Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nie jesteśmy pod ścianą

Treść

Z Tomaszem Chmalem, ekspertem do spraw energetyki z Instytutu Sobieskiego w Warszawie, rozmawia Aneta Jezierska

Rosyjskie media spekulują, że prezydent Władimir Putin zaproponował kanclerz Angeli Merkel "energetyczną oś", która ma zniweczyć polskie plany "energetycznego NATO". Odbywa się to w czasie, gdy strona Polska - jak twierdzą media - stanęła przed żądaniem strony rosyjskiej podniesienia o mniej więcej 40 USD za 1000 m sześc. gazu w negocjowanej nowej umowie na dostawy błękitnego paliwa. Czy to kolejny przykład naszego uzależnienia, nie tylko energetycznego, od Rosji?
- W mojej ocenie, jedynym sposobem na poprawę bezpieczeństwa energetycznego i lepsze funkcjonowanie całego rynku energetycznego, w tym gazowego, jest wzmacnianie polityki energetycznej w ramach Unii Europejskiej. Propozycja premiera Marcinkiewicza zacieśniania współpracy energetycznej szła w dobrym kierunku. Polskie firmy, które są partnerami handlowymi ogromnych firm rosyjskich, nie są w stanie samodzielnie sobie z nimi poradzić. Jedynym sposobem na uzdrowienie tej sytuacji jest przesunięcie dialogu z linii Warszawa - Moskwa na linię Bruksela - Moskwa.

Czyli od strony polskiej należałoby się spodziewać działania w ramach Unii...?
- Jest to ogromne, choć bardzo trudne zadanie dla Polski. Wymaga ono bowiem bardzo dobrej dyplomacji. Trzeba dobrze znać swoją wartość i wiedzieć, gdzie się ma mocne, a gdzie słabe strony. Trzeba także grać na różnych fortepianach, gdyż nie jesteśmy w stanie zmienić tej sytuacji samodzielnie. Tu już nie chodzi o jednorazowe problemy z dostawami, lecz o długofalowy sposób rozwiązywania tego typu sytuacji. Jeżeli nie będziemy dobrym graczem (nie znaczy zawsze twardym, lecz sprytnym) w Unii Europejskiej, jeżeli nie będziemy szanowani przez partnerów z UE, to bardzo trudno będzie nam przekonać kogokolwiek ze Wspólnoty, że warto się przeciwstawić stronie rosyjskiej i poprzeć polskie aspiracje.

Czy doniesienia o podniesieniu ceny za gaz dla Polski są wiarygodne?
- Nie chciałbym spekulować na temat cen. Jest oczywiście kwestia tego, na ile kontrahent polski jest elastyczny w zakupie, czy może z niego zrezygnować. Jeżeli Rosjanie czują, że nie możemy z zakupu gazu zrezygnować, to na pewno będą domagać się zapłaty wyższej ceny. Każda cena jest teoretycznie możliwa, jeżeli partner jest pod ścianą i musi kupić pożądany produkt. Moim zdaniem, jednak nie jesteśmy pod ścianą. Możemy próbować kupić gaz na Zachodzie. Oczywiście to także będzie gaz rosyjski. Obecnie wychodzą skutki niezdywersyfikowania dostaw gazu do Polski. Brakuje nam alternatywnych kierunków dostaw, połączeń międzysystemowych, magazynów gazu, które pozwalałyby na reakcję w przypadku wygaśnięcia bądź zerwania kontraktu z Rosją czy też w sytuacji wysunięcia absurdalnych żądań przez Moskwę.

Jeżeli faktycznie RosUkrEnergo żą da od strony polskiej 40 USD więcej za 1000 m sześc., o ile więcej będzie musiał zapłacić za gaz detaliczny klient?
- Trudno to oszacować w tej chwili. Po pierwsze jednak, jeżeli taki będzie wynik tych rozmów, to nie przełoży się to natychmiast na odbiorców końcowych. Najpierw bowiem PGNiG będzie musiało przedstawić prezesowi Urzędu Regulacji Energetyki wniosek o zmianę taryfy, w którym zaproponuje nowe ceny za dostawę gazu. Dopiero zgoda prezesa URE pozwoli na zastosowanie przez PGNiG wyższych stawek. A prezes URE może powiedzieć, że np. wzrost cen jest nieuzasadniony...

Dziękuję za rozmowę.

"Nasz Dziennik" 2006-10-11

Autor: wa