Nie lękajmy się świętości
Treść
(FOT. REUTERS)
Homilia ks. abp. Stanisława Wielgusa, arcybiskupa seniora archidiecezji warszawskiej, wygłoszona 11 sierpnia br. w Radecznicy
Z wielką radością przyjąłem zaproszenie Czcigodnych Ojców Bernardynów, by w dniu dzisiejszym wziąć czynny udział w drugiej już pielgrzymce słuchaczy Radia Maryja i telewidzów Telewizji Trwam do sanktuarium św. Antoniego z Padwy w Radecznicy, gdzie 350 lat temu miały miejsce jedyne na świecie, uznane przez władze kościelne, objawienia św. Antoniego z Padwy, umiłowanego już od stuleci przez miliony ludzi z całego świata, wielkiego patrona i opiekuna osób strapionych i pokrzywdzonych.
Święty Antoni był i jest nie tylko pocieszycielem niezliczonych chrześcijan zwracających się przez jego pośrednictwo do Boga z prośbą o pomoc w najróżniejszych sprawach i intencjach.
Święty Antoni stanowi także dla każdego z nas piękny wzór do naśladowania w naszej wędrówce ku świętości, do której wszyscy zostaliśmy powołani.
Bóg stale jest z człowiekiem
Święty Jan Paweł II w swoim nauczaniu ustawicznie przypominał nam, byśmy dążyli do świętości. Wzywał nas do publicznego wyznawania wiary w życiu codziennym i rodzinnym, w pracy, polityce, nauce, edukacji i uprawianej sztuce. Podkreślał, że religia Chrystusowa jest jedyną religią światową, gdyż tylko ona przekroczyła wszystkie granice: geograficzne, rasowe, narodowościowe, kulturowe, społeczne, ekonomiczne i wszelkie inne.
Ciągle przypominał ludziom o nieustającej obecności Boga w historii narodów i każdego indywidualnego człowieka. Mówił, że nawet w najgłębszym nieszczęściu, rozpaczy i w największym rozpasaniu diabelskiego barbarzyństwa Bóg stale jest z człowiekiem; właśnie z tym, który najbardziej cierpi, który jest prześladowany, obrzucany wyzwiskami, pogardzany i maltretowany.
Święty Jan Paweł II napominał współczesne narody, aby nie dopuściły do zakwestionowania Bożej Obecności w ich życiu, ponieważ nieobecność Boga prowadzi zawsze do pustki, do braku sensu istnienia, do lęku przed przyszłością oraz do rozpaczy, przykrywanej dziś powszechnie przez prymitywną, głupkowatą, a czasem bluźnierczą rozrywkę, proponowaną przez rozmaite media i instytucje w zamian za wiarę i przeżycia religijne. Szczęście, godność i sens życia bowiem – głosił święty Papież – zagwarantować może tylko Bóg. Ten, kto nie uszanuje Boga, nie uszanuje także człowieka oraz jego godności i podstawowych praw.
Na przełomie tysiącleci nasz Wielki Święty Jan Paweł II wzywał te narody, które złamały już wszystkie przykazania Boże i podeptały wszelkie moralne wartości, aby się nawróciły, aby zaczęły poszukiwać Boga, aby zaczęły Go czcić. Ciągle powtarzał, że chwałą człowieka jest żywy Bóg, a chwałą Boga jest żywy i święty człowiek.
Kultura motorem dziejów
Zdaniem św. Jana Pawła II, to nie polityka i gospodarka są motorem dziejów, jak mówią współcześni politycy i liczni dziennikarze, lecz kultura. A sercem kultury jest kult tego, w co wierzymy. Jeżeli nie czcimy prawdziwego Boga, lecz w zamian za to czcimy pieniądze, seks, rozgłos, znaczenie polityczne, alkohol, narkotyki, różne nałogi, nieustającą zabawę i inne współczesne bożki, to konsekwencją tego pogańskiego kultu stanie się szatańska cywilizacja śmierci, dziś coraz bardziej ogarniająca współczesne społeczeństwa.
Najważniejsze ze wszystkich przykazań Dekalogu jest przykazanie pierwsze, które wzywa nas, byśmy czcili tylko Jedynego Boga i nie wymieniali Go na współczesne bożki. Przykazanie to wzywa nas, byśmy odwrócili się od zagrażającego nam nowego pogaństwa, w jakie tak często popadamy, i wrócili do czci prawdziwego Boga. Od wieków i do dziś dnia Kościół nam mówi, byśmy nie lękali się świętości, do której wszyscy zostaliśmy wezwani.
