Nie popieramy, nie przeszkadzamy
Treść
Z Rafałem Milandem, zastępcą dyrektora Departamentu Ropy i Gazu w Ministerstwie Gospodarki, rozmawia Anna Wiejak
Jak z punktu widzenia Ministerstwa Gospodarki wygląda sprawa gazociągu Nord Stream w obecnej fazie jego realizacji?
- Nic się nie zmieniło. Uważamy Gazociąg Północny za inwestycję co najmniej nieprzyjazną dla polskich interesów, a poza tym prawdopodobnie nieekonomiczną.
Czyli rozumiem, że Ministerstwo Gospodarki ma inny pogląd na ten temat niż premier Donald Tusk, który potwierdził w Moskwie opinię wyrażoną przez premiera Wiktora Zubkowa: "Projekt ten nie będzie zagrażał interesom kogokolwiek. Może tylko polepszyć sytuację Polski. Dzisiaj rozmawialiśmy o tym z panem premierem".
- Wydaje mi się, że są to jedynie słowa pana premiera Zubkowa.
Premier Tusk to potwierdził.
- Nie jestem o tym przekonany, dlatego że premier Tusk w innych swoich wypowiedziach wcale nie mówi o tym, że popiera projekt Gazpromu. Jako departament merytorycznie odpowiedzialny za sprawy energetyczne nie mamy innych niż dotychczasowe poleceń. Przed wyjazdem premiera do Moskwy przygotowaliśmy dla niego materiały, żeby zwrócił uwagę na ekonomiczne aspekty inwestycji, która cały czas drożeje, która nie gwarantuje odpowiednio konkurencyjnej ceny gazu dla odbiorców końcowych, a która wreszcie musi być finansowana poprzez podniesienie ceny gazu dla innych odbiorców rosyjskiego gazu. Fundusze zainwestowane w rurociąg muszą się w końcu zwrócić, a najprostszą metodą byłoby podniesienie cen dla innych odbiorców zaopatrywanych przez Federację Rosyjską, np. dla państw bałtyckich, dla Ukrainy czy dla Mołdawii, czyli tam, gdzie jest stuprocentowe uzależnienie od gazu rosyjskiego, ponadto ceny są regulowane na mocy porozumień międzyrządowych a nie indeksowane np. ceną ropy naftowej. Ukraina, która kupuje gaz po 179,5 dolara za 1000 metrów sześciennych, nie płaci ceny adekwatnej do cen światowych. Ceny światowe oscylują wokół 400 dolarów.
Czy Polska będzie się starała o udział w tej inwestycji, czy też podejmie kroki, aby jej przeciwdziałać?
- Nie słyszałem o tym, abyśmy mieli się starać o udział w tej inwestycji, co jest oczywistą konsekwencją naszego stanowiska w tej sprawie. Natomiast trwa procedura badania oddziaływania na środowisko, w której Polska również jest czynna na zasadzie strony narażenia. Konwencja z Espoo, która reguluje te zagadnienia, wyróżniając dwa rodzaje zainteresowanych podmiotów: państwa pochodzenia i państwa narażenia. Państwa pochodzenia to podmioty, przez których terytoria bądź wody terytorialne przechodzi taka inwestycja i one muszą w pewien sposób wykazać, że ta inwestycja nie będzie szkodziła innym państwom. Państwami narażenia są te podmioty, przez których wody bądź terytoria nie przechodzi inwestycja, ale może być oddziaływanie na ich środowisko. W ramach tej konwencji trwają przewidziane w jej zapisach konsultacje przy udziale Ministerstwa Gospodarki oraz Ministerstwa Środowiska, a także innych resortów.
A jakie kroki podjął rząd, jeśli chodzi o obronę polskich interesów, w tym przede wszystkim dywersyfikację? Czy Polska rozważa możliwość importu skroplonego gazu z Afryki?
- Decyzje związane z dywersyfikacją są w większości podejmowane na poziomie spółek, dlatego że po etapie przygotowania politycznego następuje odrębna faza przygotowania na zasadzie gospodarczej. Na tym etapie są aktywne spółki, czyli PGNiG i Gaz-System. Trwają negocjacje dotyczące dostaw gazu skroplonego. Jednym z rozpatrywanych kierunków jest północna Afryka, ale nie jedynym. Trudno mi wyjawiać tajemnice przedsiębiorstw, do których sam do końca nie mam dostępu.
Gdzie jest przewidziany terminal do odbioru tego gazu i na jakim etapie są prace nad nim?
- W Świnoujściu. Spółka Polskie LNG, która jest spółką-córką PGNiG, prowadzi tam działania przygotowawcze. Został wybrany projektant tego przedsięwzięcia. Ma ona za zadanie przygotowanie projektu technicznego, łącznie z uzyskaniem niezbędnych pozwoleń budowlanych, środowiskowych - całej niezbędnej do wydania pozwolenia na budowę dokumentacji. Przypuszczalnie do końca tego roku uda się uzyskać wszystkie pozwolenia administracyjne, a także zaprojektować całą część techniczną. Dopiero wtedy będzie można mówić o decyzji o wydaniu pozwolenia na budowę. W Świnoujściu istnieje dodatkowo, zgodnie z wieloletnim programem rządowym, projekt rozbudowy portu zewnętrznego. W bieżącym roku w budżecie państwa na fazę projektową zarezerwowano 25 mln złotych. Większe wydatki prawdopodobnie zostaną poniesione do 2010, kiedy to przejdziemy do fazy budowlanej. Terminal LNG nie będzie zlokalizowany w obecnie istniejącym porcie, ale na zewnątrz.
