesy, podobnie jak mój świętej pamięci brat, osiągał w łódkach leżących, a w obu trzeba posługiwać się diametralnie inną techniką. Z uzbrojoną łódką pojechałem zatem do Augustowa, gdzie zacząłem się uczyć prowadzenia, nie mając praktycznie o tym pojęcia. Najważniejszym i najtrudniejszym momentem była regulacja łódki, by zaczęła lecieć nad wodą. Wszystkie mechanizmy i rozwiązania są tak dokładne i czułe, że wystarczy odpowiedni guziczek przytrzymać trochę za długo, by bolid pofrunął w górę i roztrzaskał się, uderzając o taflę. Cierpliwie się tego uczyłem, sam, bo nie miałem obok nikogo, kto mógłby mi podpowiedzieć, jak mam to robić.
Ile czasu zajęło Panu odkrywanie i poznawanie wszystkich tajemnic?
- Trwa nieustannie. Ale rozumiem, że chodzi panu o pierwsze kroki. Paradoksalnie już po kilku dniach treningów wziąłem udział w ośmiogodzinnym wyścigu na wytrzymałość i zająłem w nim drugie miejsce. W zasadzie wszystko wydarzyło się... samo. Kiedy człowiek jest zamykany w kokpicie, trudno o jakieś przemyślane ruchy, bo nie ma na to czasu. Wszystko dzieje się tak błyskawicznie, że działamy instynktownie. Trzeba wejść w symbiozę z maszyną, mój tata ładnie to opisuje, powtarzając, że nie należy przeszkadzać łódce płynąć. Krótko mówiąc, trzeba mieć to "coś", wrodzone predyspozycje, bez których nie sposób pokonać wszystkich przeszkód.
Kiedy rozpoczynał Pan przygodę z F2, miał Pan zapewne wyobrażenie tego, co może Pana w niej spotkać. Jak wypadło ono w konfrontacji z rzeczywistością?
- Rzeczywistość przerosła moje oczekiwania. Kilka lat temu F2 wydawała mi się marzeniem z niedostępnej półki. Jeździłem na zawody, dużo czytałem, prenumerowałem zagraniczne, specjalistyczne periodyki, ale z prostej przyczyny - finansowej - w regularne starty nawet trudno mi było uwierzyć. Gdy 2,5 roku temu zacząłem jednak rywalizować, w owej 13-letniej łódce, byłem cztery, pięć razy dublowany na liczącej 40 kółek trasie. Kiedy uzbierałem pieniądze na nowszy bolid, zająłem przed rokiem ósme miejsce w mistrzostwach świata, teraz piąte. To chyba najlepiej dowodzi pewnego progresu. Moje sukcesy wielu zaskoczyły, bo w mistrzostwach startują zawodnicy starsi, dużo bardziej doświadczeni i bogatsi, pompujący w swe bolidy miliony dolarów. Cały czas się jednak do nich zbliżam. W tym roku jazda sprawiała mi czystą przyjemność, pierwszy raz poczułem nad łódką pełną kontrolę.
Motorowodna Formuła 2 budzi skojarzenia z wyścigową Formułą 1 i wszelkie porównania nie są na wyrost. Pod względem technologicznego zaawansowania, prędkości, przyspieszeń obie serie są do siebie niezwykle podobne.
- Jestem wielkim fanem wszelkich sportów wyścigowych, ale "moja" Formuła jest wyjątkowa z tego powodu, że rywalizacja odbywa się na wodzie. Widok potężnego bolidu frunącego nad taflą z niesamowitą prędkością wywołuje dreszcz emocji. Cyfry nie kłamią. Łódki F2 dysponują silnikami o mocy 250 KM, przyspieszają do 100 km/h w ciągu 3,5 sekundy i mogą podróżować z maksymalną prędkością 200 km/h. Jeszcze bardziej szokują dane dotyczące F1. Bolidy używane w tej klasie nie różnią się na zewnątrz niczym od pojazdów F2 poza mocą wynoszącą blisko... 600 KM! Podczas wyścigu w Rosji były mistrz świata, Fin Sami Selio, pobił na nim rekord świata w przyspieszeniu do "setki", pokonując ten dystans w niewiarygodnym czasie 1,5 sekundy, po 4 sekundach miał na liczniku 200 km/h. Ludzie przyzwyczajeni do widoków motorówek, skuterów wodnych, które - w ich mniemaniu - potrafią jeździć bardzo szybko, na zawodach Formuły przestają mówić, otwierają usta ze zdziwienia i nie mogą uwierzyć w to, co się dzieje. Prędkości są oszałamiające, ale i tak w tym wszystkim najbardziej ekscytujące i niezwykłe są zakręty. Dzięki specjalnie zaprojektowanemu dnu oraz pływakom łódka jest w stanie bez wytracania prędkości (!) zawrócić w miejscu o 180 stopni i natychmiast pędzić w odwrotnym kierunku. Wygląda to niesamowicie, wydaje się, jakby wszystkie prawa fizyki nagle przestawały istnieć.