W ostatnich dziesięcioleciach Papieże wynieśli na ołtarze bardzo wielu świętych i błogosławionych. To bardzo dobrze. Bo to oni są największym skarbem Kościoła. To święci są dla nas wzorcami do postępowania, naszymi przewodnikami w trudnym życiu i wielkimi pośrednikami w naszych modlitwach kierowanych do Boga.
Święci odegrali olbrzymią rolę w budowaniu wspaniałej cywilizacji euroatlantyckiej oraz jedności Europy i świata. To nie politycy, nie bankierzy, nie rewolucjoniści i nie rozmaici wodzowie, lecz wielcy święci, tacy jak św. Augustyn, św. Tomasz z Akwinu, czczony tu szczególne św. Antoni z Padwy, św. Wojciech, święci Cyryl i Metody, św. Bonifacy, św. Patryk, św. Franciszek z Asyżu, św. Dominik, św. Ignacy oraz tysiące innych świętych budowali prawdziwą, opartą na miłosiernej miłości i prawdzie autentyczną jedność europejską, w której liczy się przede wszystkim miłość, dobroć, pokój i sprawiedliwość.
To święci i przede wszystkim święci budowali prawdziwe, a nie pozorne tylko, mosty między narodami, ponieważ tylko oni mieli czyste intencje, czyste sumienia i czyste ręce. Dążąc do jednej Europy, nie zamierzali odbierać żadnemu z ludów ani wolności, ani ich języka, ani zwyczajów, ani kultury, ani ziemi, ani żadnych dóbr materialnych. Pragnęli tylko, by każdy naród, przyjmując i pogłębiając wiarę Chrystusową, jak najlepiej rozwijał swoje wartości i swoje zasoby, by był wolny i niezależny, by nie był sługą ciemiężonym przez mocniejszych.
Niszczenie autorytetu Kościoła
Rolą Kościoła jest nawracanie ludzkich serc i prowadzenie ludzi do świętości. We współczesnym świecie rozpowszechniło się fałszywe rozumienie Kościoła. Wielu polityków, dziennikarzy i innych osób uważa Kościół za siłę polityczną, za czysto ludzką instytucję, która służy doczesnym celom, która pragnie władzy i pieniędzy. To jest całkowicie fałszywy obraz Kościoła.
Kościół istnieje tu i teraz. W określonych warunkach politycznych, społecznych i ekonomicznych. Do realizacji swoich celów potrzebuje oddanych mu ludzi i określonych środków. Potrzebuje świątyń, różnych domów i różnych urządzeń. Potrzebuje także pieniędzy, by to wszystko zbudować i utrzymać. Potrzebuje ofiar, by mogli się utrzymać duchowni, by możliwa była działalność charytatywna, opieka nad ludźmi chorymi i potrzebującymi wsparcia.
Ale Kościół nie może być traktowany wyłącznie jako instytucja charytatywna. Jest on bowiem Mistycznym Ciałem Pana Jezusa i jego główne zadanie polega na tym, by wszystkich ludzi prowadzić do świętości.
We współczesnym świecie Kościół katolicki znajduje się w ustawicznym ogniu krytyki. Jest opluwany i oczerniany. Każda słabość ludzi Kościoła, którzy przecież też są grzeszni i potrzebują nawrócenia, jest uogólniana i jak najszerzej rozpowszechniana. Chodzi o to, by zniszczyć autorytet Kościoła, by odebrać mu wpływ na ludzkie sumienia oraz na ludzkie życie, prywatne i publiczne.
Utarte slogany
Jednym ze stałych, powtarzanych ciągle, zwłaszcza w lewacko-liberalnych mediach, postulatów jest żądanie, by Kościół zmieniał ustalone przez Boga prawdy wiary i zasady moralne, by zmienił katolicką naukę na temat rodziny, małżeństwa, rozwodów i etyki seksualnej; by uznał za prawdziwe tzw. małżeństwa homoseksualne; by zgodził się na aborcję, na zapłodnienie in vitro i na eutanazję; by swoją działalność ograniczył do opieki nad niepełnosprawnymi, bezdomnymi i chorymi; by przestał oddziaływać na wychowanie młodzieży i dzieci; a także by zgodził się na odejście od Bożej nauki.
