Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nie ma ziarna na siew

Treść

Rolnicy skarżą się, że mają problemy z zakupem kwalifikowanego ziarna na ponowne obsianie pól, na których wymarzły uprawy. Powód? Skala wymarznięć była tak wielka, iż zagospodarowaliśmy praktycznie wszystkie zapasy ziarna.

Instytut Upraw, Nawożenia i Gleboznawstwa ocenił, że największe zniszczenia łanów zbóż ozimych i rzepaku ozimego przez mróz wystąpiły w województwach: wielkopolskim, kujawsko-pomorskim, łódzkim, mazowieckim, lubuskim, dolnośląskim, lubelskim, śląskim i pomorskim. W przypadku zbóż gatunkiem najsilniej dotkniętym przez mrozy była pszenica. IUNG zaznacza, że w wielu gospodarstwach doszło do całkowitego zniszczenia zasiewów tego gatunku, bo przetrwały tylko gatunki pszenicy o najwyższej mrozoodporności. Lepiej też w tej sytuacji poradziło sobie pszenżyto. Teraz jednak pojawił się problem z obsianiem zniszczonych przez zimę pól.

Małe zapasy
Okazuje się, że w centralach nasiennych zgromadzono ziarno, które pozwoli na obsianie zaledwie 400 tys. hektarów, podczas gdy zimą wymarzły nam uprawy na obszarze około 1,4 mln hektarów. Strata ozimin jest i tak dla rolników dotkliwa, ale żeby ograniczyć straty, decydują się oni na ponowne obsianie pól, tym razem zbożami jarymi. Co prawda ich plony są znacznie niższe od ozimych, ale właściciele gospodarstw nie mają wyjścia. - Z reguły właśnie z powodu klimatu i lepszego plonowania zboża ozime stanowią 65-70 proc. naszego areału zbóż, ale w tym roku ten wskaźnik będzie znacznie niższy, bo spora część upraw przecież wymarzła i będzie ponownie obsiana - tłumaczy botanik Konrad Piekarczyk. - Ale rolnicy nie mają wyjścia, bo przynajmniej coś latem zbiorą ze swoich pól. Dlatego tak duże jest zapotrzebowanie na ziarno - dodaje.
Główny Inspektorat Ochrony Roślin i Nasiennictwa poinformował, że w tym roku zgromadzono ponad 73 tys. ton zbóż, w tym 23,5 tys. ton pszenicy jarej. W poprzednich latach taka ilość w zupełności wystarczała, ale były to w miarę normalne lata, gdy wegetacja roślin przebiegała bez większych kłopotów i zapotrzebowanie wiosną na ziarno do siewu też utrzymywało się na średnim poziomie. Teraz jednak jest inaczej.

Wzrost cen
W najtrudniejszej sytuacji są rolnicy z Kujaw, Wielkopolski czy Pomorza, gdzie skala wymarznięć była największa. W dodatku na tych terenach funkcjonuje wiele dużych specjalistycznych gospodarstw nastawionych na uprawę zbóż. Im też najbardziej zależy na zakupie materiału siewnego najlepszej jakości, kwalifikowanego, bo gwarantuje to w miarę wysokie plony podczas żniw. Mniejsi producenci zadowalają się obsiewaniem pól ziarnem z poprzednich żniw, ale nie każdy ma też takie zapasy w swoim gospodarstwie. Dlatego polskie firmy rozpoczęły sprowadzanie materiału siewnego z zagranicy, ale te ilości też nie są na tyle duże, żeby rozwiązać problem. Jednak duży popyt przy małej podaży już przyczynił się do wzrostu cen kwalifikowanego ziarna. Pszenica jara kosztuje już w niektórych regionach około 400 zł za 100 kg, tańsze są owies i jęczmień (nie więcej niż 250 zł za 100 kg) - ceny są wyższe o kilkadziesiąt procent niż przed rokiem. Ministerstwo rolnictwa poinformowało, że bez problemów można kupić materiał siewny innych gatunków roślin: rzepaku jarego, ziemniaków, roślin strączkowych i pastewnych. Rolnicy jednak woleliby zboże, bo np. uprawa ziemniaka jest nisko opłacalna.
Tymczasem wymarznięcia mogą przyczynić się do znacznego wzrostu cen ziarna. Już teraz mniejsze młyny narzekają na spadek skupu z powodu mniejszej podaży ziarna. Na to już niedługo nałożą się niskie prognozy dotyczące tegorocznej produkcji zbóż i to już wystarczy do podniesienia cen na giełdach towarowych i w punktach skupu. Drogie ziarno nie oznacza zaś nic dobrego dla konsumentów, bo podrożeje mąka i inne produkty zbożowe. - Nie zdziwię się, jak już niedługo tona pszenicy przekroczy barierę 1000 zł - mówi "Naszemu Dziennikowi" Jerzy Maselski, pracownik punktu skupu zbóż.

Program jest w Brukseli
Ministerstwo rolnictwa poinformowało, że do Komisji Europejskiej wysłany został program pomocy rolnikom, którzy ponieśli straty w uprawach w wyniku wymarznięć. Co ważne, wydatki z tego programu nie będą wliczane do tzw. pomocy de minimis. Gdyby było inaczej, część rolników, którzy w ostatnich trzech latach dostali w ramach de minimis równowartość 7,5 tys. euro, teraz byłaby wyłączona ze wsparcia. Pomoc otrzyma ten rolnik, który poniósł straty wyższe niż 30 proc. produkcji rolniczej w gospodarstwie (w stosunku do średniej produkcji z trzech lat). Jakie to będzie wsparcie? Kredyty preferencyjne i poręczenia (jeśli rolnik ubezpieczył uprawy, to może dostać pożyczkę tylko na 0,1 proc. w skali roku, jeśli polisy nie ma, odsetki wyniosą 3,85 proc.), ulgi w opłacaniu składek na ubezpieczenie społeczne, w podatku rolnym (jeśli zgodzi się na to gmina). Natomiast w ramach pomocy de minimis rolnik będzie mógł starać się o wypłatę 100 zł na hektar wymarzniętych gruntów. Żeby jednak każda z tych form pomocy mogła zostać uruchomiona, najpierw straty w gospodarstwie musi oszacować komisja powołana przez wojewodę.

Krzysztof Losz

Nasz Dziennik Wtorek, 17 kwietnia 2012, Nr 90 (4325)

Autor: au