Nie co do przecinka
Treść
- Potrzebujemy więcej Europy, więcej solidarności i więcej jedności europejskiej w walce z kryzysem - podkreślił rzecznik rządu, starając się podtrzymać wrażenie, że radykalne tezy Sikorskiego są w pełni akceptowane przez szefa rządu. Po kilku godzinach nie było już złudzeń.
- Dyplomacja posiada różne narzędzia. Jednym z nich było wystąpienie ministra Sikorskiego. Było to stanowisko rządu wypracowywane w toku wielomiesięcznych dyskusji - oświadczył Donald Tusk, podkreślając, że w całej rozciągłości broni owych tez. Premier mówił, że kryzys może spowodować niekontrolowane konflikty, którym już teraz należy zapobiec. Remedium na to ma być przebudowa UE według m.in. propozycji, o jakich mówił Sikorski.
Po linii CDU
Przemówienie szefa polskiej dyplomacji komentują zachodnie media. - Jak państwo widzą, nie przeszło ono bez echa - podkreślał wczoraj Donald Tusk, wskazując, że głos polskiego rządu i naszej prezydencji będzie się liczył w debacie nad nowym kształtem Unii. A ten ma się rozstrzygnąć na grudniowym posiedzeniu członków Rady Europejskiej.
- Jak się okazuje, nie wszędzie był on tak entuzjastycznie witany - mówi dyplomata i były wiceszef MSZ Witold Waszczykowski. - Choć jest życzliwie komentowany w Niemczech, to niewiele mówi się o nim we Francji. Ten chłód jest bardzo wymowny i pokazuje, po której stronie postawiła się Polska - zaznacza. Stanowisko Tuska i Sikorskiego jest zbieżne ze stanowiskiem przyjętym ostatnio przez rządzącą w RFN CDU. 14 listopada partia Angeli Merkel przyjęła uchwałę zatytułowaną "Silna Europa. Dobra przyszłość dla Niemiec", która ma być odpowiedzią na obecny kryzys zadłużenia w strefie euro. Partia Merkel zaapelowała w niej m.in. o wzmocnienie politycznego wymiaru integracji europejskiej, obronę wspólnej waluty i strefy euro jako całości. "Euro jest czymś więcej niż tylko walutą. Jest wielkim projektem wspólnotowym nieodzownym dla dobrej przyszłości Europy" - podkreślono w uchwale. "Chcemy, aby unia polityczna miała twarz. Dlatego przewodniczący Komisji Europejskiej powinien być w przyszłości wybierany bezpośrednio przez wszystkich obywateli Unii" - ocenia CDU. Proponuje też "demokratyczny system dwuizbowy" w UE, tworzony przez wyłaniany w wyborach bezpośrednich Parlament Europejski oraz Radę Ministrów jako reprezentację krajów UE. A więc m.in. to, o czym mówił w berlińskim wystąpieniu Radosław Sikorski, akceptując budowę europejskiej federacji politycznej pod silnym przywództwem niemieckim. - Im więcej władzy przekażemy instytucjom europejskim, tym większą legitymizację demokratyczną powinny uzyskać. Drakońskie uprawienia do nadzorowania budżetów krajowych powinny być wykonywane tylko w porozumieniu z Parlamentem Europejskim - perorował Sikorski, podkreślając zachowanie centralistycznego charakteru Unii, bardzo silnej pozycji Komisji Europejskiej i możliwości powszechnych wyborów europejskich. Co ciekawe, również wczoraj szef rządu podpisywał się pod tym pomysłem, mówiąc, że nie należy go od razu odrzucać.
Czy wystąpienie Sikorskiego i zawarte w nim tezy były rzeczywiście konsultowane w ramach instytucji państwowych? Nie ma takiej pewności, szczególnie po wczorajszych wypowiedziach Pawła Grasia.