Ponieważ tego nie czyni, jest często nazywany ciemnogrodem, wrogiem człowieka i hamulcem w postępie ludzkości.
To nie jest nic nowego. Od osiemnastego wieku stawiane są Kościołowi takie zarzuty. Jest bowiem przeszkodą dla bezbożnych sił, które dążą do opanowania świadomości i konkretnego życia wszystkich narodów. Sił, które chcą władać narodami. Które chcą sobie wychować posłusznego, bezmyślnego konsumenta, którego życie będzie się obracało wokół pracy, zakupów i fizjologicznych przyjemności. Siły owe we współczesnym świecie opanowują te instytucje, które mają decydujący wpływ na kształtowanie ludzkiej świadomości i na prawodawstwo, a więc szczególnie na szkolnictwo wyższe i niższe, na parlamenty oraz na media, które są bardzo skutecznym narzędziem służącym do propagandy bezbożnych idei i do kamienowania ludzi broniących prawa Bożego.
Nie lękajmy się
Przedwojenny znany pisarz angielski Lewis napisał w jednej ze swoich książek, że diabeł w dawnych czasach miał dużo więcej pracy niż obecnie, ponieważ musiał każdego człowieka kusić sam. Dziś, pisze Lewis, diabeł ma dużo łatwiejszą pracę, ponieważ znalazł sobie potężnych zwolenników i pomocników w osobach niektórych, pochodzących przeważnie z niechrześcijańskich lub ateistycznych rodzin, znanych dziennikarzy, określonych bluźnierczych artystów, lewackich polityków i innych znanych, uchodzących za autorytety, zwłaszcza autorytety dla młodzieży, osób. Wszyscy oni obrzucają wyzwiskami Kościół, domagają się absurdalnych reform w nauce o moralności chrześcijańskiej i dosłownie zieją nienawiścią do biskupów i kapłanów.
To także nic nowego. Gdy Chrystus nauczał w Palestynie, bardzo często wypędzał diabła z opętanych. Diabeł nie chciał opuścić opętanego. Toczył pianę, bluźnił, przeklinał i wyzywał, lecz na rozkaz Chrystusa musiał ustąpić.
My jesteśmy w podobnej sytuacji. Spotykają nas obelgi, oskarżenia i nienawiść ze strony współczesnych pomocników szatana, ale gdy z nami będzie Chrystus, gdy nasze sumienie będzie czyste, gdy będziemy się modlili oraz przystępowali do spowiedzi i Komunii Świętej, wówczas zawsze zwyciężymy szatana. Tam bowiem, gdzie jest Chrystus, nie może mieć wpływu szatan.
Stańmy mocno przy Chrystusie. Nie lękajmy się. Siły diabelskie nas nie zwyciężą. Bądźmy tylko wierni Chrystusowi i Jego Ewangelii.
W dawnej liturgii kapłani wypowiadali łacińskie słowa: Crux stat dum volvitur orbis. To znaczy po polsku: Chociaż świat się zmienia – krzyż stoi w tym samym miejscu. Tak, chociaż świat się zmienia, Boże prawo, Boże przykazania, chrześcijańska moralność nie ulegają zmianie. I Boże prawo ma pierwszeństwo przed ustanawianym prawem ludzkim. Prawo ludzkie bowiem prowadzi do totalitaryzmu, jeśli u jego podstaw nie ma prawa Bożego. Stąd prawo ludzkie, jeśli jest sprzeczne z prawem Bożym, nie obowiązuje chrześcijanina.
Językiem można ranić bardziej niż sztyletem
Gdybyśmy zastanowili się nad przyczynami zła i nieszczęść, które dotykają miliony ludzi i ich rodziny, to doszlibyśmy do wniosku, że w zdecydowanej większości przypadków to zło, te tragedie i nieszczęścia wynikły z tego, że ktoś złamał jakieś Boże przykazanie, że zamiast Boga wybrał sobie bożka w postaci pieniędzy, rozgłosu, seksu czy innych ziemskich dóbr; że ktoś kogoś zabił albo pobił, albo zabija sam siebie i swoją rodzinę alkoholem, narkotykami i innymi nałogami; że jadąc samochodem pod wpływem alkoholu lub narkotyków, dokonał zabójstwa lub kalectwa na drodze; że ktoś kogoś zdradził; że porzucił żonę, męża i dzieci; że ktoś kogoś okradł lub oszukał; że ktoś na kogoś rzucił oszczerstwa i obmowy, zapominając o tym, że językiem można ranić jeszcze bardziej niż sztyletem; że ktoś zgorszył innych, bluźniąc czy wulgarnie przeklinając, i dając w ten sposób świadectwo stanowi swojej duszy, ponieważ – jak pisał św. Augustyn – dusza człowieka jest taka, jaka jest jego mowa.
