Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nie ma rzeczy niemożliwych

Treść

Tuż po losowaniu fazy grupowej Ligi Europejskiej wydawało się, że piłkarze Lecha Poznań trafili najgorzej jak mogli i mają tylko iluzoryczne szanse na awans do kolejnej fazy tych rozgrywek. Tymczasem okazało się, że wielkie kluby, nazwiska i pieniądze niczego jeszcze nie gwarantują, że nawet nieco wyższe umiejętności schodzą na plan dalszy, pokonane przez ogromną wiarę i charakter. "Kolejorz" w środę zapewnił sobie awans do 1/16 finału, i to kosztem słynnego Juventusu Turyn.
Sukcesu mistrzów Polski nie umniejszają warunki, w których Włosi kompletnie się pogubili. Siarczysty mróz, zacinający śnieg, a więc aura szalona, nienormalna. W zasadzie można się dziwić, że mecz się odbył, gdyby zapadła decyzja o przeniesieniu na czwartek, nikt nie mógłby mieć pretensji. Sukcesu nie umniejszają problemy kadrowe Juventusu, absencje kilku czołowych zawodników. Nie umniejsza brak desperacji rywali, którzy start w Lidze Europejskiej traktowali nieco z przymrużeniem oka. Dla nich liczy się Serie A i miejsce gwarantujące start w Champions League. Lech nie tylko w środę, ale i w poprzednich spotkaniach LE pokazał się bowiem ze znakomitej strony. "Śnieżny" remis był tylko sprawiedliwym zwieńczeniem boju poznaniaków, dzięki którym przeżywamy zaskakująco piękną piłkarską jesień. Poznaniaków kompletnie zawodzących w rodzimych rozgrywkach, na międzynarodowej arenie prezentujących się o kilka klas lepiej.
16 września w Turynie, na inaugurację fazy grupowej LE, Lech zremisował z Juventusem 3:3. Wszystkie gole dla "Kolejorza" zdobył wówczas Artjoms Rudnevs i Włochów niczego to nie nauczyło. Na początku rewanżowego spotkania Łotysz trafił raz jeszcze, zdobywając bramkę na wagę awansu. - Najważniejszą w dotychczasowej karierze - powiedział później. - Przychodząc do Lecha, nie sądziłem, że już na początku będę mógł zagrać w tak niezapomnianych meczach - dodał. Rudnevs stał się w ten sposób "katem" Juventusu, którego działacze zaczynają zastanawiać się nad jego transferem. Takich podpowiedzi udzielają im przynajmniej włoscy dziennikarze, sugerując, że już zimą łotewski napastnik powinien przywdziać koszulkę "Starej Damy". Lech o sprzedaży swojej gwiazdy nie chce jednak słyszeć. Poznańscy działacze wiedzą, że z każdym miesiącem wartość Rudnevs rośnie, i to w tempie ekspresowym. Drugim piłkarzem, który w środę zaszokował gości, był Sławomir Peszko, prywatnie zagorzały kibic... Juventusu. Wygrywał indywidualne pojedynki, uciekał rywalom, wykorzystując wrodzoną szybkość i błyskotliwość. - Zdecydowanie trzeba go wyróżnić, choć cały zespół jest mocny. Inaczej nie pokonałby Manchesteru City - przyznał prowadzący "Juve" Luigi del Neri. - Nie mam pretensji do swoich zawodników, to pogoda dyktowała warunki. Nie uważam jednak, by tylko ona przesądziła o sukcesie Lecha - dodał. Wspomniany Peszko nie miał wątpliwości, że na zwycięski remis zapracował cały zespół. - Nie ja, nie Artjoms, ale wszyscy zasłużyliśmy na wyróżnienie. Bardzo chciałem, aby trener del Neri mnie zapamiętał, i to się chyba udało - powiedział ze śmiechem. Kto wie, być może kolejny kapitalny występ zaowocuje zainteresowaniem ze strony Włochów? Peszko jest łakomym kąskiem na transferowym rynku, bo ma w kontrakcie wpisaną niską kwotę odstępnego.
Lech zaskoczył, ale na awans zasłużył. Poznaniacy może ustępowali Włochom umiejętnościami, technicznym wyszkoleniem, lecz braki rekompensowali walką, zaangażowaniem, sercem i taktyczną mądrością. Nikt nie odstawił nogi, nie przestraszył się rywala i to wszystko złożyło się na wielki sukces. Oczywiście można się zastanawiać, czy w normalnych warunkach byłoby równie dobrze, ale gdybanie nie ma sensu. Bo tak naprawdę "Kolejorz" w środę tylko postawił kropkę nad i, na awans zapracował wcześniej, remisując w Turynie czy wygrywając z Manchesterem City. - Tuż po losowaniu słyszeliśmy głosy, że jeśli we wszystkich spotkaniach zdobędziemy trzy punkty, to będziemy mogli być zadowoleni. Tymczasem mamy ich osiem, zapewniliśmy sobie awans - zauważył Krzysztof Kotorowski. Bramkarz, który nie tak dawno był blisko opuszczenia Bułgarskiej, a teraz był jednym z bohaterów najpiękniejszej jesieni w historii Lecha.
Poznaniacy są już pewni drugiego miejsca w tabeli grupy. A mogą zająć pierwsze, jeśli w ostatniej kolejce pokonają na wyjeździe Salzburg, a City przegra w Turynie.
Piotr Skrobisz

Nasz Dziennik 2010-12-03

Autor: jc