Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nie ma opozycji poza PiS

Treść

Z Przemysławem Gosiewskim, przewodniczącym Klubu Parlamentarnego PiS, rozmawia Wojciech Wybranowski

W poniedziałek list grupy - jak to określiły media - zbuntowanych posłów z Dolnego Śląska, w środę list byłych wiceprzewodniczących. Nie obawia się Pan tego, że negatywne emocje dadzą o sobie znać na Kongresie, że dojdzie do wyjścia grupy posłów z PiS?
- Postępowanie trzech wiceprzewodniczących PiS musi zostać wyjaśnione przez rzecznika dyscyplinarnego. Kiedy zbada sprawę, będziemy wiedzieć, czy wiceprezesi naruszyli statut PiS, co pozwoli podjąć dalsze decyzje. Wiceprezesi, rozpoczynając dyskusję w mediach o funkcjonowaniu PiS, bardzo zaszkodzili partii. Ich działania stały się podstawą do dużej kampanii medialnej o rzekomych podziałach w PiS.

W takim razie czego spodziewa się Pan po sobotnim kongresie?
- Sądzę, że Prawo i Sprawiedliwość z kongresu wyjdzie wzmocnione. Mam nadzieję, że kongres da bardzo jasny mandat kierownictwu PiS do dalszych działań na najbliższe cztery lata. Będziemy dzięki temu mogli być bardzo czytelną opozycją i tak naprawdę jedyną, ponieważ w Sejmie istnieje de facto trójporozumienie PO, PSL i LiD.
Jeżeli w tym parlamencie jest jakaś opozycja, to jest nią jedyna polityczna reprezentacja polskiej prawicy w parlamencie, czyli Prawo i Sprawiedliwość.

Jak już mówimy o Prawie i Sprawiedliwości... Pana partia bardzo ostro krytykowała Zbigniewa Ćwiąkalskiego w trakcie posiedzenia sejmowej komisji sprawiedliwości.
- Sądzę, że te wszystkie zastrzeżenia, jakie zgłaszało PiS, zyskały potwierdzenie. Mówiliśmy, że bardzo poważnym naruszeniem zasady bezstronności jest fakt, iż ministrem sprawiedliwości zostaje człowiek, który po pierwsze - był obrońcą Stokłosy, po drugie - działał na rzecz Ryszarda Krauzego, i po trzecie - działał na rzecz tych, którzy chcą wyciągnąć wielomilionowe sumy od Skarbu Państwa. Przecież - jak się okazało - konflikt interesów nie przestaje zachodzić w momencie, gdy ktoś - zostając ministrem - wypowiada pełnomocnictwo. Trwa, bo przecież człowiek często utrzymuje swoje wcześniejsze kontakty. I stąd błędem było promowanie takiego człowieka na szefa resortu zajmującego się prowadzeniem postępowań. Uważam, że powinniśmy obserwować działania pana Ćwiąkalskiego w najbliższych tygodniach. Jeżeli będą powtarzały się takie sytuacje, jak w przypadku sprawy pana Krauzego, to konsekwencje wobec niego powinny zostać wyciągnięte.

To nie forma rewanżu politycznego za wycofanie przygotowanego przez ministra Ziobrę pakietu ustaw zmieniających system karny?
- To nie żaden rewanż. Mówiliśmy o swoich zastrzeżeniach co do kandydatury pana Ćwiąkalskiego już w momencie powoływania go na stanowisko ministra sprawiedliwości. Informowaliśmy pana Tuska, że powołanie osoby, która była zaangażowana w obronę przestępców, może prowadzić do tego, że będzie ostro stawiany jako problem braku bezstronności pana Ćwiąkalskiego. Pan premier Tusk wiedział, że skoro powołuje go na szefa Ministerstwa Sprawiedliwości, to bierze na siebie odpowiedzialność za postępowanie pana Ćwiąkalskiego.