Jak wytrzymać takie przyspiesz enia, przeciążenia?
- Podobnie jak w sportach samochodowych trzeba mieć superlicencję, dopuszczającą do startów. Obecnie posiada ją około trzydziestu osób na świecie. Warunkiem są nie tylko umiejętności, ale i doświadczenie oraz tytuły zdobywane po drodze w pomniejszych klasach. Najlepsi są starsi zawodnicy, najmłodszy mistrz świata miał 34 lata, co potwierdza, że pełnię możliwości osiąga się z wiekiem. Oczywiście kluczową rolę odgrywa przygotowanie fizyczne i psychiczne. Nieustannie trzeba dbać o siebie, intensywnie pracować przede wszystkim nad mięśniami grzbietu i karku. Każdy zawodnik posiadający superlicencję deklaruje, że minimum cztery razy w tygodniu będzie poddawał się specjalistycznym ćwiczeniom, które pomogą znieść przeciążenia. Czasami, mówiąc o motorowodnej Formule, porównuję ją z jazdą samochodem wyścigowym po pooranym polu, bez hamulców i biegów, z ogromną prędkością i przy ograniczonej widoczności. Formuła mniej więcej tak wygląda, tyle że pole zastępuje woda.
A bezpieczeństwo? Tam, gdzie są oszałamiające przyspieszenia i prędkości, ryzyko wzrasta...
- Moglibyśmy o nim rozmawiać godzinami, bo warunki, jakie musi spełniać konstrukcja łódki, są spisane na ponad 500 stronach regulaminu. Powiem zatem tylko, by nie zanudzać, że łódka jest zrobiona z kompozytów węgla, siedem razy lżejszego i siedem razy mocniejszego od stali. Dzięki specjalnym wzmocnieniom bocznym jest w stanie wytrzymać nacisk 13 ton na centymetr kwadratowy. Dzięki specjalnej poduszce powietrznej wywrócony do góry dnem bolid natychmiast się odwraca i wynosi kierowcę ponad taflę wody. Każdy najdrobniejszy element musi być zgodny z homologacją i co tu ukrywać... drogi. Ale bezpieczeństwo nie ma ceny.
Kiedy zatem ujrzymy Pana w elicie elit, czyli Formule 1?
- Marzenia są po to, by je spełniać. Krok po kroku zbliżam się do niej, już prowadziłem pierwsze rozmowy, jednak to kwestia przyszłości. Niedalekiej, ale też nie bardzo bliskiej. Na razie koncentruję się na tym, aby w 2011 roku zorganizować w Polsce, dokładnie w Augustowie, jedną z eliminacji Formuły 2. Chciałbym upowszechniać ten sport i pokazać jak największej liczbie kibiców, jak bardzo jest piękny i widowiskowy.
Dziękuję za rozmowę.
Piotr Skrobisz
- Bartłomiej Marszałek (Balt Yacht Shell Helix f2 racing) poważne ściganie się na wodzie rozpoczął w roku 2005, a już w kolejnym roku, w pierwszym międzynarodowym występie został wicemistrzem świata w klasie 350 ccm.
- Od 2009 roku regularnie startuje w mistrzostwach świata Formuły 2 - elitarnego cyklu wyścigów, w którym rywalizuje 20 zespołów z Europy, Afryki i Azji. Przed rokiem uplasował się na ósmym miejscu w klasyfikacji generalnej, w 2010 roku był piąty.
- W październiku na włoskim torze Viverone osiągnął największy jak na razie sukces, zajął drugie miejsce w jednym z dwóch wyścigów kończących sezon. Było to jego pierwsze podium w F2 w karierze.
Nasz Dziennik 2010-10-19

Autor: jc