Nie dostaniemy nawet skrawków?
Treść
Polska może nie otrzymać nawet tych skąpych funduszy, które do tej pory przyznała Unia Europejska. Taka groźba zawarta jest w kolejnym raporcie Komisji Europejskiej, którego fragmenty wczoraj ujawniono. Według urzędników z Brukseli, polska administracja nie jest obecnie gotowa do przyjęcia unijnych funduszy strukturalnych i spójności od 1 stycznia 2004 r. Jeśli rząd SLD nie zdąży do tego czasu z przygotowaniami, przynajmniej część z 4,7 mld euro, które Polska ma szansę otrzymać, po prostu przepadnie.
Bierne Ministerstwo Infrastruktury, niegotowe województwa, brak komputerowego rejestru zgłaszanych do finansowania projektów, niedostosowane przepisy o zamówieniach publicznych - to tylko niektóre przejawy niezdolności administracji publicznej w Polsce do korzystania z funduszy UE wypunktowane przez organ wykonawczy Unii Europejskiej. Komisja Europejska wytknęła je wczoraj Polsce i innym państwom przystępującym w przyszłym roku do Unii w kolejnym raporcie o stanie tych przygotowań.
Jego omówienie opublikowała wczoraj na swych stronach internetowych KE. Przedstawiły je również agencje informacyjne. Raport nie dotarł natomiast do polskich władz. Ministerstwa, których dotyczył, nie wiedziały o nim bądź nie chciały podać żadnych informacji na ten temat.
Według urzędników z Brukseli, jeżeli kraje kandydujące chcą skorzystać z unijnych funduszy strukturalnych i funduszu spójności od 1 stycznia przyszłego roku, muszą mocno przyspieszyć przygotowanie odpowiednich urzędów i mechanizmów.
Z raportu wynika, że władze w Polsce nie zdążą do 1 stycznia co najmniej z jednym ważnym elementem przygotowań - wdrożeniem komputerowego rejestru i monitoringu zgłaszanych do finansowania projektów (SIMIK), który ma w pełni działać dopiero w końcu lutego 2004 roku.
Pilną sprawą jest wydanie "podręczników stosowania istniejącego prawa do funduszy strukturalnych" - głosi raport. Zdaniem KE, nadal nie w pełni dostosowane są do wymogów UE przepisy o zamówieniach publicznych oraz o pomocy publicznej dla przedsiębiorstw. Polska powinna przyspieszyć sporządzenie planów pomocy państwa, żeby móc korzystać z funduszy strukturalnych - ostrzegają autorzy raportu. "W Polsce trzeba jeszcze w pełni wdrożyć ustawodawstwo i procedury wykorzystujące mechanizmy wieloletniego programowania budżetowego - oceniła ponadto KE. Koordynacja między ministerstwami "znacząco się poprawiła", ale "wymaga dalszej poprawy" - uznali autorzy raportu. Grożą oni również, że jeśli władze naszego kraju "pilnie" nie uporają się z tymi problemami, Polska będzie miała "ograniczoną zdolność do wchłonięcia funduszy" z UE.
Dla Polski zarezerwowano w latach 2004-2006 z unijnych funduszy strukturalnych i spójności łącznie 12,5 mld euro. Jednak Polska ma szansę otrzymać z tej sumy jedynie 4,7 mld euro. Fundusze te przysługują w Unii uboższym krajom i regionom.
Szczególnej krytyce raport poddał Ministerstwo Infrastruktury. Urzędnicy KE twierdzą, że przedstawiony przez władze w Polsce program był pozbawionym wizji i spójności zlepkiem pojedynczych projektów. "Niektóre części administracji centralnej, takie jak Ministerstwo Infrastruktury, wydają się same wykluczać z tego zasadniczego procesu. Taka postawa może zagrozić efektywnemu wdrożeniu narodowej strategii i procedur zarządzania" - czytamy w raporcie.
Komisja Europejska opublikowała też osobno dotychczasowe rezultaty programu pomocowego ISPA, który wspiera duże projekty z zakresu infrastruktury transportowej i ekologicznej. Wynika z niego, że Polska należy do krajów mniej zaawansowanych w wykorzystaniu sum przyznanych jej w ramach ISPA.