Minister na zwiadach
Nieoczekiwanie sprawę skomentował Grzegorz Schetyna. - To jest głos nie tylko szefa MSZ, ale całego rządu. To jest oczywiste - stwierdził kategorycznie były marszałek Sejmu, wskazując na pełną polityczną odpowiedzialność Tuska. Jednak kilka godzin wcześniej rzecznik rządu powiedział, że wystąpienie Sikorskiego miało charakter nieformalny, a "oficjalne stanowiska rządu komunikuje premier". Czy przemówienie szefa MSZ było naprawdę konsultowane z Donaldem Tuskiem, który dopiero po trzech dniach postanowił bronić go podczas konferencji prasowej?
- Co do każdego przecinka oczywiście nie - odpowiedział rzecznik rządu, próbując równoważyć to zapewnieniami, że jakieś konsultacje były na szczeblu rządowym prowadzone. Sikorski miał być, w jego ocenie, "zwiadowcą i komunikatorem pomysłów, treści, które są tak istotne w debacie o UE, o przyszłości Polski w UE". - Dyplomacja posługuje się różnego rodzaju narzędziami - przekonywał Graś. - Tak, ale nie na poziomie konstytucyjnego ministra - zaznacza poseł Witold Waszczykowski. W jego ocenie, tego rodzaju sondujące wystąpienia i rozmowy przeprowadza się podczas konferencji o charakterze paranaukowym i analitycznym i na poziomie najwyżej wiceministra. - Zazwyczaj są to urzędnicy niezbyt wysokiej rangi. W ten sposób działa się m.in. wtedy, gdy jakieś kraje nie utrzymują ze sobą oficjalnych kontaktów dyplomatycznych - dodaje wiceszef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. Jednak, jak podkreśla, Sikorski złożył w imieniu rządu polskiego ofertę polityczną, która świadomie została skierowana do niemieckich elit.
Również prezydent nie był do końca poinformowany o berlińskim występie ministra "zwiadowcy". - Zanim propozycje zostaną przedstawione poza granicami kraju, warto byłoby poprzedzić je debatą w kraju - oświadczył prezydent. Komorowski otrzymał tekst przemówienia dopiero w dniu jego wygłoszenia i nie odbyła się na ten temat żadna rozmowa. - Tak, ale to było nieformalne wystąpienie, w związku z tym pan prezydent został o tym poinformowany, ale nie było to oficjalne stanowisko rządu - tłumaczy Graś.
Po zapoznaniu się ze wszelkimi niuansami klub PiS złożył wczoraj wniosek o wyrażenie wotum nieufności wobec Sikorskiego. Został w nim m.in. sformułowany zarzut, że szef polskiej dyplomacji "opowiedział się za znaczną centralizacją władzy w rękach instytucji unijnych". Wnioskodawcy podnieśli też, że jego zdaniem "Niemcy powinny przewodzić Unii Europejskiej".
Brytyjski ślad
Spór wokół kontrowersyjnego przemówienia w Berlinie wywołał ożywioną debatę. Obrońcy tez Sikorskiego zarzucili oponentom histerię i ochoczo odsyłali krytyków do sięgnięcia do źródła. A więc oryginalnej, angielskojęzycznej treści przemówienia. Na stronie MSZ szybko umieszczono więc plik z tym tekstem. Internauci odkryli jednak, że we właściwościach pliku ukryta jest tożsamość domniemanego autora przemówienia, którym ma być Charles Crawford. Prawdopodobnie "niewyczyszczona" przez gapowatych urzędników resortu wersja pliku była tuż przed jego wygłoszeniem zmieniana właśnie przez tego człowieka. Crawford to były ambasador Wielkiej Brytanii w Warszawie, jednocześnie zawodowo trudniący się pisaniem przemówień. MSZ twierdzi, że wystąpienie zostało z nim tylko skonsultowane. - Nie sądzę, by rzeczywiście pan Crawford był autorem tego przemówienia. Raczej podrzucił ministrowi kilka angielskich bon motów - kwituje Waszczykowski.
Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik Piątek, 2 grudnia 2011, Nr 280 (4211)
Autor: au