Nie ma czego świętować
Treść
Brytyjska gazeta "Daily Mail", komentując wczoraj przyspieszone o dwa dni przekazanie "suwerennej" władzy tymczasowemu rządowi irackiemu, napisała, że amerykańsko-brytyjska interwencja w Iraku okazała się kompletną katastrofą. Pośrednim potwierdzeniem tej opinii są plany Pentagonu zmobilizowania tysięcy rezerwistów, aby utrzymać odpowiedni poziom militarnego zaangażowania w Iraku i Afganistanie.
"Nic nie symbolizuje katastrofalnej przygody Brytyjczyków i Amerykanów w Iraku dobitniej niż sposób, w jaki przekazano tam władzę. To wspaniałe 'święto demokracji' musiano w pełnej tajemnicy przyspieszyć o dwa dni - a parę minut potem cywilny administrator Paul Bremer odjechał. Gdyby okupacja była sukcesem, mielibyśmy zaplanowane co do minuty relacje mediów, tak jak w przypadku inwazji w zeszłym roku. Ale smutna prawda wygląda po prostu tak, że nie ma czego świętować".
Komentator zauważa z sarkazmem, że okupanci, rozwiązując siły zbrojne, administrację i policję Saddama Husajna, przekazali kraj, który praktycznie nie nadaje się do rządzenia. "Do Iraku - kraju, który stał w zaciekłej opozycji do Osamy bin Ladena - ciągnie teraz Al-Kaida. Iran pracuje nad własną bronią atomową. Arabii Saudyjskiej grozi załamanie się pod presją islamskiego fundamentalizmu. Konflikt bliskowschodni jest gorszy niż kiedykolwiek. Nic dziwnego, że tej nowej epoki w Iraku nie wita się fanfarami" - pisze gazeta.
Tymczasem armia USA zamierza zmobilizować tysiące rezerwistów, by utrzymać odpowiedni poziom zaangażowania militarnego w Iraku i Afganistanie. Przedstawiciele Pentagonu poinformowali, że mobilizacja zarządzona jako przymusowa objęłaby ok. 5,6 tys. żołnierzy, którzy po zakończeniu zawodowej służby w siłach lądowych pozostają w tak zwanej Rezerwie Gotowości Indywidualnej. - Niektórzy z nich zostaną wcieleni ponownie w ciągu najbliższego miesiąca. Osoby te są powoływane w celu uzupełnienia specyficznych niedoborów w określonych specjalnościach - powiedział Reuterowi przedstawiciel US Army, który zastrzegł sobie anonimowość.
Amerykańskie władze wojskowe przypominają, że przynależność do Rezerwy Gotowości Indywidualnej oznacza możliwość przymusowej mobilizacji jeszcze przez kilka lat po zakończeniu służby wojskowej.
- Czasami spotyka się to z niechętnymi odczuciami takich osób na zasadzie: wypełniłem swoje zobowiązania, byłem w armii, dziękuję bardzo, już to załatwiłem - przyznał przedstawiciel władz wojskowych.
W Iraku stacjonuje obecnie 138 tys. amerykańskich żołnierzy i liczebność ta ma zostać utrzymana do końca 2005 roku. Ponadto 20 tys. żołnierzy USA służy w Afganistanie.
KWM, PAP
Nasz Dziennik 30-06-2004
Autor: DW