Nie chcą pamiętać o polskich ofiarach
Treść
W związku z obchodzoną 75. rocznicą Wielkiego Głodu na Ukrainie w Parlamencie Europejskim w Strasburgu odbyła się wczoraj debata poświęcona temu zagadnieniu. Po raz kolejny więc zastanawia fakt, że podczas poruszania kwestii ludobójstwa na Ukrainie polscy posłowie w dalszym ciągu nie czynią najmniejszych kroków w kierunku podniesienia kwestii rzezi wołyńskiej.
W tym roku obchodzona jest 75. rocznica Wielkiego Głodu na Ukrainie. Z inicjatywy posła do Parlamentu Europejskiego Konrada Szymańskiego złożony został wczoraj projekt deklaracji w sprawie międzynarodowego uznania głodu na Ukrainie za ludobójstwo.
Ta największa dla narodu ukraińskiego tragedia z lat 1932-1933 została sztucznie wywołana przez władze sowieckie. Władze Związku Sowieckiego spowodowały, że ten niegdyś najbardziej urodzajny obszar w Europie stał się symbolem potwornej zbrodni komunizmu. Szacuje się, że w ciągu roku z głodu zmarło 5-10 milionów Ukraińców. Oznacza to, że głód pochłonął 25 proc. ówczesnej populacji Ukrainy.
Do tej pory Wielki Głód został uznany za ludobójstwo przez 26 państw. Wśród nich także Polskę. Tym bardziej zastanawia fakt, że w podobny sposób polski parlament nie chce odnieść się do rzezi wołyńskiej, którą określa się akty ludobójcze dokonywane przez ukraińskich zbrodniarzy na ludności polskiej.
- Sześciu europarlamentarzystów wystąpiło z projektem uchwały uznającej zbrodnię wołyńską za zbrodnię ludobójstwa. Jednak, niestety, przeszło trzydziestu polskich parlamentarzystów odmówiło podpisania tej uchwały - zauważa Ewa Siemaszko, badacz zbrodni nacjonalistów ukraińskich na Kresach II Rzeczypospolitej. Jak podkreśla Ewa Siemaszko, w tym wypadku myślenie naszych polityków znacznie odbiega od zdrowego rozsądku. Podnoszenie argumentu niezadrażniania wzajemnych stosunków jest błędnym lawirowaniem w temacie, gdyż stosunek do Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) jest zróżnicowany na samej Ukrainie. - To nie jest tak, że przemilczając ten temat, nie zrażamy do siebie nikogo. Zrażamy do siebie chociażby wschodnią Ukrainę, która nie podpisuje się pod gloryfikacją UPA, a stosunek zachodniej Ukrainy do nas i tak się dzięki temu nie poprawia - podkreśla Ewa Siemaszko. Jest to nic innego jak "strusia polityka". Jeżeli z taką sytuacją mamy do czynienia w kraju, to nie można się spodziewać, że na forum międzynarodowym będzie ona inna. Po raz kolejny więc pominięte zostaną ofiary bestialskich mordów dokonanych przez Ukraińców należących do OUN i UPA.
Marta Ziarnik
"Nasz Dziennik" 2008-10-23
Autor: wa