Nie chcą Stokłosy, więc będą głodować
Treść
Grupa mieszkańców Śmiłowa, miejscowości, w której funkcjonuje zakład utylizacyjny należący do byłego senatora Henryka Stokłosy, zamierza jutro rozpocząć protest głodowy przed Urzędem Wojewódzkim w Poznaniu. Zdaniem śmiłowian, odór i ścieki wydobywające się z zakładów uniemożliwiają normalne życie w miasteczku, mogą być również przyczyną chorób i zasłabnięć. Przygotowanie specjalnego audytu, który ma odpowiedzieć na pytanie, czy przedsiębiorstwo "Farmutil" może mieć negatywny wpływ na środowisko, już wcześniej zlecił wojewoda wielkopolski dr Tadeusz Dziuba.
- Nasz protest nie jest wymierzony w wojewodę, który zainteresował się naszymi problemami, chcemy raczej w ten sposób zaprotestować przeciwko marazmowi urzędników, przeciągającym się procedurom - mówi Irena Sienkiewicz, przewodnicząca Stowarzyszenia Przyjaciół Ziemi Nadnoteckiej skupiającego mieszkańców tych miejscowości powiatu pilskiego, w których funkcjonują przedsiębiorstwa Stokłosy.
To właśnie działalność zakładów utylizacyjnych i ferm byłego senatora, zdaniem mieszkańców szeregu podpilskich miasteczek, m.in Śmiłowa i Kaczor, zamieniła ich życie w koszmar. W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" mówią o nieustannym, wszechobecnym odorze wydobywającym się z zakładów utylizacyjnych, o tym, że obawiają się powtórzenia sytuacji sprzed kilku miesięcy, kiedy to na okolicznych polach należących do "Farmutilu" odkryto zakopaną nielegalnie padłą zwierzynę, wreszcie o sygnałach, jakie do nich docierają, związanych z możliwością zatrucia środowiska.
- Teraz z zakładu pana Stokłosy wylewa się ogromne ilości ścieków na pola uprawne. Pracownicy byłego senatora robią to, mimo że nie mają pozwolenia na rolnicze wykorzystanie ścieków - twierdzi Irena Sienkiewicz.
Przed kilkoma tygodniami wojewoda wielkopolski dr Tadeusz Dziuba (PiS) powołał specjalny zespół w celu przygotowania audytu ekologicznego, który odpowie na pytanie, czy zakłady Henryka Stokłosy negatywnie wpływają na środowisko. Raport ma być gotowy najdalej za kilka tygodni, jednak zdesperowani mieszkańcy Śmiłowa i Kaczor już nie chcą czekać. Kilkuosobowa grupa protestujących rozpocznie głodówkę pod wielkopolskim Urzędem Wojewódzkim w Poznaniu jutro przed południem. Twierdzą oni, że do końca wierzyli, iż urzędnicy zainteresują się ich problemami. Ale - jak mówią - marazm urzędniczy spowodował, że muszą podjąć tak radykalną formę protestu.
- Siedemnaście lat od rozpoczęcia w naszym państwie transformacji ustrojowej i odbudowy demokracji my, mieszkańcy powiatu pilskiego, jesteśmy w punkcie wyjścia. Dla nas czas się zatrzymał na etapie budowy PRL-u. Za przyzwoleniem dotychczasowych władz stworzono nam warunki, w których nie można normalnie żyć - twierdzą mieszkańcy Śmiłowa.
Protestujący, którzy jutro przed południem rozpoczną protest głodowy przed Urzędem Wojewódzkim w Poznaniu, liczą, że wojewoda wielkopolski Tadeusz Dziuba doprowadzi do sytuacji, w której mieszkańcy powiatu nie będą narażeni na szykany związane z działalnością przedsiębiorstwa Stokłosy. Przygotowali kilka postulatów, które zamierzają przedstawić urzędnikom. Domagają się w nich m.in.: rozliczenia sprawy nielegalnej eksploatacji kopalin pospolitych, jaką prowadzili pracownicy Stokłosy w Zelgniewie, i nielegalnego grzebowiska szczątków zwierzęcych w Śmiłowie oraz przerwania "zmowy milczenia" i "tendencyjnego przewlekania procedur" w sprawie tzw. normy odorowej.
Zapowiadaną na wtorek głodówką są zaskoczeni przedstawiciele wojewody wielkopolskiego, którzy zapewniają, że prace związane z sytuacją w Śmiłowie prowadzone są bardzo intensywnie.
- Z moich informacji wynika, że protest ten nie jest prowadzony przeciwko wojewodzie wielkopolskiemu, który dla społeczności Śmiłowa i Kaczor zrobił więcej niż samorządy. Zespół pracujący nad audytem odbył trzy spotkania, prowadzone są badania powietrza, a całość kosztów zostanie pokryta ze środków pochodzących z budżetu gabinetu wojewody - tłumaczy Michał Fijałkowski, doradca wojewody wielkopolskiego.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2006-08-14
Autor: wa