Nie przegrać do końca
Treść
Rozmowa z Arkadiuszem Głowackim, piłkarzem krakowskiej Wisły Jak smakuje kolejny mistrzowski tytuł? - Niezmiennie bardzo dobrze. A smak jest tym lepszy, ponieważ czekaliśmy na niego aż dwa lata i muszę przyznać, że bardzo się one nam dłużyły. Pracowaliśmy ciężko, aby wrócić na szczyt i jestem przekonany, że na tytuł zasłużyliśmy. Dla Pana to już piąta korona zdobyta z Wisłą, jak wypada w porównaniu z poprzednimi? - Przewaga nad drugim zespołem w tabeli może wskazywać, iż tytuł przypadł nam łatwo i bezproblemowo. Tak jednak nie jest. Pragnę zauważyć, że na początku rozgrywek mieliśmy cztery punkty straty do lidera i nasza sytuacja wcale nie była rewelacyjna. W każdym meczu staraliśmy się grać tylko i wyłącznie o zwycięstwo, z takim nastawieniem wychodziliśmy zawsze na boisko i większość spotkań kończyła się po naszej myśli. Możemy być z tego dumni. Co się wydarzyło między 8. a 26. kolejką, że z 4-punktowej straty wypracowaliście aż 17-punktową przewagę nad kolejną drużyną? - Na początku sezonu skutecznie grała Legia, która wygrywała mecz za meczem, a my zanotowaliśmy na koncie dwa remisy. Po niezbyt udanym spotkaniu w Wodzisławiu z Odrą wrzuciliśmy jednak piąty bieg i rozpoczęliśmy serię zwycięstw. Legia się potykała, a gdy ją pokonaliśmy pod koniec rundy - uciekliśmy na odległość ośmiu punktów. I to był chyba decydujący moment sezonu, bo niezależnie od ostatecznych rozstrzygnięć Legia była naszym głównym rywalem w walce o tytuł. Co pozwoliło ów piąty bieg włączyć? - O takim, a nie innym wyniku zadecydowało wiele czynników. Najważniejsze? Codzienna, ciężka praca, dopracowywane do perfekcji schematy ćwiczone podczas treningów, odrobina niezbędnego szczęścia. Sięgacie po tytuł w efektownym stylu, z wielką przewagą i w prawie takim samym składzie osobowym jak w poprzednim sezonie, który był w Waszym wykonaniu kompletnie nieudany. - Nie da się ukryć, że w ostatnim czasie w klubie zapanowała stabilizacja. Wcześniej trenerzy zmieniali się co kilka miesięcy, przez co trudno było nam wypracować jeden rozpoznawalny styl gry, wyuczyć się konkretnych schematów. Bo niby jak to mieliśmy zrobić, skoro przychodził ktoś nowy, przynosił ze sobą swoją filozofię piłki i próbował ją nam wpoić? Mijał krótki czas i szkoleniowiec się zmieniał. Wraz z trenerem Skorżą sytuacja się unormowała. Wreszcie możemy popracować z kimś dłużej i już widać efekty. Zaufaliście trenerowi od razu czy też ten proces dojrzewał z czasem? - Od razu wiedzieliśmy, że jest świetnym fachowcem i będzie umiał poustawiać i poukładać nas na boisku. My dorzuciliśmy swoje zaangażowanie, ciężką pracę i wiarę w to, że może być dobrze. Był jeszcze jeden ważny czynnik - chęć rehabilitacji za kiepski sezon. Na początku nie byliśmy jednak hurraoptymistami, mówiło się raczej o zajęciu miejsca gwarantującego występy w europejskich pucharach. Rzeczywistość okazała się inna, lepsza i cóż, apetyt rósł w miarę jedzenia. Nie zabraknie Wam motywacji do końca sezonu? - Nie, nie. Mamy bardzo ciekawych przeciwników, Legię i Groclin, a więc drużyny, które aspirowały do miana mistrza Polski. Będziemy więc musieli ostro powalczyć, aby udowodnić, że tytuł trafił we właściwe ręce. Szlachectwo zobowiązuje, nie możemy zejść poniżej pewnego poziomu. Skoro już zostaliśmy mistrzami, to chcemy podtrzymać dobre opinie o naszej grze, no i nie przegrać ani jednego meczu do ostatniej kolejki. Zresztą chyba nikt nie może nam zarzucić braku zaangażowania w całych rozgrywkach. Owszem, miewaliśmy mecze gorsze, ale w każdym zostawialiśmy na boisku tyle serca i sił, na ile w danym momencie było nas stać. Ostatnio grywamy co trzy dni, nie jest łatwo regenerować się i do każdego meczu być przygotowanym perfekcyjnie. Zmęczenie czasami daje o sobie znać, lecz nie odpuszczamy. Przed Wami jeszcze Puchar Polski? - I to jest kolejny cel, który mamy zamiar osiągnąć. Już w środę gramy pierwszy mecz półfinału z Groclinem, wyjdziemy na boisko, by wygrać i zapewnić sobie dobrą zaliczkę przed rewanżem. Cel kolejny i pewnie najważniejszy to Liga Mistrzów. Uda się Wam wreszcie do niej awansować? - Bardzo spokojnie podchodzę do tego tematu. Wielu mówi, że mamy szansę, lecz czeka nas trudna droga. Nie chcę być odebrany jako minimalista, ale naszym głównym celem będzie dobry, bardzo dobry start w Pucharze UEFA. Oczywiście marzymy o Lidze Mistrzów i zrobimy wszystko, by do niej trafić, w tej materii musimy jednak mieć nieco szczęścia, przecież w kwalifikacjach możemy trafić np. na Barcelonę. W tej chwili o LM jeszcze nie myślimy, wcześniej mamy sporo rzeczy do zrobienia, część chłopaków jedzie na zgrupowanie przed mistrzostwami Europy. Na wszystko przyjdzie czas. Dziękuję za rozmowę. Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2008-04-22
Autor: wa