Nie obarczajmy winą Roberta
Treść
Rozmowa z Michałem Kościuszką, kierowcą rajdowym
Czy rajdy to bezpieczny sport?
- Nie tak jak szachy, ale uprawiane w sposób profesjonalny, mądry, rozważny, przy zachowaniu wszystkich wymogów bezpieczeństwa - tak. Wiemy, na jakie ryzyko jesteśmy narażeni, dlatego nie przekraczamy granic, nie szarżujemy niepotrzebnie.
Jakie systemy bezpieczeństwa chronią załogę?
- Samochód jest budowany nie tylko po to, by jeździć bardzo szybko, ale i bardzo bezpiecznie. Budowany, zaznaczę, całkowicie od podstaw, wyposażony w rozbudowaną klatkę bezpieczeństwa, specjalnie przygotowane fotele kubełkowe, pięciopunktowe pasy bezpieczeństwa nieprzypominające zupełnie tych używanych w samochodach seryjnych. Kierowca i pilot są ubrani w specjalne ognioodporne kombinezony, buty, rękawice, kask z systemem HANS chroniącym szyję i kark. Musimy jednak pamiętać o tym, że my nie ścigamy się po torach, w Formule 1 dodatkowo zabezpieczonych różnymi systemami, takimi, jak choćby energochłonne bariery czy żwir na poboczach. Rajdy odbywają się na normalnych drogach, używanych na co dzień do zwykłego przemieszczania się.
Doskonale zna Pan samochód, którym w niedzielę rozbił się Robert Kubica.
- Zgadza się. Dokładnie tym właśnie autem startowałem w zeszłym roku w kilku rajdach. I wiem, jak wiele czasu musiałem poświęcić, aby go zrozumieć, dobrze poczuć i dowiedzieć się, w jaki sposób może się zachować w danej sytuacji. Skoda fabia jest wyjątkowo trudna do ujarzmienia i nerwowa, ciężko się ją prowadzi. Można nią jechać niezwykle szybko, ale równie szybko można stracić nad nią kontrolę.
Robert skodą jechał pierwszy raz. Mogło to mieć jakieś znaczenie?
- Powiem tak: Robert zawsze miał ambicje, chciał wygrywać, pokonywać kolejne granice. Fabia jest trudna w prowadzeniu, ale daje szanse zwyciężania rajdów, co pokazało wielu kierowców na całym świecie. Zazwyczaj byli to jednak kierowcy, którzy w tym samochodzie spędzili połowę swojego rajdowego życia albo mnóstwo godzin podczas testów i treningów. Fabia ma bardzo nerwowy tył, który w każdej chwili może uciec. A gdy już stracimy przyczepność, łatwo o obrót, głęboki ślizg i wtedy kierowca ma małe szanse na zachowanie kontroli.
Jak długo musiał się Pan przyzwyczajać do fabii, by ją poczuć?
- Do fabii super2000 przesiadłem się w połowie ubiegłego roku, wcześniej jeździłem fordem fiestą. Z rajdu na rajd jeździło mi się lepiej, ale każdy taki rajd liczył około 400 kilometrów plus odcinki testowe. Przejechałem skodą cztery rajdy i jeszcze nie czułem jej tak, jakbym chciał. Zdarzały się sytuacje, że mnie zaskakiwała.
Czy Kubica nie podjął zatem we Włoszech zbytniego ryzyka?
- Nie ma sensu gdybać. Niedzielny wypadek był splotem bardzo przykrych dla niego okoliczności i wydarzeń, dlatego nie chciałbym obarczać go jakąkolwiek winą. Robert kocha rajdy, w ogóle motorsport ma we krwi, nie potrafi bez niego żyć. Podczas wakacji czy przerw od startów w Formule 1 wypełnia nimi lukę, bo po prostu tego bardzo chce. Podczas startów w mistrzostwach świata miałem okazję przyglądać się z bliska byłemu mistrzowi Formuły 1 Kimiemu Raikkonenowi, który jeździł w barwach Citroena najlepszymi możliwymi samochodami. I jakoś nie potrafił znaleźć odpowiedniego rytmu, dobrego czucia auta. Robert startował w rajdach okazjonalnie, różnymi samochodami i za każdym razem był w nich szybki, błyskawicznie się odnajdywał. Jako kierowcę rajdowego cenię go zdecydowanie wyżej od Fina.
Wierzy Pan, że Robert jeszcze wróci do startów?
- Głęboko. Przede wszystkim to Robert musi w to wierzyć, czuć wsparcie ludzi dookoła. Musi, prócz rehabilitacji, odbudować się psychicznie, dlatego nie chciałbym, by tworzyła się nagonka, że niepotrzebnie ryzykował, był nieodpowiedzialny etc. Zawsze marzyliśmy, by Robert został mistrzem świata Formuły 1, a potem innej kategorii sportów motorowych. Jestem przekonany, że to nadal scenariusz realny.
Dziękuję za rozmowę.
Piotr Skrobisz
Michał Kościuszko jest jedynym polskim kierowcą regularnie startującym w cyklu rajdowych mistrzostw świata. W 2009 r. zajął znakomite, drugie miejsce w klasyfikacji generalnej JuniorWRC.
Nasz Dziennik 2011-02-08
Autor: jc