Jakie jeszcze projekty są realizowane w ramach dywersyfikacji dostaw gazu?
- Jest jeszcze tzw. projekt norweski, czyli projekt połączenia polskiego systemu przesyłowego ze złożami na norweskim Szelfie Kontynentalnym. Elementami tych projektów jest połączenie polskiego systemu z duńskim systemem przesyłowym oraz budowa gazociągu Skanled z Szelfu Norweskiego do Danii i okolic Oslo.
Zdaniem niektórych ekspertów, inwestowanie w eksploatację złóż norweskich jest nieopłacalne - norweskie zasoby są zbyt szczupłe, aby pokryć koszty inwestycji.
- Jest wiele rozbieżnych opinii na ten temat, natomiast trzeba byłoby się zastanowić, o jakich ilościach dostarczanego do Polski gazu mówimy. Z tego rejonu potrzebowalibyśmy ok. 3 mld m3 gazu rocznie. To nie są duże ilości. Zważywszy na to, że bilans zużycia tego surowca w Polsce w roku 2007 to ok. 14,5 mld m3, to 3 mld m3 dla naszego bilansu stanowi znaczącą ilość, natomiast generalnie patrząc na rynek gazu, są to ilości umiarkowane. W projekt Skanled, na co należy zwrócić uwagę, jest zaangażowana nie tylko Polska, ale także firmy norweskie i duńskie oraz szwedzkie gminy. PGNiG ma w tym projekcie wykupione 15 proc. udziałów i zarezerwowane 30 proc. przepustowości.
Wydaje mi się, że nie jest do końca prawdą, iż Norwegia nie ma gazu lub jest on na wykończeniu. Trzeba wziąć pod uwagę fakt, że rosnące ceny ropy naftowej i co za tym idzie - rosnące ceny gazu sprawiają, że nowe wiercenia, wydobycie na nowych polach staje się coraz bardziej opłacalne. Norwegowie cały czas dochodzą do swojego najwyższego wydobycia. Być może dopiero w połowie l. 2010-2020 osiągną najwyższy poziom wydobycia. Dlatego też nie zgodziłbym się z opinią, że w Norwegii nie ma gazu i że cały ten projekt nie będzie opłacalny. Z racji, że jest on na poziomie spółek, będzie weryfikowana jego opłacalność, również np. przez to, iż to tzw. Project finance, czyli projekt niesubsydiowany z funduszy, finansowany na podstawie komercyjnych kredytów. Żadna instytucja finansowa nie da kredytu bez zabezpieczenia.
Jakie kroki zostaną podjęte w momencie, kiedy spółka Nord Stream zwróci się o dofinansowanie tego projektu z pieniędzy unijnych?
- Jeśli chodzi o kredyt z Europejskiego Banku Inwestycyjnego, to jego przedstawiciele wyrazili opinię, że jeżeli jest to inwestycja, która wzbudza tyle kontrowersji i tyle państw sprzeciwia się temu projektowi, to ewentualny wniosek w tej sprawie nie będzie rozpatrywany. Natomiast można się zastanawiać nad innymi formami finansowania z pieniędzy unijnych, trzeba mieć jedynie świadomość, o jakich pieniądzach mówimy i jakich formach finansowania. Na pewno tego rodzaju projekt nie może być finansowany z funduszy, które są przeznaczone np. w Polsce na rozwój energetyki, tzn. z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego. Program Operacyjny "Infrastruktura i Środowisko" przeznacza około 2 mld euro właśnie z Funduszu Rozwoju Regionalnego na różne projekty energetyczne, nie tylko budowę rurociągów, ale również elektrowni wiatrowych, elektrociepłowni etc. Tego rodzaju finansowanie jest możliwe po pierwsze po spełnieniu pewnych wymogów formalnych, a po drugie w konkretnym kraju członkowskim UE. Nie ma tutaj zatem mowy o tym, aby w ten sposób finansować przedsięwzięcie, w którym bierze udział państwo pozaunijne. Natomiast jest jeszcze jeden fundusz, nad którym można by się zastanawiać, a obejmujący projekty energetyczne europejskiego znaczenia. Z tym że pieniądze w nim są niewielkie i z zasady służą one tylko i wyłącznie do finansowania studium wykonalności. Jako ministerstwo będziemy aktywnie działać na tym polu, aby mieć opinie własnych ekspertów na wypadek, gdyby spółka Nord Stream miała się zwrócić o takie współfinansowanie. Do tej pory nie było takiego wniosku. Wydaje mi się, że Nord Stream nie potrzebuje pieniędzy europejskich, natomiast można by się zastanawiać, czy się o nie zwróci z motywów politycznych. W tej kwestii będziemy trzymali rękę na pulsie.
Jaka będzie reakcja polskiego rządu, jeżeli Nord Stream zdecyduje się jednak na ten krok?
- Wtedy będziemy się zastanawiać, jak się do tego odnieść. Jeżeli podtrzymujemy naszą opinię co do tej inwestycji, również powinna być podtrzymana opinia co do współfinansowania właśnie z tych funduszy.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2008-05-16
Autor: wa