Nie można być chrześcijaninem nie zwracając uwagi na swoich najbliższych i potrzebujących
Treść
Miłosierdzie Boże to nie jest sprawa, że robię co mi się tylko żywnie podoba i nie uznaję żadnego porządku, bo i tak będzie przebaczone. Muszę zrozumieć, że zrobiłem źle, ale nie wpadam w rozpacz. Często tak jest, że użalamy się nad sobą, że ze mnie już nic nie będzie, że tyle nabroiłem, jestem beznadziejny, nie ma dla mnie przebaczenia. I stąd biorą się alkohol, narkotyki, samobójstwa i wiele innych. Człowiek zapomina wtedy, że nie jest byle jaki i że zawsze może uzyskać przebaczenie. Choćby nie wiadomo co zrobił, „choćby grzechy wasze były jak szkarłat nad śnieg wybieleją, zatopię je w głębokościach morskich i pamiętać o nich nie będę”. My powinniśmy pamiętać, że należy być zawsze uczciwymi w stosunku do Pana Boga, że tak naprawdę nic mi się nie należało, a wszystko co mam, jest darem łaski, na który ja zupełnie nie zasługiwałem. Warto sięgnąć do bulli papieża Franciszka Misericordiae Vultus (Oblicze miłosierdzia), żeby nie załamywać się totalnie, ale aby podtrzymać się na duchu, odzyskać nadzieję. Często zdarza się, że gdy chcemy poprawić sobie nastrój, to wyjeżdżamy w miejsce, gdzie jest świeże powietrze, bierzemy coś na wzmocnienie, aby podnieść poziom adrenaliny, potem i jeszcze coś i itepe itede. Niewiele zyskujemy, tylko chwilowy efekt, jeśli przyczyna pozostaje nierozwiązana.
Tu głównie chodzi o Pana Jezusa, bez którego nie sposób zrozumieć człowieka. Człowiek z kolei jest drogą Kościoła, jak przypomniał św. Jan Paweł II. Od bliźnich nie można się odcinać, nawet w imię jakichś racji religijnych, bo zamknąwszy się na ludzi możemy się zamknąć i na sprawy nadprzyrodzone. Tutaj akurat ludzie niewierzący mają rację, że nie można być chrześcijaninem nie zwracając uwagi na swoich najbliższych i potrzebujących, również należy umieć zaakceptować cudze słabości i ograniczenia i nie wykluczać nikogo (żeby tak jeszcze sami to w życiu praktykowali). Jeśli zaczniemy wykluczać i eliminować innych, wówczas zamkniemy się w przekonaniu, że jesteśmy najważniejsi dla Pana Boga, a inni nic nie znaczą. Jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że na Ziemi żyje prawie osiem miliardów ludzi, to wówczas być może dojdzie do nas, że nie jesteśmy przysłowiowym pępkiem świata. Wielu jest takich, którzy załamują się, są sflaczali i psychicznie stają się jakby podludźmi z powodu niespełnienia czy nawet załamania się ich życia. A gdy jeszcze złośliwie dobija się ich tekstami w stylu: nieudacznik, nieudacznica, o temu czy tej się nie udało, są beznadziejni – wówczas w żaden sposób nie mogą oni ruszyć do przodu, w żadnej dziedzinie ani społecznej, ani politycznej i nie dociera do nich, że z każdej sytuacji jest wyjście, jest możliwość wybrnięcia z najgorszego nawet „doła”. Niekiedy nawet rodzice przyczyniają się bądź do przesadnego podkreślania wartości swoich dzieci jak np. matki, które robią ze swoich córek lalki i posyłają na konkursy piękności czy z drugiej strony ciągle strofujące swoje dzieci, że nic nie umie, nic nie potrafi: „Czemu nie masz samych piątek i szóstek?” To jest przerażające, ale niestety prawdziwe. Jeśli od samego początku wzrasta się w atmosferze, że się nic nie umie, do niczego się nie nadaje, upokarza się go na każdym kroku, to mamy takiego trudnego człowieka, który odbija sobie potem w różny sposób swoje niepowodzenia na innych, na rodzinie. Czasem tylko się zdarza, że mając tak trudne doświadczenia, dzieci te starają się swoje rodziny zbudować na innych wartościach. Pójście w konkretnym kierunku nie może być nigdy narzucane. Dlatego tak bardzo zależy Kościołowi, aby był obecny we wszystkich dziedzinach życia człowieka, by nikt nie czuł się osamotniony i pozostawiony swojej własnej inwencji bez Boga. Istotne jest, abyśmy umieli być realnym wsparciem na czyjejś drodze, aby ktoś, kto jest niepewny mógł poczuć się dobrze i przysłowiowo na właściwym miejscu.
Tyle lat jestem w Tyńcu i bez względu na to, czy miałem trzydzieści czy czterdzieści czy pięćdziesiąt lat, czułem się dobrze na swojej drodze, byłem na swoim miejscu.
Nigdy nikogo do niczego nie przymuszałem, to jest najgorsze co można komuś zrobić. Jezus nigdy nie zmuszał, zawsze mówił: jeśli chcesz. Pozostawiał zawsze wolność wyboru. Czasem lepsze, czasem gorsze, mądrzejsze czy głupsze wybory – powinny być zawsze nasze i zawsze wolne. Nikogo nie można życiowo zaprogramować, sprawić, aby zachowywał się tak a nie inaczej. To jest gotowa recepta na to, aby uczynić kogoś nieszczęśliwym i zniszczyć mu życie. Papież zawsze podkreśla, aby być wiernym we wszystkim i w tym co wielkie i w tych drobnych rzeczach. Tak więc i ja staram się zawsze nauczać z Kościołem, aby nikt mi nie zarzucił, że tworzę jakąś swoją naukę w oderwaniu od Kościoła. Za Kościołem można powiedzieć, że Jezus Chrystus jest obliczem miłosierdzia Ojca. To słowo, które jest początkiem objawienia Przenajświętszej Trójcy w Nowym Testamencie. To najwyższy, ostateczny akt, w którym Bóg wychodzi nam na spotkanie. Tajemnica wiary chrześcijańskiej odnajduje w tym słowie swoje wypełnienie. Ktoś kiedyś powiedział, że Jezus jest Bogiem przetłumaczonym na ludzki język.
Materiały dodatkowe:
Źródło: ps-po.pl, 15 listopada 2016
Autor: mj
Tagi: Nie można być chrześcijaninem nie zwracając uwagi na swoich najbliższych i potrzebujących