Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nie ma budżetu, nie ma pieniędzy

Treść

Impas w negocjacjach nad budżetem Unii Europejskiej na 2011 rok uderzy także w rolnictwo, bo kilkanaście państw może nie dostać pieniędzy na dopłaty bezpośrednie. Częściowo ten problem dotyczyć może także Polski, choć trudności nie powinny być poważne. Ale otwarte pozostaje pytanie o los dotacji na inwestycje w rolnictwie w ramach PROW 2007-2013. Problem dotyczy przede wszystkim państw, które z własnych krajowych budżetów wypłaciły już dopłaty rolne nie tylko za 2010, ale i za 2011 rok. Takich krajów jest aż jedenaście (m.in. Włochy, Belgia). Dlaczego już wypłaciły one dopłaty za 2011 rok, podczas gdy Polska i 15 innych członków UE 1 grudnia rozpoczną wypłacanie dopłat dopiero za 2010 rok? Okazuje się, że wcześniejsze przekazywanie rolnikom dopłat miało być receptą na kryzys gospodarczy. Jednak ponieważ Bruksela nie mogła wcześniej przekazać tym państwom pieniędzy na dopłaty, ustalono, że zainteresowane kraje wypłacą pieniądze rolnikom z własnych budżetów, a potem po prostu odbiorą sobie te pieniądze z dotacji przesyłanych przez Komisję Europejską. Ponieważ nie ma jednak zatwierdzonego budżetu na 2011 rok, pojawił się problem, bo KE nie może od razu zwrócić tych środków, a chodzi aż o 30 mld euro. - Te państwa oczekują w styczniu i lutym, bo taki był dotąd zwyczaj, wyrównania tych pieniędzy przez Brukselę. Tymczasem przepływy z Brukseli nie są możliwe w styczniu i lutym, jeśli będziemy operowali prowizorium. Bo jedna dwunasta budżetu rolnego to niecałe 4 mld euro miesięcznie, a my potrzebujemy 30 mld euro - powiedział otwarcie Janusz Lewandowski, unijny komisarz ds. budżetu. I nie ma się co dziwić, że taka perspektywa nikogo nie zadowala. Oczywiście, nikt nie będzie zabierał rolnikom już wypłaconych pieniędzy, ale te kilkanaście krajów będzie miało poważne problemy budżetowe, wszak liczyły one na to, że Bruksela wpłaci im tak potrzebne do zbilansowania wydatków miliardy euro. Teraz będą musiały pewnie długo na to poczekać.Minister rolnictwa Marek Sawicki uspokaja, że problem nie powinien dotyczyć Polski, a przynajmniej na pewno w o wiele mniejszym stopniu. Chodzi przede wszystkim o to, że Polska 1 grudnia rozpocznie wypłacanie dopłat, ale za 2010 rok. Do końca roku rolnicy powinni dostać na konta 70 proc. należnych pieniędzy. - Pozostałe 30 proc. musimy wypłacić do końca czerwca 2011 roku. Wierzę, że w ramach normalnej obsługi finansowej przez KE, nie będzie z tym kłopotów - stwierdził Marek Sawicki. Przypomnijmy, że ogółem nasi rolnicy powinni otrzymać za 2010 rok około 12,5 mld zł, a do końca grudnia ma być wypłacone około 9,5 mld złotych. Pozostałyby więc 3 mld złotych. Nie musimy tych pieniędzy od razu dostać w styczniu, ale mogą być wypłacane przez Brukselę w transzach, dlatego jest szansa, że problem "rozejdzie się po kościach".Rolnicy mogą więc spokojnie czekać na rozwój sytuacji i postęp negocjacji w unijnym budżecie. Wszak dopłaty za 2011 rok zaczną być wypłacane dopiero pod koniec przyszłego roku i raczej do tego czasu Parlament Europejski i rządy państw członkowskich się dogadają i budżet zostanie uchwalony. Gdyby jednak prowizorium obowiązywało przez cały przyszły rok, to w grudniu do rolników trafiłoby tylko około 10-15 proc. dopłat, a większość pieniędzy zostałaby wypłacona dopiero w 2012 roku.Natomiast zdaniem części ekspertów problemy z unijnym budżetem mogą niestety opóźnić także finansowanie programów rolnych, w tym polskiego Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2007-2013. Skoro bowiem mają być perturbacje z funduszem spójności i innymi unijnymi funduszami, to z opóźnieniem będą też docierać do beneficjentów pieniądze przeznaczone np. na inwestycje w gospodarstwach rolnych. Tymczasem Polska, jak wynika z informacji Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, już w praktyce zagospodarowała 80 proc. pieniędzy zapisanych w PROW (na ten program mamy ogółemok. 70 mld zł). Część z nich pochłaniają wydatki na zadania wieloletnie (np. renty strukturalne, dopłaty do zalesiania) i te pieniądze trzeba wypłacić beneficjentom. Jeśli więc nawet byłyby trudności z przekazywaniem funduszy z Brukseli, to zapewne pieniądze te byłyby wypłacane z budżetu krajowego, a następnie minister finansów odbierałby te środki z transzy przekazywanych przez UE. Krzysztof Losz

Nasz Dziennik 2010-11-18

Autor: jc