Z pieniędzy przyznanych w latach 2000-2002 do 15 stycznia wypłacono w Polsce 18,91 proc. Z danych opublikowanych przez KE wynika, że z puli 1 mld 76 mln euro, przyznanej Polsce w pierwszych trzech latach funkcjonowania programu, wypłacono dokładnie 203,5 mln euro. W tym samym czasie np. Litwa, której przyznano 163,9 mln euro, wydała 26,10 proc.
ISPA ma funkcjonować do 2006 roku, a jego rolę we współfinansowaniu wielkich inwestycji infrastrukturalnych w transporcie i ochronie środowiska przejmie stopniowo unijny fundusz spójności.
Jacek Szpakowski, PAP
Raport Komisji Europejskiej, dotyczący nieprzygotowania Polski do absorpcji funduszy unijnych wywodzących się pośrednio z polskiego budżetu, komentują:
Stanisław Gudzowski, członek sejmowej Komisji Infrastruktury, Klub Parlamentarny Ligi Polskich Rodzin
Wszystko wskazuje na to, że stracimy większość środków z funduszy unijnych. Tego można się było spodziewać z racji różnych niedociągnięć w pracy tego resortu. Uważam, że jest to najmniej skoordynowane ministerstwo. "Nieszczęśliwe" nominacje na wiceministrów, którzy się po kilku miesiącach nie sprawdzili, i mała mobilność samego wicepremiera Marka Pola spowodowały, że w tym ministerstwie nie widać żadnych planów i żadnego działania. Brukselskie oceny stanowią jedne z pierwszych sygnałów, że w ogóle całe wykorzystanie środków unijnych będzie na poziomie jednej dziesiątej, nie więcej.
not. ZB
Jerzy Polaczek, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Infrastruktury, Klub Parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości
Bierność Ministerstwa Infrastruktury na pewno może się przełożyć na zmniejszony stopień wykorzystania unijnych funduszy. To nie są rozważania teoretyczne, bowiem operujemy konkretnymi kategoriami czasu, środków własnych oraz składanych bądź nie składanych projektów. W dużej mierze ta odpowiedzialność spoczywa na kierownictwie tego resortu. Niezależnie od intencji, jakimi mogą kierować się niektórzy urzędnicy unijni, taka opinia świadczy o tym, że chaos w tym ministerstwie trwa. Nie widać po prostu poprawy. Dobrze by było, żeby projekty jakichkolwiek inwestycji, np. autostradowych, były układane u nas, a nie w ministerstwie.
not. ZB
Stróże cudzych portfeli
Tuż przed referendum polski rząd otrzymał list z Komisji Europejskiej, w którym wytknięto mu poważne zaległości w dostosowaniach do unijnych wymogów, zwłaszcza w dziedzinie rolnictwa i kontroli produktów żywnościowych. Pojawiły się uzasadnione ostrzeżenia, że Polska może nie otrzymać z tego powodu dopłat dla rolników, a rynek zostanie zamknięty przed naszą żywnością. Jeszcze nie umilkły echa tamtych komentarzy, gdy znów nadchodzi z Brukseli monit. Tym razem okazuje się, że rząd nie zdąży przygotować kraju na tzw. absorpcję środków z funduszy strukturalnych i funduszu spójności. A wtedy pieniądze przepadną. Chodzi o transfer 4,7 mld euro w latach 2004-2006. Jest to zaledwie część kwoty, którą w tym czasie wpłacimy Unii tytułem składki (6,5 mld euro). Cóż, tak bywa, kiedy ktoś szuka powiernika dla własnego portfela...
Ekonomiści obliczyli, że jeśli nie wykorzystamy przynajmniej 48 proc. oferowanych środków, staniemy się płatnikiem netto w Unii, czyli będziemy finansować bogaty Zachód z kieszeni polskiego podatnika. Ten pasztet zmuszeni będziemy zjeść wspólnie - ci, którzy poparli akcesję, i ci, którzy próbowali jej zapobiec. Wątpliwą pociechą będzie wówczas fakt, że wyborcy odpowiednio ocenią dokonania tych pierwszych.
Małgorzata Goss
Nasz Dziennik 17-07-2003
Autor: DW