Nie kupujmy kota w worku
Treść
Z dr. Sławomirem Dębskim, dyrektorem Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, rozmawia Łukasz Sianożęcki
Jakby Pan skomentował prasowe doniesienia na temat "nowej tarczy antyrakietowej", którą ma przywieźć specjalny wysłannik USA. Ma nim być wiceprezydent Joe Biden...
- Nie ma większego znaczenia, kto przywiezie do Warszawy propozycje rządu Stanów Zjednoczonych dotyczące udziału Polski w nowym formacie amerykańskiego systemu obrony antyrakietowej. Może być to nowy ambasador USA w Warszawie albo nawet zwykły amerykański listonosz, byle tylko posiadał odpowiednie pełnomocnictwo prezydenta Stanów Zjednoczonych. Nie powinniśmy się więc ekscytować formą, ale koncentrować się na treści nowej amerykańskiej propozycji, szukając odpowiedzi na pytania: czy odpowiada ona polskim interesom? Czy jest dla Polski korzystna? Czy wzmacnia NATO i polską pozycję w Sojuszu? Bez odpowiedzi na bardzo szczegółowe pytania o treść ewentualnej amerykańskiej oferty, w tym dotyczące parametrów technicznych nowego systemu, trudno jest dzisiaj stwierdzić, z czym mamy do czynienia i jak się do tego odnieść. Z całą pewnością natomiast po ostatnich doświadczeniach nie możemy być zainteresowani kupowaniem kota w worku, zwłaszcza gdy już raz worek okazał się dziurawy.
Czy nie jest to jakiś nieco nerwowy ruch administracji Baracka Obamy, aby zatrzeć złe wrażenie, jakie pojawiło się po wielu publikacjach w amerykańskich mediach potępiających wycofanie się przez Biały Dom z praktycznie zatwierdzonego projektu?
- Sposób zakomunikowania światu rezygnacji z budowy tarczy antyrakietowej przez urzędującą administrację wywołał w Stanach Zjednoczonych falę krytyki. Z całą pewnością specjaliści od publicznego wizerunku w Białym Domu naciskają na innych urzędników, aby podjęli jakieś działania na rzecz odwrócenia niekorzystnego dla rządu tonu komentarzy. Istnieje prawdopodobieństwo, że Polska w tych rozważaniach ponownie jest traktowana instrumentalnie. Dlatego do docierających z Waszyngtonu sygnałów i przecieków należy podchodzić życzliwie, ale bez nadmiernej egzaltacji. Najpierw powinna dotrzeć do Warszawy szczegółowa oferta wraz z proponowanym przez Amerykanów kalendarzem, dobrze przemyślanymi szczegółami technicznymi, pakietem propozycji dotyczących realizacji ubiegłorocznej deklaracji obu rządów o zacieśnieniu współpracy politycznej i wojskowej. Dopiero wówczas będzie się można zastanowić nad całością oferty i poddać ją pod publiczną debatę.
Co Polska może jeszcze ugrać na tym polu?
- Dziś nie spekulowałbym na temat koloru kota, który może siedzieć w nowym amerykańskim worku. Zostawmy te intelektualne rozrywki na później. Obecnie oczekiwałbym od Amerykanów większego zaangażowania we wzmacnianie NATO, w tym także w zakresie skutecznego eliminowania podziału na nowych i starych członków. Sojusz obronny, którego członkowie cieszą się zróżnicowanym poziomem bezpieczeństwa - ci bardziej bezpieczni sprzeciwiają się wzmacnianiu bezpieczeństwa innych, mniej bezpiecznych - będzie instytucją słabą i chorą. Niech więc Amerykanie zajmą się leczeniem choroby Sojuszu Północnoatlantyckiego, gdyż w ostatnich latach wiele uczynili, aby ją pogłębić. To z całą pewnością będzie zgodne z polskim interesem.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-10-07
Autor: wa