Ustawicznie w historii Kościoła pojawiali się samozwańczy, pełni pychy jego reformatorzy, którzy krytykowali Kościół i domagali się zmian. Efektem tego były rozdźwięki, herezje, a nawet krwawe i bezbożne wojny religijne.
Reforma sumień
Kościół jest społecznością bosko-ludzką. Tam, gdzie jest człowiek, tam jest też słabość jako efekt grzechu pierworodnego. Tam jest też grzech i nienawiść. Stąd Kościół potrzebuje ustawicznej reformy. Ale nie reformy wiary i chrześcijańskiej moralności, lecz reformy ludzkich sumień i ludzkiego postępowania. Reformę Kościoła należy zaczynać od siebie, od swojego osobistego nawrócenia. Od pokornej pokuty i zadośćuczynienia za grzechy. O tym musi pamiętać każda i każdy z nas.
Prawdziwej reformy Kościoła kiedyś i dziś dokonywali i dokonują ludzie pokorni, tacy jak św. Franciszek, św. Dominik, św. Wojciech, św. Faustyna, św. Matka Teresa z Kalkuty i miliony innych świętych, dawnych i współczesnych. Nie reformują prawdziwie natomiast Kościoła ludzie pyszni i przekonani o swojej wielkości. Bez względu na to, czy są to duchowni, czy też ludzie świeccy. Oni pragną znaczenia, rozgłosu, ustawicznego bycia w mediach, a nie dobra Kościoła. Biskupi i kapłani są dziś przez owych tak zwanych otwartych katolików oraz przez lewackich dziennikarzy i polityków ustawicznie straszeni, że jeśli nie dokonają w Kościele liberalnych zmian, wówczas ludzie od Kościoła odejdą i że już masowo odchodzą.
Trzeba w tym miejscu powiedzieć, że to jest wielkie nieszczęście, jeśli ktoś odchodzi od Kościoła, ponieważ naraża się na odwieczne potępienie. Rolą Kościoła jest nauczać ludzi, prowadzić ich do zbawienia i ustawicznie ich przestrzegać przed tym nieszczęściem, jakie stanowi potępienie.
To z tego powodu Kościół postępuje zgodnie ze słowami św. Pawła, jakie skierował do Tymoteusza i nadal kieruje do każdego człowieka Kościoła: „Zaklinam cię – woła św. Paweł – na Boga i Chrystusa Jezusa, który będzie sądził żywych i umarłych… głoś naukę, nastawaj w porę i nie w porę, wykazuj błąd, napominaj, podnoś na duchu… Przyjdzie bowiem czas, kiedy zdrowej nauki nie będą przyjmowali, ale według swoich pożądań – ponieważ ich uszy świerzbią – będą sobie mnożyli nauczycieli. Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym teoriom”.
O tym powinni pamiętać wszyscy tzw. reformatorzy Kościoła i ludzie, którzy żyją tak, jakby Pan Bóg nie istniał, jakby nie zostawił nam Dekalogu i Ewangelii. Odrzucili małżeństwo. Chociaż często pochodzą z katolickich rodzin, rozwodzą się i żyją bez ślubu. Uznali, że życie seksualne wyłączone zostało z zasad moralności chrześcijańskiej. Niestety ludzie ci błądzą. I zapominają o tym, że muszą kiedyś odpowiedzieć przed Bożym Sądem za swoje czyny. Powinni pamiętać o słowach, które Pan Jezus powiedział do św. Faustyny: „Zanim przyjdę na świat jako Sędzia Sprawiedliwy, teraz przychodzę jako Książę Pokoju i Łaskawości”. Wykorzystajmy po Bożemu nasze życie, byśmy nie spotkali się z surowym sądem w chwili śmierci, która – jak wiemy – może nastąpić w każdej chwili.