Tymczasem koalicja PO - PSL oraz wtórujący im posłowie LiD chcą sprawdzić prawidłowość pracy resortu sprawiedliwości, prokuratury właśnie pod rządami PiS w ramach komisji śledczej ds. Blidy.
- My jesteśmy za powołaniem tej komisji. Tylko chcemy, żeby kilka rzeczy zostało jasno określonych. Po pierwsze to, że okoliczności śmierci pani Barbary Blidy są nierozerwalnie związane z postępowaniem karnym dotyczącym tzw. mafii węglowej. I skoro badamy, czy było zasadne zatrzymanie Barbary Blidy, to musimy również zbadać sprawy, które stały się podstawą stawianych jej zarzutów. A przypomnę, że chodzi o nieprawidłowości w obrocie węglem wywołujące wielomilionowe straty dla kopalń. Nie można badać tylko wycinku sprawy, pomijając jej kontekst. Po drugie, musi to być komisja, w której będzie pełna jawność i transparentność pracy. Po trzecie, musi obowiązywać zasada, że funkcjonariusze państwowi są zwalniani z tajemnicy służbowej bez konieczności długich procedur. Jeśli ma być wyjaśnienie, to pełne, wszystkich wątków. A więc ci ludzie, którzy mają daną wiedzę, muszą przekazać ją opinii publicznej. My się tego nie boimy, jesteśmy bowiem przekonani, że działania podejmowane przez prokuraturę i służby były zgodne z prawem. Musi ulec zmianie uzasadnienie projektu uchwały o powołaniu komisji, gdyż jest w nim wiele stwierdzeń nieprawdziwych i obraźliwych, choćby dla premiera Jarosława Kaczyńskiego lub ministra Zbigniewa Ziobry.

Platforma chce też komisji dotyczącej działań CBA w związku ze sprawą Sawickiej.
- Tak. Jeżeli ktoś chce badać sprawy CBA, to powinien też zbadać i ujawnić te wątki, które dały podstawy do działań CBA, czyli przede wszystkim korupcyjne. Jako PiS zgłosiliśmy projekt uchwały w sprawie powołania komisji śledczej, która zbada korupcyjną sprawę pani Sawickiej oraz wątek dotyczący prywatyzacji szpitali. Tym bardziej że pani Sawicka powoływała się na osoby, które wówczas odgrywały ważne role w Platformie Obywatelskiej, a dzisiaj pełnią ważne, rządowe funkcje publiczne. Pani Sawicka powoływała się na obecną minister zdrowia Ewę Kopacz, która będzie prowadziła w imieniu rządu prace nad projektem ustawy pozwalającej na przekształcenie szpitali. Powoływała się również na pana Grzegorza Schetynę, bardzo wpływowego polityka PO, a dzisiaj ministra spraw wewnętrznych i administracji nadzorującego policję, która z kolei prowadzi postępowania karne. Pani Julia Pitera jest dzisiaj pełnomocnikiem rządu ds. walki z korupcją. Należy zbadać, czy jest stosowne, aby pełnomocnikiem była osoba, do której pani Sawicka miała głębokie zaufanie i do której dzwoniła po zatrzymaniu pod zarzutem popełnienia przestępstwa korupcyjnego.

"Gazeta Wyborcza" postawiła tezę, że Sawicka mogła być "odwrócona", czyli działała na rzecz CBA i jej zadaniem było "wkręcić" prominentnych polityków PO.
- Uważam za podłe, iż z pani Sawickiej robi się bohatera. To kuriozum - "doktor G." ma być osobą pokrzywdzoną w opinii społeczeństwa, a jako złego przedstawia się Centralne Biuro Antykorupcyjne. To jest niedopuszczalne zamazywanie prawdy. Gloryfikowanie dzisiaj postaci, którym postawione są zarzuty, które dopuściły się poważnych przestępstw, nie mieści się w porządku demokratycznym. Tymczasem mamy do czynienia z próbą obrony tych osób przez niektóre media i polityków. Takie zjawiska trzeba piętnować.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2007-12-07

Autor: wa