Obowiązkiem Kościoła jest trwanie przy Bożej Prawdzie, i to za każdą cenę. Kościół nie jest teatrem ani kinem; nie jest ani partią polityczną, ani telewizją, ani firmą reklamową, ani żadną z ludzkich instytucji, które różnymi sposobami wabią do siebie zwolenników.
Kościół, tak jak Chrystus, zwraca się do każdego ze słowami: „Czy pragniesz zacząć żyć inaczej, żyć po Bożemu, zgodnie z wolą Bożą zawartą w przykazaniach, w obowiązkach stanu i obowiązkach zawodu?”. Jeśli ktoś odpowie: „Nie. Będę żył tak, jak mi się podoba”, to Kościół musi powiedzieć: „Sam zdecydowałeś o swoim losie”.
Gdy po cudownym rozmnożeniu chleba i ryb ludzie, którzy doświadczyli tego cudu, pragnęli Go obwołać królem, Chrystus powiedział: „Chcecie Mnie obwołać królem, ponieważ dałem wam chleb. Ale ten chleb, który jedliście, nie da wam życia wiecznego. Ja pragnę wam dać pokarm, który zapewni wam życie wieczne, a tym pokarmem jest Moje Ciało i Moja Krew. Kto chce żyć wiecznie, niech pożywa Moje Ciało i pije Moją Krew”.
Tysiące słuchaczy nie zrozumiały Chrystusa. Wzruszając ramionami, zaczęli odchodzić od Niego, mówiąc: „Niezrozumiała jest Jego mowa. Niepodobna jej słuchać”. Nie uwierzyli Mu. Mimo że zaledwie wczoraj przeżyli tak wielki cud dokonany przez Chrystusa. A Chrystus, patrząc na odchodzące od Niego tłumy, nie biegł za nimi i nie wołał: „Zaczekajcie, zaczekajcie. Źle Mnie zrozumieliście, bo Ja miałem co innego na myśli niż swoje żywe, prawdziwe Ciało”. Nie zatrzymywał ich, bo miał na myśli rzeczywiście swoje prawdziwe Ciało. I godził się na ich odejście, jeśli Mu bezwarunkowo nie uwierzą.
Nawet Apostołowie byli zaniepokojeni. Oni też nie zrozumieli. A Chrystus, widząc ich wahanie, zapytał: „Cóż to i wy chcecie odejść?”. Zdecydowany był zrezygnować nawet z tych najbliższych Mu ludzi, jeśli bezwarunkowo nie uwierzą w Jego słowa. Apostołowie jednak nie odeszli, a Piotr w ich imieniu odpowiedział: „A dokąd mamy odejść? To Ty masz Słowa Życia i Prawdy”.
Podobnie sprawę stawia Kościół i dziś. Jeżeli nie uwierzycie, jeśli nie przyjmiecie Prawdy Ewangelicznej, to odchodźcie. Ale odejdziecie na waszą odpowiedzialność.
Dar umacniania
Ogromnie się cieszę, że mogę dzisiaj zwrócić się ze swoim słowem do wszystkich członków Rodziny Radia Maryja, obecnych tutaj oraz przy odbiornikach Radia Maryja i Telewizji Trwam. W naszych niełatwych ideowo czasach, kiedy terror relatywizmu obejmuje dawniej chrześcijańskie narody, polskie społeczeństwo obdarzone zostało wielkim darem umacniającym życie duchowe milionów Polaków. Tym darem jest Radio Maryja i Telewizja Trwam, założone i rozwinięte przez charyzmatycznego, całkowicie oddanego sprawie Bożej i ustawicznie za to znieważanego przez sługi zła ojca dyrektora Rydzyka i wszystkich jego wspaniałych – duchownych i świeckich – współpracowników.
W czasie dzisiejszej Mszy Świętej, a także w naszych codziennych modlitwach polecajmy ich przez wstawiennictwo Matki Najświętszej i św. Antoniego Opiece Bożej. Nie zapominajmy także w naszych modlitwach o milionach Polek i Polaków poddawanych bezbożnej propagandzie zła. Prośmy, aby Bóg Wszechmogący umocnił ich wiarę i pomógł im w prowadzeniu pełnego ewangelicznej miłości codziennego życia.
Amen.
Nasz Dziennik, 16 sierpnia 2014Autor: mj